O negatywnych skutkach niskich cen ropy na sprzedaż samochodów elektrycznych mówił m.in. Adnan Amin, dyrektor generalny Międzynarodowej Agencji Energii Odnawialnej (IRENA). – Dziedziny, w których spodziewamy się takiego wpływu to produkcja płynnych biopaliw, inwestycje w płynne biopaliwa oraz inwestycje w pojazdy elektryczne i hybrydowe – oświadczył podczas styczniowego zgromadzenia Agencji w Abu Zabi.

Eksperci różnią się w obecnych jak duży będzie to wpływ. Z jednej strony podkreślają, że cena ropy nie ma bezpośredniego przełożenia na sprzedaż samochodów na prąd. Po pierwsze, cena paliwa na stacjach benzynowych spadła procentowo w mniejszym stopniu niż wartość baryłki na giełdach, bo wpływają na nią także pobierane przez państwo podatki. Po drugie, fakt, że giełdowe ceny ropy są najniższe od sześciu lat, nie znaczy to, iż za dwa-trzy lata nie nastąpi odbicie i nie wrócą one do poziomów powyżej stu dolarów za baryłkę. Po trzecie, korzyści z zakupu samochodu elektrycznego nie ograniczają się do niższych kosztów jazdy – wiele państw stosuje dodatkowe zachęty dla ich posiadacz, takie jak niższe opłaty za rejestrację, niższe opłaty drogowe czy możliwość jazdy po pasach dla autobusów – na które cena paliwa nie ma wpływu. Wreszcie, samochody elektryczne są nadal dość drogie, zatem dla większości ich nabywców kwestia kosztów jazdy nie jest najistotniejsza przy wyborze.

>>> Czytaj też: Da pracę 6,5 tys. osób. Wiadomo, gdzie powstanie gigafabryka Tesli i Panasonica

Mimo wszystko, ich sprzedaż jest na razie rozczarowująca. W orędziu o stanie państwa w 2011 r. prezydent Barack Obama powiedział, że jego administracja będzie dążyć do tego, by do 2015 r. po amerykańskich drogach jeździł milion elektrycznych samochodów. Tymczasem jeździ ich 250 tysięcy. W Europie tylko w Norwegii pojazdy elektryczne stanowią znaczący odsetek wśród nowo kupowanych pojazdów, co ma związek zarówno z wysokimi w tym kraju cenami paliwa, jak i licznymi zachętami dla nabywców. W Norwegii sprzedawanych jest ok. 35 proc. wszystkich samochodów elektrycznych w Europie Zachodniej.

Z drugiej strony, liczby wskazują, że pewien wpływ jednak istnieje. Choć z upowszechnianiem się technologii pojazdy elektryczne robią się bardziej przystępne cenowo, to od połowy zeszłego roku, kiedy zaczął się spadek cen ropy, w Stanach Zjednoczonych i Chinach, czyli dwóch największych rynkach motoryzacyjnych świata, najbardziej procentowo rośnie sprzedaż samochodów luksusowych, SUV-ów i dużych pick-upów, czyli pojazdów zużywających najwięcej paliwa.

Według analizy banku inwestycyjnego Morgan Stanley, przy obecnej cenie benzyny w USA wynoszącej ok. 2 dolary za galon, wyższe koszty zakupu samochodu elektrycznego zwrócą się dopiero po 14 latach jego użytkowania. Nie jest też przypadkiem to, że akcje Tesla Motors, najbardziej znanego na świecie producenta tylko samochodów elektrycznych, od września spadły o prawie 30 proc. Założyciel i prezes Tesli, Elon Musk nie traci rezonu i przekonuje, że do 2025 r. jego firma będzie produkowała milion samochodów, ale faktem jest, że zainteresowanie klientów planowanym na 2017 r. nowym modelem tej marki – przeznaczonym dla bardziej masowego odbiorcy, czyli takiego, dla którego koszty użytkowania pojazdu są istotne – spadły.