Ramzan Kadyrow, choć liczy dopiero 40 lat, na stanowisko przywódcy Czeczenii został namaszczony już przed 12 laty, nazajutrz po śmierci ojca, Ahmada Kadyrowa, prezydenta prorosyjskich władz czeczeńskich, zabitego w zamachu bombowym w Groznym. Niedoświadczony Ramzan, wówczas zaledwie 28-letni, najpierw pełnił obowiązki wicepremiera, potem premiera, a w 2007 r. kiedy osiągnął wymagany wiek 30 lat, został oficjalnie prezydentem. Nieformalnym przywódcą Czeczenii był jednak już od 2004 r., gdy namaścił go kremlowski gospodarz Władimir Putin.

Poza Putinem, swój błyskawiczny, polityczny awans Ramzan Kadyrow zawdzięcza także ojcu, byłemu muftiemu Czeczenii. Podczas pierwszej wojny czeczeńskiej (1994-96) opowiadał się za niepodległością republiki i ogłosił przeciwko Rosji dżihad, a kiedy w 1999 r. Rosjanie najechali na Czeczenię ponownie, zdradził swoich dotychczasowych towarzyszy broni i opowiedział się po stronie Kremla, pociągając za sobą licznych ziomków z tejpu (czeczeńskiego klanu) benoj, jednego z najpotężniejszych w Czeczenii. Ramzan, który był kierowcą i adiutantem ojca w roli muftiego (dziś lubi opowiadać, że podczas pierwszej wojny walczył z Rosjanami jako partyzant), po jego prorosyjskiej wolcie został szefem jego ochrony osobistej (w tej roli nie uchronił go przed zamachem).

Namaszczając młodego Kadyrowa na czeczeńskiego przywódcę, Putin dał mu całkowicie wolną rękę nie tylko w sprawie metod walki z partyzantką i rządów w republice, ale także sięganiu po ruble do kremlowskiego skarbca. W rezultacie, w ciągu kilku lat, Kadyrow przerodził się w bezwzględnego i okrutnego watażkę, który na czele prywatnej armii (wspieranej przez Rosjan), rozbił partyzantkę, zaprowadził w Czeczenii brutalną dyktaturę, odbudowując ją jednocześnie za kremlowskie pieniądze z wojennych zniszczeń. Dziś dumnie nazywa zrównaną przez Rosjan z ziemią czeczeńską stolicę, Grozny, kaukaskim Dubajem.

Wojenne i polityczne sukcesy, a także względy, jakimi cieszył się u Putina sprawiły, że Ramzan Kadyrow wyrósł na nieformalnego przywódcę całego Kaukazu, a podkreślając na każdym kroku ślepą wierność rosyjskiemu przywódcy (w 2010 r. Kadyrow obwieścił, że w Rosji może być tylko jeden prezydent i nikt więcej takiego tytułu nosić nie może – odtąd republikańscy przywódcy nazywają się gubernatorami i szefami republik i nikt już nie tytułuje się prezydentem), zaczął sięgać po wpływy na samym Kremlu. Wykorzystując słabość, jaką ma do niego Putin, nie liczy się z nikim innym; wywalczył dla swojej Czeczenii autonomię większą niż ta, którą się cieszyła pod rządami niepodległościowych prezydentów z lat 90. – Dżochara Dudajewa i Asłana Maschadowa. Ramzan Kadyrow rządzi nią ją jednak jak samowładny książę, na czele wiernego tylko jemu 30-tysięcznego wojska, zależnych wyłącznie od niego urzędników, sędziów i policji obyczajowej, która pilnuje, by Czeczeni przestrzegali norm zachowań zalecanych przez suficką odmianę islamu.

Reklama

Wydarzenia ubiegłego roku, konflikty z ministrami z Kremla, szczególnie z szefami MSW i Federalnej Służby Bezpieczeństwa, a zwłaszcza lutowe zabójstwo przywódcy rosyjskiej opozycji Borysa Niemcowa, zabitego pod murami Kremla przez zamachowców, powiązanych z wojskiem Kadyrowa, zdawały się zagrażać karierze czeczeńskiego watażki. Przewidywano, że Putin zechce się pozbyć kompromitującego go, choć wiernego podopiecznego, albo, że go przynajmniej publicznie skarci. Rosyjski przywódca okazał jednak Czeczenowi wyjątkową wyrozumiałość, choć ten ani myślał zmieniać swoich metod rządzenia, ani pilnować niewyparzonego języka. Groził innym przywódcom rosyjskiej opozycji, wymyślając im od wrogów narodu, zabronił rosyjskiej policji zapuszczać się na terytorium Czeczeni bez jego osobistego zezwolenia, przechwalał się, że jego żołnierze walczą u boku Rosjan na Ukrainie i w Syrii, choć Kreml wypiera się wojskowego zaangażowania w obu konfliktach.

W kwietniu, gdy upłynęła jego prezydencka kadencja, Kadyrow karnie złożył urząd. Kaukaz i Rosja wstrzymały oddech, czekając kogo Putin wyznaczy na tymczasowego przywódcę, do czasu wrześniowych wyborów. Putin wskazał Kadyrowa, a Czeczen, który wcześniej zapowiadał, że wycofa się z polityki i poświęci się rodzinie, religii, albo pójdzie do wojska, podporządkował się posłusznie woli gospodarza Kremla.

W niedzielnych wyborach będzie miał trzech rywali, ale wygrana Ramzana Kadyrowa nie podlega dyskusji. Na początku XXI w., centralizując swoje państwo, Putin zniósł republikom Federacji Rosyjskiej przywilej samodzielnego wybierania własnych przywódców. Potem przywrócił to prawo, ale na Kaukazie korzystają z niego wyłącznie ci, którzy swojego zwycięstwa pewni są jeszcze przed wyborami. Na Kaukazie, poza Czeczenią, korzysta z tego prawa tylko Adygeja. Pozostali zabiegają o względy Kremla, by zostać na gubernatora wyznaczonym. Do wygranej w wyborach, poza aprobatą Kremla, potrzebne jest jeszcze poparcie wyborców, a Kadyrow może być tego pewny. Jego urzędnicy, żołnierze i policjanci pozbyli się już dawno wszystkich rywali Kadyrowa (ścigają ich po całym świecie, od Moskwy, po Wiedeń, Stambuł i Dubaj), a prześladują nie tylko tych, którzy narzekają na jego rządy, ale także tych, którzy wyrażają się o nich z niewystarczającym entuzjazmem.

Wygrane bezpośrednie wybory przedłużą panowanie Kadyrowa na kolejnych 7 lat I jeszcze bardziej wywyższą go ponad innych przywódców Kaukazu, którzy władzę zawdzięczać będą nominacji Kremla. Wśród rosyjskich znawców Kaukazu nie brak głosów, że Kadyrow na Kaukazie i w Rosji naśladuje polityczne metody Putina i wykorzystując jego słabość do siebie, uczynił go swoim zakładnikiem. Nawet gdyby chciała, Moskwa nie znajdzie dziś alternatywy dla Kadyrowa w Czeczenii. Nikt inny nie będzie w stanie rządzić Czeczenią, w której wszystkie urzędy i służby obsadzone są wyłącznie oddanymi współpracownikami Kadyrowa. Jeśli zaś Rosja chce mieć spokój na Kaukazie, musi mieć w Groznym nie tylko lojalnego, ale i skutecznego sojusznika. Kreml musi więc znosić ekstrawagancje Czeczena i utrzymywać jego rząd z kremlowskiego skarbca (ponad 80 proc. czeczeńskiego budżetu pochodzi z pieniędzy Moskwy).