Odbudowa gospodarki Ukrainy po rosyjskiej inwazji została wyceniona przez Bank Światowy na 486 mld dol. Pod uwagę wzięto nie tylko zniszczenia budynków i innej infrastruktury, lecz także całościowy wpływ wojny na ukraińską gospodarkę. Jak wyliczył Bank Światowy, zniszczeniu lub uszkodzeniu uległo ok. 10 proc. ogółu zasobów mieszkaniowych, a także 8400 km dróg krajowych i prawie 300 mostów.
– Z naszych analiz wynika, że potrzebna jest mniejsza kwota – powiedział Bogdan Zawadewicz, dyrektor Biura Analiz Ryzyka Ekonomiczno-Geopolitycznego w Banku Gospodarstwa Krajowego, i zauważył, że ta podana przez Bank Światowy w ponad 70 proc. odnosi się do terenów wciąż okupowanych przez Rosję, lub znajdujących się bliżej linii frontu, na których projekty nie mogą być realizowane.
– Chyba że Ukraina je odzyska. W obecnej sytuacji kwota potrzebna na inwestycje jest niższa – podkreślił, dodając, że należy w związku z tym zmienić narrację z odbudowy materialnej Ukrainy, co wydaje się, według niego, raczej pieśnią przyszłości, na modernizację kraju.
– Ta dziś jest jak najbardziej realna. Jeśli chodzi o branże, to najpilniejszego wsparcia wymaga energetyka, transport i infrastruktura – dodał Bogdan Zawadewicz.
Jak wynika z analizy BGK, szacowane koszty odbudowy i modernizacji w 2024 r. wyniosą łącznie 15,3 mld dol. Najwięcej pieniędzy wymaga sektor przemysłu i usług – 3,6 mld dol. oraz mieszkalnictwa i mediów – 3,1 mld dol. Na kolejnych miejscach jest energetyka – 2,7 mld dol., infrastruktura społeczna i usługi – 2,4 mld dol., oraz transport i logistyka – 2,3 mld dol.
Natomiast jeśli chodzi o aspekt terytorialny, to spośród terenów znajdujących się pod kontrolą władz ukraińskich, największe potrzeby istnieją w obwodach: charkowskim, kijowskim i donieckim.
Leszek Gołąbiecki, wiceprezes zarządu, dyrektor wykonawczy spółki Unibep, stwierdził, że kwoty mogą być wyższe, zwłaszcza w przypadku infrastruktury, ponieważ drogi są zniszczone już za naszą granicą.
Czas wojny
Mustafa Najem, szef Państwowej Agencji Odbudowy i Rozwoju Infrastruktury Ukrainy, przyznał, że dziś, kiedy trwa wojna, trudno faktycznie mówić o odbudowie kraju. W ocenie kosztów należy na pewno wziąć pod uwagę kwestie gospodarcze, to, że są regiony okupowane przez Rosjan, jak Chersoń, gdzie dokładna skala zniszczeń jest trudna do ustalenia.
– Trzeba na pewno będzie odbudować domy, ale wyzwaniem na dziś i na przyszłość jest infrastruktura i logistyka. Ta jest potrzebna do tego, by kraj funkcjonował. Dziś eksport ma miejsce drogą lądową. Port morskie zostały zniszczone. Musimy więc modernizować sieć dróg. To nie tylko kosztowny proces, ale i trudny ze względu na brak zasobów – powiedział. I dodał, że wiele inwestycji nie da się też przewidzieć, dlatego zrobienie planu ewentualnej odbudowy jest ogromnym wyzwaniem. Dziś największe projekty to te, które były niezaplanowane. I podał przykład tamy, której wysadzenie pozbawiło 1,5 mln ludzi wody. Konieczna stała się więc budowa wodociągów, do tego w szybszym niż zwykle dla tego typu projektów czasie, czyli nie kilka lat, a kilkanaście miesięcy.
– Ważne na pewno będzie odbudowanie sieci dystrybucji energii. Potrzeba będzie nowych mostów, które uległy masowemu zniszczeniu. To są inwestycje, których potrzebujemy, by dalej prowadzić wojnę z Rosją. A do życia potrzeba nowych szkół, szpitali – zaznaczył i zachęcił inwestorów do przyjazdu do Ukrainy, by osobiście poznali skalę zniszczeń i zadecydowali, w jaki sposób mogą się przyczynić do odbudowy i modernizacji kraju.
– Zachęcam do współpracy z ukraińskim biznesem. Ten wciąż działa. Jest już wiele międzynarodowych firm, które prowadzą działalność w Kijowie. Nie angażują się jeszcze w realizacje konkretnych projektów, ale analizują rynek i jego potrzeby, by ruszyć z inwestycjami, gdy tylko będzie to możliwe – uzupełnił. Zaznaczył, że w Ukrainie są nowe procedury przetargowe, jest umowa z urzędem antykorupcyjnym, dzięki której nie trzeba wyroku sądu do tego, by sprawdzić dokumenty firmy.
– Można więc liczyć na przejrzystość i transparentność – podkreślił.
Sergiy Orlov, zastępca mera Mariupola ds. strategii ekonomii i inwestycji, wyliczył, że do odbudowy tylko tego miasta potrzeba 13,5 mld euro. Dodał, że mowa o inwestycjach, które będą prowadzone latami, a nie miesiącami.
– Na razie skupiamy się na pomocy ludności. Nie mamy dostępu do okupowanych miast, ale do ludzi, którzy zostali wypędzeni ze swoich domów, trafili w nowe miejsca i potrzebują nie tylko żywności, ubrań, lecz także miejsca w szkołach dla swoich dzieci, wiedzy, gdzie mogą iść do lekarza – wyliczył.
Wsparcie dla biznesu
Volodymyr Lytvyn, prezes Polsko-Ukraińskiej Izby Gospodarczej, zaznaczył z kolei, że państwo ukraińskie otrzymuje wsparcie finansowe i militarne. Ważne jest jednak też to dla sektora prywatnego, bo to on przyczynia się do wzrostu gospodarki. Tymczasem pomoc z Zachodu nie jest w tym obszarze kierowana.
– Polskie firmy powinny wykorzystać szansę, która przy tej okazji się tworzy. Nawiązywać współprace, kooperacje i realizować projekty. Po zwycięstwie Ukrainy może być za późno na budowanie udziałów w rynku. Pałeczkę przejmą Niemcy i Amerykanie. Innym przebić się będzie bardzo trudno – zauważył i dodał, że inwestycje polskich firm w Ukrainie wymagają wsparcia. Rolę do odegrania mają tu natomiast organizacje wspierające inwestorów.
– Rating Ukrainy jest na niskim poziomie. To przekłada się na ubezpieczenie inwestycji, które odstrasza od realizacji nowych przedsięwzięć – zaznaczył, zauważając, że sytuacja finansowa Ukrainy, mimo toczącej się wojny, jest dobra. To efekt m.in. reform, przeprowadzonych jeszcze przed agresją Rosji w latach 2015–2016. Jak podał Urząd Statystyczny Ukrainy, w 2023 r. wzrost gospodarczy kraju wyniósł 5,3 proc. W pierwszym roku rosyjskiej inwazji ukraiński PKB skurczył się prawie o jedną trzecią. Władze tego kraju liczą, że w 2024 r. wzrost gospodarczy wyniesie 4,6 proc.
– Trzeba więc zlikwidować techniczne bariery dla inwestycji – zaznaczył.
Katarzyna Kowalska, wiceprezes zarządu KUKE, przyznała, że ubezpieczenie należności od ryzyka politycznego nie jest tanim rozwiązaniem. Jest ustalane indywidualnie, a wysokość stawki i składki jest zależna od wartości sprzedaży, kierunków geograficznych, branży, struktury odbiorców, terminów płatności oraz historii współpracy. Rating kraju odgrywa duże znaczenie. Zauważyła, że KUKE nie ma mocy, by obniżyć koszt takiego ubezpieczenia dla Ukrainy. Zasady w tym zakresie narzuca bowiem OECD. Katarzyna Kowalska powiedziała, że mimo tego są próby zmiany warunków przez niektóre kraje, przez połączenie ich z programem pomocowym. Na razie jednak żadne państwo nie zdecydowało się na taki ruch.
Eksperci zauważyli, że mimo wysokich kosztów ubezpieczenia inwestycje w Ukrainie i tak są opłacalne. To z kolei zasługa rządu Ukrainy, który wprowadził zachęty podatkowe dla inwestorów.
Katarzyna Kowalska przypomniała, że zeszłego roku KUKE ubezpiecza obrót z Ukrainą. Polscy przedsiębiorcy, którzy chcą zbudować, rozbudować zakład lub przejąć istniejący podmiot w Ukrainie mogą liczyć na ubezpieczenie inwestycji. Agencja oferuje też ubezpieczenie spłaty finansowania zaciągniętego na poczet realizacji projektu w celu odbudowy Ukrainy.
– Przedsiębiorcy, którzy chcą się włączyć w ten proces, mogą też liczyć na wsparcie BGK – przypomniał Bogdan Zawadewicz.
Polski fundusz
Podczas dyskusji mówiono o konieczności utworzenia specjalnego Polskiego Funduszu na Rzecz Odbudowy Ukrainy, po którego środki mogłyby sięgać rodzime podmioty zainteresowane działalnością w Ukrainie. Oczywiście wcześniej biorąc udział w przetargach na inwestycje i przy zachowaniu zasady, że materiały i surowce potrzebne na realizacji przedsięwzięć byłyby dostarczane z naszego kraju.
– Przed wybuchem wojny w Ukrainie wsparcie dla prywatnego biznesu działało bardzo dobrze. Dzięki niemu w Ukrainie wybudowaliśmy dwa centra handlowe. Oczekujemy, że tego rodzaju programy będą kontynuowane na większą skalę. Szczególnie że skorzysta z nich też polska gospodarka. Materiały do realizacji projektów w Ukrainie będą pochodziły z naszego kraju – dodał Leszek Gołąbiecki i zaznaczył, że ma nadzieję, że odbudowa Ukrainy już niedługo ruszy, bo potrzeby tego kraju w zakresie inwestycji są ogromne.
– Na razie sytuacja jest taka, że w Ukrainie pojawiają się firmy z Japonii, Korei, bo mają pieniądze. Nie realizują jednak inwestycji, tylko pytają nas o możliwość współpracy. Wiedzą, że mamy doświadczenie w działalności na tamtejszym rynku – powiedział Leszek Gołąbiecki.
Podczas panelu zwrócono uwagę na to, że nie tylko brak wystarczającego wsparcia finansowego jest barierą dla polskich firm do wchodzenia i działania na rynku ukraińskim.
– Na miejscu brakuje poza tym fachowców i rąk do pracy. Istnieje więc ryzyko, że nie będzie miał kto zrealizować zaplanowanych przedsięwzięć. Nie będzie miał też kto w nich fizycznie pracować. Poza tym występuje ogromne ryzyko blackoutów, co już teraz zagraża ciągłości funkcjonowania zakładów produkcyjnych – zauważył Bogdan Zawadewicz.
Zastanawiano się też, czy polskie firmy budowlane sobie poradzą, jeśli na dobre zostaną uruchomione środki z KPO, a tym samym inwestycje ruszą w Polsce. Szczególnie że oczekiwana jest ich kumulacja. Może więc zabraknąć możliwości prowadzenia projektów na obu rynkach.
– Jeśli chodzi o dobrą sytuację makroekonomiczną tego kraju, to Ukraina zawdzięcza ją napływowi środków zewnętrznych. Jest stabilna, ale nie jest wynikiem gry czynników rynkowych – zauważył Bogdan Zawadewicz.
Odniósł się też do nowego unijnego instrumentu, „Ukraine Facility”, który ma zapewnić temu krajowi przewidywalne wsparcie finansowe na lata 2024–2027, a co za tym idzie – pomóc w odbudowie, rekonstrukcji i modernizacji. Jego wartość sięga 50 mld euro w formie dotacji i pożyczek.
Aby otrzymać środki finansowe, ukraiński rząd opracował tzw. Plan Ukrainy, czyli program zmian i inwestycji w tym kraju. Przedstawia on wizję odbudowy, rekonstrukcji i modernizacji Ukrainy oraz planowanych reform na drodze do członkostwa w UE.
Zastanawiano się też, czy polska prezydencja w UE może coś zmienić w sytuacji Ukrainy, czy może przyspieszyć jej członkostwo w Unii Europejskiej.
– Nie ma takiego środka, który otworzy drogę Ukrainie do UE. Pomagamy sercem, ale negocjujemy rozumem – puentował Jakub Wiśniewski, podsekretarz stanu w Ministerstwie Spraw Zagranicznych, dodając, że to ważne, by Ukraina nie zeszła z obranej drogi niezbędnych reform, walki z korupcją.