Trump nie taki straszny

Zmienność na rynku walutowym po ogłoszeniu oficjalnych wyników wyborów prezydenckich w USA była dość spora. W kolejnych dniach prawdopodobnie ustabilizują się one i powrócą do dotychczasowych poziomów. Kursy walut już na tydzień przed terminem wyborów poruszały się w sposób zmienny. Wiele kontrowersyjnych informacji związanych zarówno z Hilary Clinton, jak i Donaldem Trumpem wywoływało niepokój wśród inwestorów. Oficjalne wyniki miały duży wpływ na parę CHF/PLN, która w kluczowym momencie wybiła się powyżej poziomu 4,04 PLN. Zanotowano również silne umocnienie się dolara na parze ze złotym do 3,97 PLN, które było poprzedzone spadkiem do 3,85 - podkreśla Katarzyna Orawczak, analityk walutowy w firmie Ekantor.pl.

Umocnienie franka wobec złotego, ale również i innych walut było związane głównie z tym, jaką rolę pełni on na rynku walutowym. Inwestorzy traktują go, jako tzw. bezpieczną przystań, do której uciekają w sytuacjach kryzysowych. SNB tuż przed dniem wyborów w USA poinformował, że w sytuacji silnej aprecjacji ich waluty podejmie interwencję. CHF na informację o wygranej Donalda Trumpa nie zareagował jednak na tyle mocno, aby było to konieczne, mimo że na parze ze złotym osiągnął wartość najwyższą od lipca.

Co zrobi SNB?

Reklama

Z ostatnich oficjalnych komentarzy Thomasa Jordana – prezesa SNB – wynika, że jeśli zajdzie potrzeba Szwajcarski Bank Narodowy jest w stanie jeszcze bardziej obniżyć stopy procentowe, które już i tak znajdują się na ujemnym poziomie. Z jego wypowiedzi wynika, że dolna granica jeszcze nie została osiągnięta i jeśli sytuacja będzie wymagać od nich radykalnych środków, to zastosują je. Przewodniczący SNB ma jednak świadomość, że w najbliższym czasie polityka monetarna musi zostać znormalizowana. Globalnie niskie stopy procentowe oraz mocno przewartościowany frank zmusza Szwajcarów do utrzymywania ujemnych stóp, jednak w sytuacji gdy Fed zdecyduje się w końcu na dłuższy cykl podwyżek, nieuniknione, że SNB z czasem podąży w ślad za nim.

Ujemne stopy procentowe aktualnie są konieczne z racji mocno przewartościowanego franka. Niestety helweckie banki oraz inne instytucje finansowe są nimi bardzo zaniepokojone, ponieważ zbyt długie utrzymanie takiego stanu może wywołać wiele negatywnych następstw dla całej gospodarki. Stąd obawy, że w pewnym momencie bank narodowy Szwajcarii będzie w końcu zmuszony podporządkować się potrzebom rodzimej gospodarki. Wydaje się to zaskakujące w perspektywie dużego wzrostu dochodów z tytułu ujemnych stóp procentowych, które SNB osiągnął od czasu ich wprowadzenia.

Thomas Jordan bacznie obserwuje działania Rezerwy Federalnej oraz innych banków centralnych. Najbliższe posiedzenie Szwajcarskiego Banku Narodowego jest zaplanowane na 15 grudnia, czyli dzień po Fedzie. Jest mało prawdopodobne, aby szwajcarscy decydenci zdecydowali się dokonać zmian w polityce monetarnej tuż po tym, jak Janet Yellen ogłosi podwyżkę, która aktualnie przez rynki jest wyceniania na około 70 proc. Wszystko jednak jest możliwe. Kluczowe będą najbliższe tygodnie, które pokażą jak świat finansowy ustosunkuje się do nowego prezydenta Stanów Zjednoczonych i jego planów.

Autor: Aniela Agopsowicz, analityk walutowy Ekantor.pl

>>> Czytaj też: EBC o ustawie frankowej. "Ryzyko związane z kredytami walutowymi w Polsce nie jest systemowe"