W ostatnich latach polski sektor kosmiczny nie tylko znacząco się rozwinął, ale również wzmocnił swoją pozycję w Europie. Według szacunków wartość sektora może sięgać nawet 12,5 mld zł. Jak Pan ocenia dzisiejszą pozycję naszego kraju na mapie Starego Kontynentu?

Na przestrzeni ostatnich lat zarówno Polska, jak i funkcjonujące w niej przedsiębiorstwa z sektora kosmicznego osiągnęły spory sukces.W kraju działa obecnie ponad 400 firm i instytutów związanych z kosmosem, które łącznie tworzą około 12 000 miejsc pracy. Co ważne, aktywność polskiego sektora kosmicznego i wkład w międzynarodowe programy stale rośnie. Od 2015 roku – jako sektor – zdobyliśmy 595 kontraktów z Europejskiej Agencji Kosmicznej (ESA) o łącznej wartości 270 mln euro. Tylko w 2022 roku suma zamówień ESA realizowanych przez polskie podmioty wzrosła do 23,47 mln euro i osiągnęła dwukrotnie większą wartość niż rok wcześniej. W roku 2024 wartość kontraktów jakie ESA zawarła z polskimi firmami sektora kosmicznego wynosiła już 87 mln euro. To świadczy o stabilnym wzmacnianiu pozycji Polski jako aktywnego uczestnika globalnego rynku technologii kosmicznych. Widzimy to także z perspektywy Eycore. Dziś, przed krajem i całym polskim przemysłem stoi olbrzymia szansa na przejście od bycia podwykonawcą do roli dostawcy kluczowych technologii. Jeżeli w pełni wykorzystamy europejskie programy, Polska może stać się jednym z filarów bezpieczeństwa kosmicznego w całej UE.

Wśród obecnych szans dla Polski najczęściej wymienia się program European Resilience from Space (ERS) a także EOGS. Dlaczego są one tak ważne?

ERS to inicjatywa Europejskiej Agencji Kosmicznej, która może być rozumiana jako pierwszy etap jeszcze większego programu EOGS, który będzie prowadziła Komisja Europejska w kolejnej perspektywie finansowej EU. Celem ERS oraz EOGS jest wzmocnienie odporności i bezpieczeństwa Europy poprzez rozwój niezależnych zdolności kosmicznych, zapewniających bezpieczny, ciągły i szybki dostęp do danych satelitarnych na potrzeby m.in. zarządzania kryzysowego, monitorowania środowiska, ochrony infrastruktury krytycznej, reagowania na katastrofy naturalne oraz wsparcia polityki bezpieczeństwa i obrony.

Najważniejszym komponentem inicjatywy jest program Earth Observation Governmental Service (EOGS), czyli usługa obserwacji Ziemi przeznaczona dla administracji publicznej państw członkowskich Unii Europejskiej. W tym obszarze UE planuje przeznaczyć nawet 20 mld euro na pozyskanie satelitów i systemów naziemnych w latach 2028-2034. Polska, aby uzyskać pełny dostęp do udziału w programie, powinna przeznaczyć dodatkowo – ponad swój zadeklarowany obecnie wkład – około 200 mln euro. Środki te należy jednak traktować jako inwestycję. Po pierwsze, tego rodzaju działanie zapewni nam wpływ na architekturę bezpieczeństwa wschodniej flanki. Po drugie, każda wpłacona złotówka wraca do gospodarki w postaci kontraktów dla polskiego przemysłu. Inne kraje doskonale zdają sobie sprawę z wagi programu ERS, dlatego np. Hiszpania już teraz zadeklarowała wkład ponad 300 mln euro na ten program. My również powinniśmy wejść na podobny poziom, aby nie zostać zmarginalizowani.

Mówimy o naprawdę sporych kwotach. Skąd na to wszystko wziąć środki i jak zapewnić, że faktycznie zostaną one dobrze wydane?

W przypadku Polski sumaryczna kwota dodatkowego zaangażowania wyłącznie w obszarze kosmicznej obserwacji Ziemi powinna zostać zadeklarowana na poziomie ok. 200 mln EUR. Należy jednak podkreślić, że budżet inicjatywy ERS pochodzi wprost ze środków Europejskiej Agencji Kosmicznej, na którą wpłacają wszystkie państwa je tworzące. Co więcej, w przypadku tej inicjatywy wysokość zadeklarowanego wkładu równa się przybliżonej wartości satelit i technologii, które dane państwo wyprodukuje. Dla polskiego przemysłu oznacza to olbrzymi skok rozwojowy, który może wynieść krajowe przedsiębiorstwa do tzw. „pierwszej ligi”.

W kontekście pochodzenia środków wystarczy spojrzeć na kraje takie jak Hiszpania i Portugalia. Oba te państwa dopatrzyły się możliwości finansowania swojego wkładu w ERS poprzez wykorzystanie środków pochodzących z KPO. Zważywszy na nasze krajowe opóźnienia w wydawaniu funduszy z tego tytułu nadszedł czas na przeznaczenie brakujących środków na największy pro-obronny program kosmiczny Unii Europejskiej.

Czy tego rodzaju działanie przełoży się na całą gospodarkę?

Z perspektywy całego kraju i gospodarki oznacza to wyłącznie korzyści. Przede wszystkim utrzymamy istotną rolę Polski w programach obserwacji Ziemi oraz otworzymy dla przemysłu ścieżkę na nowe wielomilionowe zamówienia. Dodatkowo, środki te zostałyby spożytkowane na sektor, który dostarcza technologii „dual-use”, w całości wypełniających definicję tego słowa. A w końcu, środki pochodzące z KPO, które zwiększyłyby zaangażowanie naszego kraju w inicjatywę ERS, zaliczałyby się do wymaganego przez NATO pułapu 5% PKB zadeklarowanych na obronność.

Inicjatywa ERS to most technologiczny dla przyszłych programów Komisji Europejskiej. Pieniądze zainwestowane przez państwa będą więc wracać do ich gospodarek, pobudzać innowacyjność, służyć rozwojowi systemów bezpieczeństwa. Większa inwestycja konkretnego państwa w ten program będzie oznaczała więc lepsze przystosowanie tego systemu do potrzeb danego kraju. Z punktu widzenia Polski przystosowanie głównego europejskiego systemu satelitów rozpoznawczych do naszych krajowych potrzeb jest kluczowe. Jesteśmy bowiem państwem flankowym – zarówno UE, jak i NATO. Zwiększenie puli środków finansowych wzmocni również naszą pozycję w negocjacjach związanych z tworzeniem ram przyszłych zamówień UE w obszarze defence & space sięgających w propozycji Wieloletnich Ram Finansowych UE na lata 2028-2034 nawet 131 mld euro.

Jak zatem wyobraża Pan sobie rolę Polski i Eycore w europejskiej przestrzeni kosmicznej za 10 lat?

Od wiosny tego roku w Polsce prowadzony jest program satelitarny pn. Camila, który zakończy się w 2028 roku dostawą 4 wykonanych w 90% w Polsce i przez polskie podmioty satelitów obserwacyjnych (SAR). Są one idealnie przystosowane do inicjatywy ERS i wypełnienia polskich potrzeb operacyjnych. Równolegle rozwijane są polskie wojskowe programy satelitarne. Dostęp do środków inicjatywy ERS zapewniłby Polsce paliwo wystarczające do bycia jednym z liderów satelitów obserwacyjnych w Europie.

Widzę więc Polskę jako państwo, które nie tylko kupuje zdolności satelitarne z Finlandii, Francji czy Niemiec, ale je współtworzy. Które ma własne konstelacje, współuczestniczy w programach UE i zapewnia bezpieczeństwo regionu. A Eycore? Chcemy być jednym z filarów europejskich satelitarnych technologii radarowych, firmą, która pomaga budować odporność i innowacyjność Polski oraz Europy.

Jakich działań naszego rządu w najbliższej perspektywie oczekuje przemysł kosmiczny, aby Polska faktycznie nadążała za rozwojem tak przyszłościowej branży?

W Polsce wciąż istnieje realna możliwość przeprowadzenia ostatniej rewizji KPO i przekazania nadwyżek finansowych na największy pro-obronny program kosmiczny Unii Europejskiej, co mogłoby znacząco wzmocnić nasz potencjał technologiczny i bezpieczeństwo. Wymaga to jednak działania administracyjnego w postaci podpisania umowy na przestrzeni najbliższych 3 miesięcy. To z kolei oznacza wytężoną pracę.