W końcu po dwóch dniach spadków o 6 procent i dotarciu do kluczowych 11-letnich wsparć wzrostów oczekuje się w sposób naturalny. Bykom w żadnym stopniu nie pomagały indeksy PMI ilustrujące rozwój europejskiej gospodarki. Były rekordowo niskie i nie wniosły nic nowego do obrazu gospodarki pogrążającej się w recesji.

Ta informacja sprowokowała podaż w Niemczech, ale nie przeszkodziła w żadnym stopniu warszawskim wzrostom. Dzięki dobrej postawie TPSA i banków WIG20 na niewielkim obrocie 840 milionów dotarł do poziomu 1600 punktów, co oznaczało 2,8 procent zwyżki. Procentowo największy wzrost notował oczywiście BIOTON rosnąc o 9 procent. Najprościej można podsumować, że bez większych emocji udało się przebrnąć przez piątkową sesję, po której mimo sporego wzrostu kończymy tydzień spadkami o 6 procent.

Wszystkie piątkowe wydarzenia nie będą dziś jednak mieć najmniejszego znaczenia, bo wszyscy będą przejęci zakończeniem handlu w Stanach. Amerykanie w ostatniej godzinie całkowicie spełnili pokładanych w nich oczekiwania. S&P500 odsunął się wyraźnie od czwartkowych minimów i wzrósł o 6 procent. Co prawda w żadnym stopniu nie pomagało to sektorowi finansowemu (pogłoski o możliwym bankructwie Citigroup przeceniły akcje tego finansowego giganta o 20 procent), ale ogólna atmosfera się poprawiła. Wszystko wskazuje na to, że ostatni tydzień listopada będzie kopią październikowych wydarzeń, kiedy to w tydzień rynki zanotowały 20 procentowe odbicie od dna.