W wywiadzie Zagórowski odcina się od zarzutu jakoby nie chciał ustąpić ze swojego stanowiska ze względu na milionową odprawę. Podkreśla również, że obecna sytuacja w JSW może stworzyć niebezpieczny precedens dla innych spółek, gdzie menadżerowie nie będą chcieli podejmować trudnych decyzji w obawie o wybuch niezadowolenia wśród pracowników.

Zagórowski ostrzega również, aby nie utożsamiać górników ze związkowcami, którzy walczą dziś nie o dobro kopalni, ale o swoje partykularne interesy.

>>> Czytaj też: Zarząd JSW nie obawia się oskarżeń o niegospodarność

Reklama

Jakie? Tu Zagórowski wskazuje na górnicze spółki-córki zwane również „obszarami wsparcia”, które w latach ’90 trafiały w ręce liderów górniczych związków zawodowych. Chodzi m.in. o stołówki i sklepiki znajdujące się na terenie kopalń.

- Proszę sobie wyobrazić, że ktoś ma 5 tys. klientów i każdy z nich ma do wydania 14 zł dziennie, czyli tyle ile wnosi posiłek profilaktyczny – podkreśla Zagórowski w rozmowie z „GW”. Jego zdaniem JSW podpadło związkowcom między innymi poprzez wprowadzenie bonów na zakupy w miejscach poza kopalnią, co uderzył w interesy osób prowadzących górnicze stołówki i sklepy.

Innym przykładem „nadepnięcia na odcisk” związkowcom jest obniżka ich wynagrodzeń. Kilka lat temu rekordziści zarabiali po 14 tysięcy zł. Dziś, te kwoty zostały obniżone nawet o kilka tysięcy zł.

Czytaj więcej w "Gazecie Wyborczej"