Bycie urzędnikiem stało się w Hiszpanii pracą wysokiego ryzyka. Związek zawodowy urzędników alarmuje, że każdego dnia dochodzi tam co najmniej do jednego przypadku agresji. Na największe ryzyko są narażone osoby zatrudnione w urzędach pracy i biurach ubezpieczeń społecznych.

Według związkowców, urzędnicy są najczęściej atakowani przez bezrobotnych, którym przestała przysługiwać jakakolwiek pomoc. Prawo do zasiłku utraciła w Hiszpanii prawie połowa z ponad 5 milionów osób bez pracy. Niektórym przysługują zapomogi, ale te są wypłacane najwyżej przez pół roku. "Uczestniczymy w prawdziwym polowaniu na czarownice. Uważa się nas za winnych trwającego kryzysu, nie mamy jak się bronić" - skarżyła się Maria Angeles Mur ze związku zawodowego urzędników.

Od stycznia liczba ataków w urzędach pracy wzrosła trzykrotnie. Ponad połowa poszkodowanych to kobiety. Pracownicy administracji żalą się, że są pozbawieni opieki państwa, bo jeśli chcą podać sprawcę do sądu, to sami muszą płacić za adwokata.