Obrona chciała uniewinnienia od zarzutu sprowadzenia niebezpieczeństwa dla życia lub zdrowia wielu osób, poprzez spowodowanie zagrożenia epidemiologicznego; prokuratura - dodatkowej kary 5 tys. zł grzywny. Sąd apelacyjny oddalił obie skargi, utrzymując wyrok pół roku więzienia w zawieszeniu na dwa lata.

Suwalska prokuratura zarzuciła przedsiębiorcy, że - w ramach działalności gospodarczej prowadzonej w Wiżajnach (Podlaskie) - działając na zlecenie innych osób (w tym wypadku państwa młodych) i wbrew obowiązującym wówczas przepisom, zorganizował 17 kwietnia 2021 roku w Suwałkach uroczystość weselną, w której uczestniczyły co najmniej 43 osoby (licząc gości weselnych, nowożeńców i obsługę), z udostępnieniem miejsca do tańca i podawaniem posiłków gościom przy stołach.

Śledczy opierali się na rozporządzeniu Rady Ministrów z 19 marca 2021 roku, w sprawie ustanowienia określonych ograniczeń, nakazów i zakazów w związku z wystąpieniem stanu epidemii koronawirusa i zapisie z tego rozporządzenia o tym, że maksymalna liczba uczestników imprezy masowej nie może być większa, niż pięć osób.

W ocenie prokuratury, w tej sytuacji - organizując takie weselne przyjęcie z udziałem ponad 40 osób - przedsiębiorca sprowadził niebezpieczeństwo dla zdrowia lub życia wielu osób, poprzez szerzenie się choroby zakaźnej wywołanej COVID-19.

Reklama

Sąd odwoławczy przyznał, że sprawa jest nietypowa i wymagała szczegółowej analizy wszelkich jej okoliczności, również posiłkowania się danymi, których apelacje nie obejmowały.

Przedsiębiorca został skazany w oparciu o art. 165 par. 1 pkt 1 Kodeksu karnego, który mówi o odpowiedzialności karnej za sprowadzenie niebezpieczeństwa dla życia lub zdrowia wielu osób albo dla mienia w wielkich rozmiarach poprzez szerzenie się choroby zakaźnej.

Jak wyjaśniał sędzia Jerzy Szczurewski, skutkiem nie musi być zachorowanie na koronawirusa, a - w tym konkretnym przypadku - szerzenie się choroby zakaźnej i samo wystąpienie takiego niebezpieczeństwa pandemii. Przestępstwo to może być popełnione umyślnie lub nie. Sąd ocenił, że w przypadku przedsiębiorcy można mówić o działaniu umyślnym.

W ustnym uzasadnieniu wyroku sędzia Szczurewski podkreślał, że istotą sprawy nie było niekonstytucyjność przepisów rozporządzenia Rady Ministrów, na co zwracał w swojej apelacji uwagę obrońca, ale faktyczny stan zagrożenia pandemią.

"Rzecz nie w niekonstytucyjności przepisu zakazującego organizacji imprez, lecz w ocenie faktycznie istniejącego stanu zagrożenia szerzenia się choroby zakaźnej. Faktycznego istnienia pandemii, a w konsekwencji - ogromnego zagrożenia dla życia i zdrowia wielu ludzi" - mówił sędzia Szczurewski.

Przywoływał dane statystyczne dotyczące skali pandemii w tamtym czasie; mówił, że są "druzgocące" i oddają stopień zagrożenia szerzenia się pandemii w owym czasie. "Jeżeli bierzemy się za organizację tej imprezy, to trzeba robić to przy wypełnieniu wszelkich wymogów, by zapobiec jakiejkolwiek zachorowalności" - mówił sędzia.

Zwracał uwagę, że w trakcie wesela nie przestrzegano zaleceń sanitarnych, choćby takiego, by wszystkim wchodzącym na salę zmierzyć temperaturę ciała, co było wtedy powszechnie stosowane w miejscach publicznych.

Odwołując się do ustaleń sanepidu, sędzia Szczurewski mówił, że sama impreza odbywała się w "warunkach partyzanckich": zamknięta była brama na posesję i główne wejście, a goście mieli zachowywać się cicho. Zaznaczył przy tym, że gdyby można było mówić o nieumyślności działania oskarżonego, możliwe byłoby nawet odstąpienie od wymierzenia mu kary.

Sąd nie zgodził się z wnioskiem prokuratury, by przedsiębiorcę ukarać dodatkowo grzywną w wysokości 5 tys. zł. Sędzia Szczurewski mówił, że branża gastronomiczna i turystyczna zostały najbardziej dotknięte skutkami pandemii. "Działanie oskarżonego nie było nastawione na uzyskanie stricte korzyści majątkowej, lecz na utrzymanie się na rynku, utrzymanie miejsc pracy, krótko mówiąc - na przeżycie" - powiedział.(PAP)

autor: Robert Fiłończuk