W wykazie prac legislacyjnych i programowych rządu zamieszczono informację o planowanym rozporządzeniu Rady Ministrów zmieniającym rozporządzenie w sprawie warunków i trybu udzielania przez Skarb Państwa poręczeń kredytów bankowych zaciągniętych przez Korporację Ubezpieczeń Kredytów Eksportowych Spółkę Akcyjną oraz udzielania i umarzania pożyczek ze środków budżetu państwa. W wyjaśnieniu wskazano, że w związku z wybuchem wojny, wywołanej agresją Federacji Rosyjskiej na Ukrainę, przewiduje się "bardzo znaczący wzrost wypłat z tytułu umów ubezpieczeń eksportowych i gwarancji ubezpieczeniowych" zawartych przez KUKE. Zaangażowanie korporacji w znacznej mierze skoncentrowane jest bowiem na rynku rosyjskim, ukraińskim i białoruskim.

„Nie da się na razie dokładnie ocenić, jaka będzie ostateczna kwota wypłaconych przez KUKE odszkodowań będących konsekwencją rosyjskiej agresji na Ukrainę. Na pewno firmy, które ubezpieczyły swoją sprzedaż na wschód, nie stracą. W ubiegłym roku KUKE ubezpieczyła 5 proc. polskiego eksportu do Ukrainy, czyli transakcje o wartości 4 mld zł, nieco mniejszy odsetek do Rosji i prawie 15 proc. do Białorusi” - powiedział PAP prezes KUKE Janusz Władyczak.

Jak wyjaśnił, obecnie do KUKE spływają głównie wnioski o interwencję, bo zgodnie z warunkami ubezpieczeń polscy eksporterzy korzystający z ochrony w KUKE zwracają się o pomoc w windykacji należności od kontrahentów. Wnioski o odszkodowanie mogą zostać złożone, gdy miną 60- lub 90-dniowe terminy przewidziane na te procedury.

„W zdecydowanej większości przypadków działania windykacyjne nie przynoszą rezultatu. Ale po stronie ukraińskich odbiorców, którzy mają problem z regulowaniem zobowiązań, jest duża wola, by zapłacić, gdy sytuacja się ustabilizuje, a biznes będzie mógł normalnie funkcjonować. Więc część naszych klientów wydłuża terminy i nie domaga się obecnie spłaty” – powiedział Władyczak.

Reklama

Zwrócił uwagę, że inaczej sytuacja wygląda w przypadku rynków rosyjskiego i białoruskiego.

„Inaczej jest w Rosji, gdzie część odbiorców wykorzystuje fakt nałożenia sankcji przez Zachód do odmowy zapłaty za przysłane towary, tłumacząc się rządowymi obostrzeniami czy wyłączeniem ich banków z systemu SWIFT. Jednak zdarza się, że i stamtąd dochodzą przelewy. Białoruscy importerzy starają się generalnie podtrzymać relacje z polskimi partnerami, ale - czy to z powodu restrykcji czy też zachwiania ich sytuacji finansowej - nie regulują zobowiązań” – stwierdził prezes KUKE.

Przyznał, że sytuacja na tych rynkach zmienia się dynamicznie.

„Największe natężenie spływu wniosków od klientów zanotowaliśmy w marcu, po czym w ostatnich kilku tygodniach nastąpił wyraźny spadek. Po pierwszym szoku wywołanym rosyjską napaścią, spora część ukraińskich firm odbudowuje działalność, choć wiadomo, że mają ogromne problemy z płynnością i trudno im liczyć na wsparcie ze strony banków, które także przeżywają kłopoty. Ale nasi klienci mają tego świadomość i nadal wysyłają towar do dobrze sobie znanych i wiarygodnych odbiorców, czasem też udzielając kredytu kupieckiego, choć raczej na bardzo krótkie terminy” – powiedział prezes KUKE.

Jak wskazał, w ubiegłym roku wartość odszkodowań związanych z Rosją, Białorusią i Ukrainą wyniosła zaledwie 4,5 mln zł, z czego głównie chodziło o Ukrainę.

„Jednak był to drugi rok nadzwyczajnie niskiej szkodowości w skali całego świata, co wynikało z warunków związanych z pandemią. W tym roku na wszystkich rynkach można spodziewać się wzrostu niewypłacalności, ponieważ rządowe programy wsparcia w większości państw zostały wygaszone, a obecny wzrost kosztów działalności firm odciśnie swoje piętno na ich kondycji” – powiedział prezes KUKE.