GUS podał, że „kakao i czekolada w proszku” były droższe w grudniu 2021 r. o 3,1 proc. niż rok wcześniej. Danych tylko o czekoladzie nie zebrano, ale i ona kosztuje zapewne więcej. Na jej cenę na pewno wpływa ogólny wzrost kosztów w wyniku inflacji, choć w kręgu możliwych powodów jest też LID.

Gdyby pisać ten skrót małymi literami, byłaby z tego po angielsku pokrywka. Taka, która zapobiega ucieczce, ale nie pary z garnka, ale pieniędzy od rolników uprawiających kakaowce. LID to Living Income Differential, czyli przymusowa dopłata do ceny ziaren kakao nałożona w 2020 r. przez rządy dwóch głównych światowych plantatorów, tj. Wybrzeża Kości Słoniowej (WKS) i Ghany. Rozwiązanie to ma zwiększyć dochody rolników dostarczających kakao, które jako surowiec jest towarem–bieda.

Z tych dwóch krajów pochodzi niemal 2/3 światowych zbiorów ziaren kakao, dziś to 5 mln ton rocznie. Wskaźnik jest mylący, bowiem część krajów, gdzie też uprawia się masowo kakaowce (głównie Brazylia czy Indonezja) zużywa prawie całe ziarno na potrzeby krajowe, a zatem faktyczny udział Afryki Zachodniej, w tym zwłaszcza WKS i Ghany, w aktywnym rynku światowym sięga aż 80 proc.

Faktyczny udział Afryki Zachodniej, w tym zwłaszcza WKS i Ghany, w aktywnym rynku światowym sięga aż 80 proc.
Reklama

Kakao równa się czekolada, inne wyroby są mniej istotne. Światowy rynek czekolady był w 2020 r. wart ok. 125 mld dolarów i stale rośnie, średnio o 5 proc. rocznie. Według prognoz (IMARC Group) w latach 2021–2025 wzrośnie o prawie 42 mld dol. Wprawdzie czekolada nie jest produktem tak ekskluzywnym jak kawior astrachański czy homary z mórz wokół Alaski i Kamczatki, ale nie jest też dla biednych ludzi. Zagryza ją głównie miliard zamożnych i niegłodnych mieszkańców tzw. Północy.

Wzrost spożycia czekolady w świecie nie czyni takich spustoszeń w środowisku jak hodowla czy przemysłowe połowy ryb morskich, ale szkody są duże. Kakaowce owocują obficie jedynie przez ok. 15 lat. Utrzymanie ciągłości zbiorów i ich powiększanie wymaga równoległego zakładania nowych plantacji. W rezultacie, według wiarygodnych szacunków, w latach 2001–2015 Ghana wycięła z powodu kakao aż 1/3 swych lasów tropikalnych, a WKS jedną czwartą.

Drzewami i krzewami kakaowców zajmuje się dziś 5–6 mln rolników z tropików, których udział w podziale korzyści sięga jedynie od 6,6 do 11 proc. całkowitych przychodów ze sprzedaży wyrobów wytwarzanych z kakao. Producenci i detaliści sprzedający wyroby czekoladowe zatrzymują ok. 75 proc., reszta to podatki, transport, środki produkcji.

Z powyższą kalkulacją współgra wyliczenie, że rolnik otrzymuje zazwyczaj za ziarno kakao mniej niż 10 centów z każdego jednego dolara ceny światowej. Potwierdzeniem tej oceny może być proporcja między rynkiem czekolady wartym ok. 125 mld dolarów, a rynkiem ziarna kakao szacowanym na ok. 12 mld dolarów. Wiedzieć też trzeba, że ceny skupu płacone rolnikom są istotnie mniejsze od rynkowych cen ziarna.

Korzyści rolników (bezpośrednich plantatorów) są więc drobne, choć na miarę życia i przetrwania. Z powodu niskich cen skupu uprawa kakaowców to zajęcie, którego podejmuje się głównie wiejska biedota. Stąd duży udział w tej pracy dzieci i mały stopień zorganizowania plantatorów, co jest przecież wyjściowym warunkiem upominania się o swoje. A jest o co.

Ruch „Living Income Community in Practice” popularyzuje problem nierównomiernej dystrybucji zysków wśród wszystkich uczestników łańcucha dostaw danego surowca.

Chodzi o wypełnienie luki (income gap) między dochodem zapewniającym godziwe (w tamtejszych warunkach) utrzymanie rodziny składającej się z dwóch dorosłych i trójki dzieci a dochodem rzeczywistym pochodzącym z działalności rolniczej, w tym prowadzonej na własny użytek (net farm income), pozarolniczej (net off farm income) i okazjonalnej aktywności zarobkowej (other income).

W przypadku rolników uprawiających kakaowce w Ghanie przeciętny miesięczny dochód zapewniający godziwe bytowanie w tamtejszych warunkach powinien wynieść w marcu 2020 r. równowartość 312 dolarów, czyli 2,05 dolary na osobę dziennie. Rzeczywisty dochód statystycznej rodziny stanowi mniej więcej połowę tej wielkości, a więc wynosi ok. 1 dolara dziennie na osobę. Inne źródło podaje, że w Ghanie roczny dochód rodziny na poziomie living income powinien wynosić prawie 5000 dolarów rocznie, ale osiąga go jedynie 9,4 proc. rodzin, a mediana rzeczywistego dochodu gospodarstwa wynosi tam tylko ok. 1800 dolarów rocznie.

Dysonans między błogostanem po spożyciu relatywnie niedrogich na Zachodzie czekoladek, a znojem i nędzą biedaków dostarczających surowca stawał się nieznośny. W 2010 r. pod auspicjami UNCTAD (organu pomocniczego Organizacji Narodów Zjednoczonych, mających wspierać kraje rozwijające się) doszło do porozumienia państw wytwórców i państw konsumentów, w tym UE, w celu zwiększenia poprawy życia rolników utrzymujących się ze zbiorów ziaren kakao oraz dążenia do równowagi ekologicznej w tym obszarze globalnego rolnictwa.

Wcześniej, na fali tzw. ekonomii społecznej powstał ruch sprawiedliwego handlu (Fair Trade). Jego celem jest wspieranie producentów z Południa przez firmy z Północy. System obejmuje głównie produkty spożywcze, takie jak np. kawa, herbata, kakao właśnie, cukier trzcinowy, owoce południowe, orzechy itp., ale także kwiaty doniczkowe i cięte, piłki sportowe, bawełnę, drewno, złoto. Firmy biorące w nim udział płacą składki za prawo używania znaku Fairtrade, a wpływy z tego tytułu są przeznaczane na pomoc dla rolników i wytwórców. Podstawowe znaczenie ma jednak składka (premium) – określona kwota dodawana do ceny rynkowej. Np. w 2019 r. Fair Trade wymógł podniesienie minimalnej gwarantowanej ceny kakao (floor price) z 2000 do 2400 dolarów za tonę i dołożył do niej górką dodatek w wysokości 240 dolarów za tonę, który w roku poprzednim wynosił ich 200. Wada – cena wypłacana rolnikom ma zbyt luźny związek z ceną rynkową.

„The Guardian” podał kilka lat temu, że w 2017 r. wartość sprzedaży produktów uzyskanych od 1,66 mln rolników, które były certyfikowane znakiem Fairtrade mogła wynieść 9 mld dolarów, a liczba firm uczestniczących w systemie ok. 2400. Od tego czasu sporo firm jednak ubyło, teraz ma ich uczestniczyć ok. 1800. Polski oddział Fairtrade podaje, że w 2020 r. wartość sprawiedliwej sprzedaży wyniosła na naszym rynku 119 mln euro. W 84 proc. były to produkty z kakao, a w 14 proc. kawa. Wartości wyglądają na całkiem pokaźne, ale w rzeczywistości są mikroskopijne. FAO wyliczyła, że globalna wartość dodana wytworzona w rolnictwie wyniosła w 2018 r. 3,4 bilionów (3400 miliardów) dolarów.

Jak zwykle, są orędownicy i krytycy tego rodzaju interwencji. Jeśli oceniać beznamiętnie, to wielkie firmy zachodnie raczej nie zamieniły się w towarzystwa dobroczynne, uznały jednak potrzebę poprawy swego wizerunku. Wskutek zabiegów ruchu Fair Trade dostrzegły równolegle nowy krąg wrażliwych konsumentów, których dodatkowe przekonanie do konkretnych produktów dobrze wpłynęłoby na ich własne przychody i zyski, zwłaszcza że ludzie czuli na niedolę skłonni są płacić przy kasie sklepowej więcej niż ci małoduszni.

Słowo małoduszność lub bezduszność jest na miejscu, bowiem pozyskiwanie kakao przypomina schemat znany z historii wytwarzania trzciny cukrowej. Jej pozyskiwanie w celu lukrowania codzienności Europejczyków i Amerykanów z USA kosztowała zdrowie i życie kilkuset tysięcy niewolników porywanych z Afryki. Rzekoma analogia mocno na wyrost, ale coś jest na rzeczy. Rządy w Abidżanie i Akrze posłuchały więc rad organizacji dążących do postępu i na sezon 2020/2021 wprowadziły obciążenie LID w celu podniesienia zbyt małych dochodów gospodarstw rolnych, dla których zysk ze sprzedaży ziarna kakao to główne źródło utrzymania.

Opłata LID wynosi 400 dolarów na tonę i jest doliczana do aktualnej ceny rynkowej w formule FOB, czyli bez kosztów transportu kakao do portu przeznaczenia. Nie jest to kwota bagatelna. Ceny kakao są chwiejne. W ostatnich pięciu latach przed wdrożeniem LID zmieniały się w przedziale od prawie 1800 dolarów za tonę w maju 2017 r. do nieco ponad 3000 dolarów w listopadzie 2020 r. Na Wybrzeżu Kości Słoniowej bazowa, gwarantowana cena eksportowa wynosi teraz 2600 dolarów za tonę, w tym 400 dolarów to LID.

LID ma zwiększyć dochody rolników dostarczających kakao, które jako surowiec jest towarem–bieda.

Wbrew potencjalnym wyobrażeniom pięknoduchów, system nie działa w najprostszy możliwy sposób – do wioski nie przyjeżdża na skuterze kasjer i nie wypłaca po 400 dolarów za każdą tonę ziarna. Mechanizm jest zinstytucjonalizowany. WKS i Ghana mocno regulują swoje rynki. Głównym instrumentem jest wspomniana już cena gwarantowana wyznaczana na wypadek znacznego obniżenia cen rynkowych. W latach gdy ceny utrzymują się na przewidywalnych poziomach, prowadzone są natomiast rutynowe działania służące ograniczaniu wahań cen i podnoszeniu jakości ziaren.

Raz do roku, na podstawie transakcji zawieranych po rozpoczęciu nowych zbiorów wyznaczana jest zatem jednolita, krajowa cena skupu. W ten sposób chronieni są najsłabsi producenci zdani w innym wypadku na łaskę i niełaskę kupców. Częścią systemu państwowego jest kontrola jakości zbiorów i certyfikacja, prace badawczo-rozwojowe, dostawa środków ochrony, nawozów i standardowych worków, transport z plantacji do magazynów itp. Kosztów tego wsparcia nie pokrywa manna z nieba, więc rolnicy otrzymują zapłatę mniejszą od ceny rynkowej/światowej – w ostatnich latach ok. 70 proc. jej wysokości i mniej.

Na ostateczne rozliczenia pierwszego (i być może jedynego) roku działania mechanizmu LID jest za wcześnie, ale już ocenia się, że jego wprowadzenie zwiększyło wypłaty dla rolników o 20–30 proc. w porównaniu z sezonem 2019/20, czyli przed wprowadzeniem LID. Zadziałało, czemuż nie pójść za ciosem? Nie jest to jednak takie proste.

Rynek kakao wygląda na rynek producenta, ale to w dużej mierze pozory. Koncerny spożywcze mają zapasy, a ziarno najlepiej przerobić jak najszybciej, bo prędko traci część walorów, zaś przerób to domena wytwórców czekolady. Zbyt duży LID mógłby ograniczyć popyt krótkookresowy, zwłaszcza jeśli podaż oferowana przez producentów z innych państw jest wystarczająca. Cios zostałby zadany, ale nie temu w kogo był wymierzony. Straciliby rolnicy pozbawieni przychodu, bo ich kraje są zbyt biedne, żeby zapewnić im wystarczającą pomoc na czas kryzysu. Dlatego część przychodów z LID ma finansować interwencje – jeśli cena bazowa spadnie poniżej rzeczywistych cen eksportowych rolnicy otrzymują wyrównanie z funduszu rządowego. Z kolei, jeśli ceny realne przekroczą 2900 dolarów, to nadwyżki ponad tę kwotę zasilają tenże fundusz.

Rynek kakao wygląda na rynek producenta, ale to w dużej mierze pozory.

Zmiana na korzyść rolników miałaby mocniejsze podstawy, gdyby opłata LID była stosowana przez wszystkie kraje. Ograniczona w zasięgu do kakaowego duopolu (WKS i Ghana) może sprawić, że lepsze jakościowo i sprzedawane w sposób „społecznie odpowiedzialny” ziarno kakao uzyskiwane dzięki wsparciu finansowemu zacznie wypychać z rynku ziarno z państw trzecich, tj. spoza WKS i Ghany. Jednym się zatem polepszy, a innym pogorszy. Możliwy jest też inny obrót spraw, kiedy różnice jakościowe byłyby niewykluczające i rosłyby udziały rynkowe państw niestosujących LID.

Możliwe są także inne konsekwencje LID. Wzrost ceny uzyskiwanej przez rolników jest zazwyczaj bardzo silną zachętę do powiększania areałów upraw kosztem dziewiczych lasów tropikalnych oraz innych terenów niezagospodarowanych lub wykorzystywanych przez człowieka sporadycznie. W naszych warunkach świetną ilustracją tej zależności jest tzw. cykl świński. Naturalną konsekwencją wzrostu areałów i zbiorów może być spadek cen rynkowych, które zniwelują lub bardzo zmniejszą dochodowy efekt LID i/lub spowodują zmniejszenie dochodów podatkowych państw (np. z tytułu cła eksportowego). Mniejsza siła finansowa i uboższe organizacje producenckie, które utrzymują się generalnie z procentu od sprzedaży, to gorsze wsparcie agrotechniczne, a więc niedoinwestowane plantacje i niższa jakość ziaren.

No i skala. Obecna stawka LID w wysokości 400 dolarów ma na celu podniesienie dochodów rolników do 1820 dolarów za tonę kakao. Pełnego sukcesu jednak nie będzie, nawet jeśli uda się osiągnąć ten poziom. Według różnych ocen godne życie (living income) zapewniałaby dziś zapłata na rękę rolnika w wysokości 2100–2200 dolarów (Fairtrade), a nawet 3166 dolarów za tonę (Cocoa barometer, 2020).

Według Banku Światowego, aż ponad połowa rodzin z Wybrzeża Kości Słoniowej utrzymujących się z uprawy kakao żyje poniżej tamtejszego progu ubóstwa.

Szacunek ten znajduje potwierdzenie w źródłach, które trudno posądzić o łzawy aktywizm. Według Banku Światowego, aż ponad połowa rodzin z Wybrzeża Kości Słoniowej utrzymujących się z uprawy kakao żyje poniżej tamtejszego progu ubóstwa. Nieco wcześniejsze dane dla tej samej grupy w Ghanie mówiły o ok. jednej czwartej rodzin „pod kreską”. Dorośli są zmuszeni korzystać z pracy swoich dzieci. Tworzy się błędne koło, ponieważ najmłodsi zaniedbują edukację, która daje jedyną i w dodatku niepewną szansę wyrwania się z biedy.

Producenci czekolady robią dobrą minę, ponieważ wobec uzasadnienia wprowadzającego LID z jednej strony oraz z analizy podziału korzyści w łańcuchu dostaw od rolnika do detalisty z drugiej, otwarta krytyka byłaby hipokryzją. W 2020 r. FAO ogłosiła studium dotyczące struktury kosztów i podziału marży uzyskiwanej na czekoladzie w realiach roku 2018 (Comparative study on the distribution of value in European chocolate chains). Wartość tabliczek ciemnej czekolady sprzedawanej we Francji wynosiła wtedy 9,32 euro/kg. Z tej sumy detal brał dla siebie 3,44 euro, producenci wyrobu – 3,45 euro, kupcy i konfekcjonerzy ziarna – 1,22 euro oraz rolnicy – 1,05 euro. Marża wytwórców wynosiła średnio 88 eurocentów na kilogramie tabliczek ciemnej czekolady, a detalistów – 78 eurocentów. Rolnicy nie otrzymują żadnej marży, muszą się zadowolić zapłatą za pracę.

Gdyby koncerny spożywcze zechciały przenieść koszty związane z wprowadzeniem LID na konsumentów, to cena tabliczki czekolady musiałaby pójść w górę o 1,5–2 proc.

Autorzy tego opracowania oszacowali także, że gdyby koncerny spożywcze zechciały przenieść koszty związane z wprowadzeniem LID na konsumentów, to cena tabliczki czekolady musiałaby pójść w górę o 1,5–2 proc. Wobec relatywnie niskiego poziomu cen detalicznych wyrobów czekoladowych, a więc istnienia sporej rezerwy na ewentualne podwyżki cen i/lub obniżki marż, argumenty wytaczane przeciw LID wydają się miałkie.

Byłoby lepiej, gdyby problem dysproporcji w podziale korzyści rozwiązał na dobre rynek, ponieważ interwencje instytucjonalne zawsze ulegają wypaczeniom, nawet jeśli płyną z najlepszego serca. Kończy się z reguły na tym, że kieszenie wypełniają ludzie nie z pól, a z gabinetów. Zaraz wypełznie korupcja, a także zwykła nieumiejętność rządzenia, a jednocześnie rynek efektywny nie jest przecież po to, żeby było sprawiedliwie. Tak więc u plantatorów kakao, jak biednie jest i było, tak biednie nadal będzie, chyba że mocniej ruszymy głową w ich imieniu.

Jan Cipiur, dziennikarz ekonomiczny, publicysta Studia Opinii