"W trzecim kwartale działaliśmy na pełnych obrotach, a dynamika wyników finansowych jest prawie taka sama, jak przed pandemią. Z nawiązką odrobiliśmy straty z pierwszego półrocza i mieliśmy prawie 845 mln zł po 9 miesiącach 2021 r. W październiku też lataliśmy stosunkowo dużo ze względu na wydłużenie sezonu. Nie wykluczamy więc, że w całym roku nasze przychody przekroczą poziom 1 mld zł. Jeśli uda się to zrealizować, to będzie to oznaczać, że 2021 r. byłby trzecim najlepszym rokiem pod względem przychodów w naszej historii" - powiedział Polaniecki w rozmowie z ISBnews.

W jego ocenie, będzie to osiągnięcie "tym donioślejsze", że w pierwszej połowie roku firma zmagała się z istotnymi ograniczeniami lotów włącznie z dwumiesięcznym lockdownem w Polsce.

Reklama

"Nie wiemy, co wydarzy się w najbliższych tygodniach w związku z kolejną mutacją wirusa, ale biorąc pod uwagę wszystkie okoliczności, będzie to dobry rok w naszym wykonaniu. Poza tym, mamy nadzieję, że władze różnych krajów przećwiczyły już procedury awaryjne związane z pandemią i przestaną działać panicznie i niespójnie" - dodał prezes.

Ocenił, że III kwartał dla Enter Air był bardzo dobry i zbliżony do tego co wypracowywano jeszcze dwa lata temu.

"Pasażerowie chętnie wrócili do latania na kierunkach wakacyjnych. Gdyby nie pojawiające się w mediach informacje o pandemii, można by stwierdzić, że był to prawie normalny letni sezon. Wykorzystywaliśmy całą dostępną flotę, czyli 26 maszyn, w tym dwa pozyskane przed sezonem Boeingi 737-800 i dwa Boeingi 737 MAX 8. Te ostatnie maszyny swoimi zdolnościami operacyjnymi, niskim zużyciem paliwa i komfortem dla pasażerów po raz kolejny udowodniły słuszność decyzji o ich zakupie. Kolejne 6 samolotów, które mamy zamówione będą dostarczone w 2025 i 2026 roku" - wskazał Połaniecki.

Ocenił, że podczas pandemii Enter Air umocnił pozycję rynkową.

"Nasza oferta charakteryzująca się niskim kosztem i pewnością lotu jest atrakcyjnym produktem zarówno dla polskich, jak i zagranicznych touroperatorów. Zapotrzebowanie na loty w Polsce w sezonie letnim było bardzo duże, a sytuacja za granicą nadal była niepewna, dlatego zdecydowaną większość operacji wykonywaliśmy z polskich lotnisk. Nie zostawiliśmy nigdy biur podróży w potrzebie, a ponieważ czasy są nadal niepewne, nasze partnerskie podejście i elastyczność są mocno w cenie" - powiedział prezes.

Spółka nie obawia się we wejścia na rynek czarterowy przewoźników rozkładowych.

"Przez wiele lat zbudowaliśmy sprawdzony, elastyczny i co bardzo ważne nisko-kosztowy model biznesowy. Najlepszą barierą wejścia na rynek jest cena, dlatego zawsze trzymamy niskie marże. Nie oglądamy się więc na konkurencję. Staramy się skupiać na swoimi biznesie i dostarczaniu usługi, która jest opcją pierwszego wyboru dla naszych partnerów z którymi współpracujemy od wielu lat.

Prezes krytycznie ocenia podwyżki opłat lotniskowych.

"W czasie, kiedy po pandemii rynek przewozów lotniczych powinien być stymulowany do odbudowy i tworzenia popytu, który kiedyś zapełni CPK, dzieje się coś zupełnie odwrotnego i klienci są zniechęcani do latania. Zapewne ma to związek z wydaniem przez PPL w czasie pandemii kilkuset milionów na lotnisko w Radomiu, z którego pasażerowie niespecjalnie chcą latać. Na prawdę 1000 razy lepiej było zostawić te pieniądze w PPL i zainwestować w stymulację odbudowy ruchu na Chopinie" - podsumował Polaniecki.

Enter Air jest największą prywatną linią lotniczą działającą w Polsce. Przewoźnik posiada sześć stałych baz operacyjnych w Warszawie, Katowicach, Poznaniu, Wrocławiu, Paryżu i Zurychu oraz kilka baz sezonowych. Jest notowany na GPW od 2015 roku.

Sebastian Gawłowski

(ISBnews)