Jak ocenia gazeta, na polsko-niemieckiej granicy następuje "konsumpcyjny przełom, który może za sobą pociągnąć przełom mentalny".
"Podczas gdy w minionych latach to Niemcy ze swoim silnym euro zmierzali na zakupy do Polski, teraz kierunek tej wędrówki ludów diametralnie się odwrócił" - pisze "Spiegel".
"Wzrost gospodarczy w Polsce i związany z tym wzrost wartości złotówki spowodował, że atrakcyjne stały się wyprawy na zakupy za granicę na Odrze i Nysie" - dodaje.
Dawniej w wielu niemieckich sklepach natrafić można było na oznaki utrzymującego się stereotypu Polaka-złodzieja; jedyną informacją w języku polskim było ostrzeżenie przed kradzieżą.
Według "Spiegla" to się jednak zmieniło. Wielkie sieci handlowe zatrudniają w filiach przygranicznych polską obsługę, a nawet zamieszczają informacje o cenach w złotówkach i każą pracownikom uczyć się języka polskiego.
"Zakupowy szał po drugiej stronie granicy jest błogosławieństwem dla regionów (Niemiec), które walczą z 20-procentowym bezrobociem. Silny złoty tworzy miejsca pracy w Niemczech" - pisze "Spiegel".
Polacy kupują u Niemców m.in. samochody, perfumy, cenne zegarki, telewizory plazmowe i markową odzież. Sprzedawcy oceniają, że Polki lubią głównie ubrania droższych marek, a zakupy w Niemczech stały się modne. Klienci zza Odry doceniają m.in. atmosferę, duży wybór produktów oraz profesjonalną obsługę.
Jak zauważa tygodnik, boom w niemieckich sklepach ma też drugą stronę medalu - targi po polskiej stronie granicy zaczynają świecić pustkami.