Administracja Baracka Obamy przyznaje, że źle się stało, iż do Paryża na manifestację przeciwko terroryzmowi nie pojawił się żaden wysokiej rangi przedstawiciel Waszyngtonu.

Spotkali się tam najważniejsi przywódcy europejscy. W tym tygodniu do stolicy Francji przyjedzie sekretarz stanu John Kerry.

Ubolewanie w imieniu Baracka Obamy z tego powodu na konferencji prasowej wyraził rzecznik prasowy Białego Domu Josh Earnest. - Musimy się teraz przyznać do tego, że powinniśmy do stolicy Francji wysłać wyższego dyplomaty niż przedstawiciela naszej placówki dyplomatycznej w tym kraju. Co do tego nie ma wątpliwości. Zaznaczam jednak, że nasz kraj stoi w ramie w ramię z naszym europejskim sojusznikiem.

Przedstawiciel Białego Domu dodał, że niemożliwe było, aby wizytę i podróż Baracka Obamy przygotować w tak szybkim czasie.

W piątek do stolicy Francji przyjedzie sekretarz stanu John Kerry. Media w USA już w niedzielę zarzucały najważniejszym politykom, że w przeciwieństwie do innych światowych przywódców nie zadbali o obecność na marszu w Paryżu.

Reklama

>>> Czytaj też: „Muzułmanie do domu”. W Hiszpanii rodzi się ruch antyislamski?