Miliardy czy miliony?

Sprawa może potrwać do połowy grudnia, ale to bardzo wstępny termin. Komisja sprawdza, czy banki nie naruszyły procedur. Nie chcemy nic zgadywać. Pozyskujemy z banków i ze wszystkich spółek publicznych kompleksową informację o skali zjawiska na polskim rynku” – mówi Forsalowi.pl Łukasz Dajnowicz, rzecznik prasowy KNF.

Na rynku pojawiają się bowiem bardzo różne szacunki dotyczące wielkości potencjalnych strat. W prasie pojawiły się oceny rzędu „kilku miliardów złotych”. „To raczej setki milionów, gdyby chcieć zamknąć te pozycje dziś. To oczywiście szacunek ekspercki” – mówi Zbigniew Szczerbetka, partner w Deloitte, szef działu zarządzania ryzykiem w Europie Środkowej.

Z danych płynących ze spółek giełdowych wynika, że np. Ciech stracił 100 mln zł, Erbud - 47 mln zł, Ropczyce - 19,5 mln zł. A resztę ujawnią kolejne komunikaty i raporty finansowe za 2008 r.

Reklama

Opcja dobra czy zła

„Opcje są postrzegane jak Saddam Husajn polskiego rynku” – podsumowuje dzisiejsze opinie na temat opcji Zbigniew Szczerbetka. A przecież są one, podobnie jak inne instrumenty pochodne na waluty – forwardy czy swapy – normalnym zabezpieczeniem przed ryzykiem kursowym. Chociażby swapy walutowe są obecnie stosowane przez NBP do zwiększania bezpieczeństwa polskiego rynku międzybankowego.

„Hedging ryzyka walutowego jest dobrą praktyką świadczącą o dojrzałym podejściu do zarządzania finansami przedsiębiorstw. Polega on na dopasowaniu zawieranych transakcji do wpływów i wypływów walutowych spółki” – podkreśla Zbigniew Szczerbetka.

Problem zaczyna się wówczas, gdy zamiast zabezpieczania transakcji instrumenty pochodne są używane do spekulacji. A wiele wskazuje na to, że i tak się zdarzało w polskich spółkach. Na przykład 11 listopada Ciech informował, że ­obniżenie prognozy wyniku netto jest konsekwencją negatywnej wyceny „zawieranych w okresie od 27 lutego do 12 sierpnia 2008 transakcji z wykorzystaniem instrumentów pochodnych. Spółka wykorzystywała strategie opcyjne mające na celu uzyskanie krótkoterminowych korzyści w wymianie walut. Wielkość oraz charakter zawartych transakcji powodują dużą wrażliwość zysku netto Grupy Ciech na zmianę kursu złotego do euro, nie mając bezpośredniego wpływu na przepływy finansowe Grupy”.

Trudno na razie osądzać, czy Ciech lub jakakolwiek inna spółka poszła świadomie w spekulację na walutach, lub też czy banki świadomie namawiały do spekulacyjnych instrumentów, którymi są instrumenty bardziej złożone niż proste opcje. Ale KNF wskazuje, że jakkolwiek było, to „odpowiedzialność za błędne decyzje spekulacyjne spoczywa na zarządach spółek i może być to podstawą do rozliczenia zarządów przez właścicieli”.

Zdaniem Zbigniewa Szczerbetki, całkiem sporo było sytuacji, gdy księgowi w firmach podejmowali decyzje o zaangażowaniu się w spekulacyjne instrumenty pochodne bez wystarczającej wiedzy, choćby o tym, że jeśli chce się zabezpieczyć 1 mln euro z eksportu, to zdrowy hedging nie powinien przekraczać tej kwoty i w dodatku powinien dawać prawo do kupna waluty po określonej cenie, a nie zobowiązanie do sprzedaży. „Opcja kupiona jest trochę jak ubezpieczenie, opcja wystawiona (czyli nie prawo, ale zobowiązanie do realizacji) oznacza, że firma stawia się w roli ubezpieczyciela” – podkreśla specjalista Deloitte. Zwraca uwagę, że wiele strat mogło się wziąć stąd, iż firmy nie doszacowały osłabienia złotego.

„Robiliśmy ankiety dotyczące zarządzania ryzykiem, nie wygląda to dobrze. Skoro aż tyle firm straciło na spekulacji, świadczy to o elementarnych problemach” – dodaje Zbigniew Szczerbetka.

Na opcjach wygrywa warszawska giełda

Instrumenty pochodne to duma warszawskiej giełdy, także instrumenty pochodne na waluty. Zdaniem prezesa GPW Ludwika Sobolewskiego problem z opcjami walutowymi nie powinien nadszarpnąć opinii o pochodnych na GPW. „Paradoksalnie to może nawet pomóc. Te instrumenty, które znajdują się w obrocie na GPW są instrumentami wystandaryzowanymi, powszechnie znane są ich warunki. Historia z opcjami walutowymi, omawianymi w zaciszu gabinetów, pokazuje, że lepiej, by obrót takimi instrumentami, które oparte są na dźwigni finansowej i mogą generować zarówno wielkie zyski jak i wielkie straty, był przejrzysty” – mówi Forsalowi.pl prezes Sobolewski.

Podobnie jak inni specjaliści podkreśla, że są to instrumenty dla bardziej wyedukowanych inwestorów, osób bardziej oswojonych z ryzykiem.

„Oczywiście, na giełdzie nie można uszyć instrumentów na miarę. Ale jest coś za coś. W dzisiejszych czasach trzeba preferować bezpieczeństwo” – dodaje Ludwik Sobolewski.

Polityka wmieszała się do rynku

A mogło być zupełnie inaczej. W przyjętej przez Sejm we wrześniu tego roku nowelizacji ustawy o obrocie instrumentami finansowymi są przepisy dyrektywy MiFID, która m.in. nakazuje instytucjom finansowym dokładne przetestowanie wiedzy inwestora na temat instrumentów, które chce kupić.

„Z punktu widzenia ustawowych zadań KNF szczególnie istotne jest sprawdzenie, czy banki postępowały w relacjach z klientami zgodnie z przepisami i czy w tej sytuacji nie istnieją ryzyka dla systemu finansowego, czy poszczególnych instytucji” – mówi Łukasz Dajnowicz.

KNF będzie sprawdzać, ale problem byłby mniejszy, gdyby w polskich przepisach były regulacje nakazujące sprawdzenie, czy inwestor dobrze wie, co robi. Regulacje niby są, ale ich nie ma, bo prezydent, kilkanaście dni po uchwaleniu nowelizacji z odpowiednimi zmianami, zaskarżył ustawę do Trybunału Konstytucyjnego. Bynajmniej nie z powodu MiFID, tylko z tej przyczyny, że ustawa zmieniła dopuszczalny akcjonariat Krajowego Depozytu Papierów Wartościowych i w istocie nakazała NBP sprzedanie posiadanych przez niego akcji KDPW.

Terminu rozprawy Trybunału w sprawie zmian w ustawie o obrocie instrumentami finansowymi jeszcze nie ma i choć niektóre instytucje deklarują, że stosują się do przepisów unijnej dyrektywy, to jednak nie jest to wymóg prawa.

Żadnego banku czy biura maklerskiego nie można więc rozliczać z tego, czy stosuje się do unijnej dyrektywy. Ale instytucje finansowe powinny mieć w pamięci to, o czym w tym tygodniu mówił dyrektor generalny Związku Banków Polskich. Andrzej Wolski podczas konferencji bankowców zwrócił uwagę, że „sprawa opcji obróciła się przeciwko bankom. Jeszcze dzień, dwa i wezmą się za to politycy”. A w końcu nie o to chodzi finansistom.