Jest pan przekonany, że likwidacji kopalń nie będzie? Bo PiS powoli wycofuje się z obietnic dawanych podczas kampanii wyborczej. Choć słowo „likwidacja” wprost jeszcze z ust rządzących nie pada.

Górnictwo, co przyznają nawet najwięksi jego krytycy – z ekologami włącznie – nadal będzie potrzebne. A przez najbliższych 10 lat dla węgla i tak nie ma alternatywy.

Produkujemy rocznie o 10 mln ton węgla za dużo, na dodatek nie ma na niego popytu, więc wyniki finansowe kopalń są katastrofalne. Po co nam tak wielkie wydobycie?

To sytuacja zmienna. Strategia rządowa na lata 2016–2030 jest prawie gotowa. I tam nie mówi się już o wystarczalności złóż możliwych do udostępnienia na 40 lat, ale na 200 lat. Oczywiście potrzeba do tego inwestorów.

Reklama

A jak się już pojawią, to wybrzydzacie. W efekcie sprywatyzowana Silesia, należąca do czeskiego EPH, ledwo zipie, bo rząd faworyzuje swoje kopalnie. A konkurencja rynkowa? Z kolei premier Beata Szydło mówi, że będziemy budować nowe kopalnie. Ciekawe za co, zwłaszcza w antywęglowej UE. Zagraniczni inwestorzy też u nas nie mają łatwo.

Programy dla górnictwa w UE były pisane do 2018 r. pod niemieckie kopalnie, które są wygaszane. Teraz musi być program dla polskiego górnictwa, my się nie musimy wzorować na innych. A co do inwestycji – z jednej strony człowiek się cieszy, że ktoś chce budować na przyszłość, a z drugiej strony to potwór z Loch Ness. Wszyscy o nim słyszeli, a nikt go nie widział. Niedawno na zespole parlamentarnym ds. górnictwa prywatni inwestorzy skarżyli się, że nie mają koncesji, więc padło pytanie, czy któryś z nich wystąpił o nią. I wówczas okazało się, że nikt jeszcze tego nie zrobił!

To trochę jak z logiką związkową. Brzeszczom obiecano inwestora, to uparliście się, że musi być Tauron. Koniecznie chcieliście spółkę państwową. Choć dla Michała Sołowowa, którego zablokowaliście, byłby to lepszy biznes, bo rura z metanem z kopalni idzie do jego firmy Synthos. Ale krzyczeliście, że prywatyzacją nie jesteście zainteresowani. O co wam tak naprawdę chodzi?

Powiem patetycznie, że górnicy zachowują się patriotycznie nie chcąc prywaciarza ze względu na bezpieczeństwo energetyczne kraju. W starej rządowej strategii był zapis o zachowaniu pakietu kontrolnego w spółkach węglowych przez państwo.

Ale dla Bogdanki strategię się zmieniło i została w pełni sprywatyzowana w 2010 r. I co? Stało się coś?

Nic się nie stało, więc nie jesteśmy przeciwnikami prywatyzacji. Ale oczywiście nie całego sektora. Mamy kiepskie doświadczenia z prywaciarzami. Ostatnio właśnie na Makoszowach, gdy potencjalny inwestor okazuje się wydmuszką.

A skąd pan ma informacje o KWK Siersza sp. z o.o., która złożyła ofertę na zakup kopalni Makoszowy?

Nie mogę powiedzieć. Z wiarygodnych źródeł. To nie była oferta pozwalająca na oddanie kopalni temu inwestorowi (oferta została odrzucona – przyp. aut.).

A jakby przyszedł czeski EPH i kupował inne zakłady, nie tylko Silesię, która teraz sobie nie radzi, bo nie jest w stanie ścigać się z faworyzowanymi państwowymi kopalniami?

I bardzo dobrze. Ja bym z tym rynkiem i konkurencją nie przesadzał. Bo już nas restrukturyzowali, a Bank Światowy rękę na naszych kopalniach położył, dał pożyczkę, dzięki której wyleciał w kosmos cały eksport polskiego węgla.

Ile można do tego biznesu dopłacać?

Co wy wszyscy się uparliście na te dopłaty? Ekolodzy, dziennikarze... A czy do górnictwa w UE wolno dopłacać? Nie. No właśnie. Płaci się na likwidację – i to są największe koszty.

Niech pan popatrzy na ostatnie sprawozdanie finansowe. Średni koszt wydobycia tony węgla od kilku lat niezmiennie jest wyższy od średniej ceny tony węgla.

I wszystko hula, mniej lub bardziej, ale hula. Zobowiązania są płacone. A w eter idzie, że dokładamy do górnictwa, że barbórki są, czternastki...

A skąd taka Polska Grupa Górnicza weźmie pieniądze na wypłatę barbórki? Z kolejnej transzy dokapitalizowania. To przejadanie środków na inwestycje.

Jakie przejadanie? Barbórka to zwykłe wynagrodzenie. Największą propagandą antygórniczą jest to całe mówienie o barbórkach, talonach na węgiel, posiłkach regeneracyjnych – jako o dodatkach. To jest fundusz płac.

Ile rok ma miesięcy?

Dwanaście.

To ile pensji rocznie dostaje piekarz? A ile wy?

Ale on ma inaczej fundusz płac rozpisany. Czy górnik ma coś ekstra? Nie. Jest tylko, i to muszę przyznać, skomplikowany fundusz płac. Tylko jak chcemy jego uproszczenia, to za każdym razem chcą nas – przepraszam za wyrażenie – ciulnąć. Zamiast upraszczać, to chcą nam zmniejszać. Gdyby pracodawcy nie chcieli nam zabierać pieniędzy, już dawno mielibyśmy uproszczony system wynagrodzeń w górnictwie.

To normalne, że jak jest źle, to szuka się oszczędności. Absurdem do kwadratu jest płacenie górnikom czternastek, które w założeniu były nagrodami z zysku, gdy straty liczy się w miliardach złotych.

Wacław Czerkawski ur. 1954 r., wieloletni wiceprzewodniczący Związku Zawodowego Górników w Polsce, wcześniej pracował jako górnik w nieistniejącej już kopalni Jowisz w Wojkowicach. Był też spikerem na stadionie Górnika Wojkowice. Współorganizuje m.in. Zespół Trójstronny ds. Bezpieczeństwa Socjalnego Górników.

Pełna wersja wywiadu dostępna TUTAJ