Firmą która sprzedaje w Chinach najwięcej smartfonów jest Apple. Dopiero kolejne miejsca zajmują producenci z tego kraju – Vivo, OPPO, Honor i Xiaomi. Wszystkie, oprócz Honora który de facto wskoczył w miejsce opuszczone przez Huawei, odnotowały bardzo duże spadki, w granicach 20 proc. rok do roku (2021 r. vs 2022 r.).

Generalnie branża smartfonów przeżywa dość poważny kryzys, a sprzedaż spada na całym świecie. Nawet Indie, które wydawały się niezagospodarowanym jeszcze do końca rynkiem z dużym potencjałem, poddały się temu trendowi. W pierwszym kwartale tego roku sprzedaż smartfonów spadała tam aż o 20 proc. rok do roku.

ikona lupy />
Shutterstock
Reklama

Nie ma się więc co dziwić, że coraz głośniej słychać głosy o tym, że Chińscy producenci będą się w najbliższej przyszłości koncentrować na ojczyźnie.

Xiaomi walczy z Honorem

Przykładem na to może być działanie Xiaomi. Chiński producent w globalnym ujęciu zajmuje trzecie miejsce, za Samsungiem i Apple. Ale w ojczyźnie nie idzie mu tak dobrze – jest dopiero piąty. Więc od jakiegoś czasu firma nie wyrusza ze wszystkimi swoimi urządzeniami za granicę, ale zachowuje je na wewnętrzny rynek. Tak było w zeszłym roku z modelem 12S Ultra. Pierwszym, przy którym Xiaomi oficjalnie współpracowało z marką Leica. Tą samą, która wcześniej pomagała Huaweiowi wspiąć się na fotograficzne szczyty. Mimo olbrzymiego zainteresowania tym smartfonem firma zdecydowała się sprzedawać go tylko w ojczyźnie. Prawdopodobnie wszystkiemu winny był… Honor, który szturmem zdobył rodzimy rynek, zastępując osłabionego Huaweia.

ikona lupy />
Bloomberg

Zresztą do dziś sytuacja właścicielska tych firm nie jest do końca jasna. Kiedyś Honor był marką należącą do Huawei, potem został wykupiony przez Chińskich inwestorów stając się niezależnym bytem. Dzięki temu nie obejmują go amerykańskie sankcje, a jego smartfony mają dostęp do usług Googla.

Firma działa bardzo agresywnie w ojczyźnie, gdzie już przegoniła Xiaomi. Stąd też „zatrzymanie” niektórych modeli przez tego drugiego producenta, by mieć czym konkurować z przeciwnikiem.

Chińskie od A do Z

O koncentracji na rynku chińskim mogą również świadczyć ostatnie wypowiedzi szefa Xiaomi ​​Lei Juna. Spytany o to, czemu jego firma nie produkuje małych smartfonów (te cieszą się popularnością na starym Kontynencie) odpowiedział, że to się po prostu nie opłaca. A dociekliwi internauci wyśledzili, że firma coraz mocniej stawia na dostawców z Chin. Np. ekrany do swoich urządzeń (tu potentatem jest Samsung) będzie zamawiać w Huaxing Optoelectronics. To właśnie ten producent jest odpowiedzialny za wyświetlacze w Xiaomi 13 Ultra, którego zresztą nie zobaczymy raczej w Polsce, a w Europie będzie tylko na wybranych rynkach.

ikona lupy />
Shutterstock / Dragon Images

Zdaniem wielu ekspertów chińscy producenci chcą się uniezależnić od dostawców z innych państw. Nie nastąpi to szybko, bo największym problemem będą procesory, produkowane głównie przez tajwańskie TSMC. Właśnie ta firma jest łakomym kąskiem dla Chin i to z jej powodu w zeszłym roku przed Tajwanem stanęło widmo agresji tego kraju. Sytuacja uspokoiła się dopiero po zdecydowanej interwencji USA, ale wciąż jest dość napięta. A TSMC będzie inwestować w nowe fabryki, m.in. w USA.

Zmiana polityki

Na rodzimym rynku skupiają się też inni producenci. W zeszłym roku swoją globalną strategię zrewidowało realme. Priorytetowymi określono rynki Chiński i Indyjski. Tam też wypuszczanych jest najwięcej nowych modeli. Europa, w tym Polska, zeszły na dalszy plan, co widać po wprowadzanych do nas, budżetowych urządzeniach.

Również OPPO i Vivo stawiają poza ojczyzną na urządzenia z niższych półek. Ten pierwszy producent nie zdecydował się na wejście do Europy z bardzo udanym OPPO Find N2 (choć wprowadził mniejszego Flipa). Nie wiadomo, czy swoje zaprezentowane ostatnio w Chinach składane urządzenia pokaże Vivo.

Biznes musi się opłacać

Dlaczego tak się dzieje? Oczywiście w grę może wchodzić polityka i niepewna światowa sytuacja. Ale pierwsze skrzypce na razie grają koszty. Właśnie dlatego firmy stawiają na rodzimych dostawców podzespołów – są tańsi niż ci zza granicy. Można też łatwiej ich kontrolować jeśli chodzi o jakość. Do tego są bardziej elastyczni jeśli chodzi o wielkość produkcji. I na końcu – nie trzeba ponosić gigantycznych kosztów transportu które sprawiają, że urządzenia sprzedawane w Europe są ostatnio bardzo drogie.

To wszystko sprawia, że w najbliższej przyszłości Europejski rynek mogą podzielić między siebie Samsung i Apple. A chińscy producenci zejdą na dalszy plan, stawiając na urządzenia z niższych półek cenowych.

ikona lupy />
Dziennik Gazeta Prawna

źródło