Oprócz tego separatyści chcą podjąć z władzami Ukrainy negocjacje w sprawach, których nie reguluje dokument podpisany w Mińsku. „W pierwszej kolejności chodzi o odwołanie politycznych i wojskowych decyzji, związanych z prowadzoną operacją antyterrorystyczną” - cytuje przedstawiciela separatystów agencja Interfax.
Denis Puszlin dodaje, że „dopóki funkcjonują przestępcze rozkazy, które doprowadziły do śmierci tysięcy ludzi, prawdziwy rozejm nie będzie możliwy”. Wyjaśnił też, że samozwańcze republiki: doniecka i ługańska będą zabiegać o to, żeby Ukraina nie związała się z żadnym blokiem wojskowym.
Separatysta zagroził natychmiastowym zerwaniem mińskich porozumień w przypadku, gdy kijowskie władze będą czynić starania na rzecz zbliżenia z NATO, które nazwał „antyrosyjskim sojuszem”.
>>> Polecamy: Wielka Brytania podarowała Ukrainie złom. "Transportery są całkowicie bezużyteczne"
Ofiary mimo zawieszenia broni
Prorosyjscy separatyści wznowili rano ostrzał Debalcewa. Napięta sytuacja pozostaje pod Mariupolem. Według nieoficjalnych informacji, w pierwszym dniu obowiązywania zawieszenia broni zginęło co najmniej 20 ukraińskich żołnierzy.
Szef donieckiej milicji Wiaczesław Abroskin poinformował, że separatyści ostrzelali rano budynki mieszkalne i komendę milicji w Debalcewie. Według portalu Lewy Brzeg, powołującego się na jednego z żołnierzy, tylko wczoraj w tym mieście zginęło co najmniej 15 Ukraińców. Z kolei Dmytro Czałow - rzecznik wojsk ukraińskich w Mariupolu, poinformował, że wczoraj na tamtejszym polu walki zginęło 5 żołnierzy. Sztab twierdzi, że Ukraińcy nie atakują pierwsi, a jedynie odpowiadają na ogień przeciwnika.
Ekspert wojskowy Dmytro Tymczuk podkreśla, że separatyści wzmocnili swoje pozycje w Gorłówce koło Debalcewa. Tam przybyło 900 bojówkarzy wraz z ciężkim sprzętem. Na miejsce przyjechało 25 czołgów, 32 samochody pancerne, a także moździerze i haubice.
Zgodnie z zeszłotygodniowymi porozumieniami mińskimi, od nocy z soboty na niedzielę w Zagłębiu Donieckim ma obowiązywać zawieszenie broni.