Krajowe banki miały szansę na najlepszy wynik w historii. Do końca listopada 2022 r. sektor zarobił 13,1 mld zł. Gdyby w ostatnim miesiącu roku wykazał takie zyski, jakie miał średnio w miesiącach dochodowych (w niektórych był na minusie, tych nie liczę), to całoroczny wynik przekroczyłby 16 mld zł. Do tej pory najlepszy był 2014 r., kiedy krajowe banki zarobiły łącznie 15,9 mld zł. Ale już wiadomo, że rekordu nie będzie. O szacunkowy wynik za cały rok zapytałem Komisję Nadzoru Finansowego. Biuro prasowe poinformowało, że sektor zarobił w ubiegłym roku 12,5 mld zł. Co oznacza, że sam grudzień przyniósł stratę. Ale liczone w miliardach zyski wciąż zdają się robić wrażenie.
Naprawa dochodowości jest faktem. To zasługa wysokich stóp procentowych. Od października 2021 r. do września 2022 r. Rada Polityki Pieniężnej podniosła główną stopę Narodowego Banku Polskiego z 0,1 proc. do 6,75 proc. Stopy WIBOR, będące podstawą do kalkulowania oprocentowania w umowach kredytowych, podskoczyły w pewnym momencie nawet do 7,6 proc. W efekcie wpływy banków z odsetek były w pierwszych 11 miesiącach 2022 r. o ponad 130 proc. większe niż rok wcześniej. Przychody odsetkowe (wpływy z oprocentowania kredytów czy obligacji) urosły o astronomiczną kwotę 60 mld zł. Oprocentowanie kredytów dostosowuje się do zmian stóp RPP niemal automatycznie, a dzięki temu, że stawki WIBOR mówią o oczekiwanym oprocentowaniu, nawet lekko je wyprzedza. W depozytach banki mają większą swobodę. Najkrócej mówiąc: gdy idzie o podnoszenie stawek, robią to wtedy, gdy muszą, obniżki są dokonywane wtedy, gdy tylko się da.

Spółdzielcze górą

I przez długi czas stawki depozytów rosły bardzo powoli, dając bankom sporą poduszkę, gdy mowa o kosztach finansowania. Ale ta bonanza już się skończyła. Wiosną 2022 r. premier Mateusz Morawiecki się zdenerwował i nakazał podwyższenie oprocentowania obligacji oszczędnościowych emitowanych przez Ministerstwo Finansów, a prezes PiS Jarosław Kaczyński zaczął dyscyplinować same banki (najbardziej przejęli się oczywiście szefowie tych kontrolowanych przez Skarb Państwa), konkurencja o depozyty nabrała wigoru. I do końca listopada koszty odsetek w bankach zwiększyły się o 34 mld zł. Jeśli jednak porównamy to z dodatkowymi wpływami z odsetek, okaże się, że stopy procentowe dały bankom dodatkowe prawie 27 mld zł w porównaniu z 2021 r.
Reklama
Tyle że są też koszty. Część z nich jest taka sama jak te, które ponoszą zwykli przedsiębiorcy: rosną koszty wynagrodzeń, więcej trzeba płacić za prąd czy jakiekolwiek inne bieżące wydatki. Ale jest też cała masa wydatków, których inne sektory nie ponoszą.
Bankowcy przedstawiają całą litanię problemów. 2022 r. stał pod znakiem wakacji kredytowych, które kosztowały sektor kilkanaście miliardów. Banki nadal tworzyły rezerwy na ryzyko prawne walutowych kredytów hipotecznych. Tylko te giełdowe zawiązały w ubiegłym roku takie rezerwy na rekordową kwotę niemal 10,8 mld zł, o 2,3 mld zł większą niż rok wcześniej i o 1,5 mld zł większą niż w 2020 r. Do tego doszły koszty przymusowej restrukturyzacji Getin Noble Banku Leszka Czarneckiego. To w sumie trochę ponad 10 mld zł, z czego banki od siebie wyłożyły ponad 3 mld, tworząc nową spółkę – System Ochrony Banków Komercyjnych, przez samych finansistów zwaną, jakżeby inaczej, SOBK-iem. Mamy jeszcze Fundusz Wsparcia Kredytobiorców, który instytucje finansowe dokapitalizowały w ubiegłym roku kwotą 1,4 mld zł. To wszystko wydatki nadzwyczajne, które dochodzą do zwyczajowych obciążeń typu podatek bankowy (ponad 5 mld zł) czy składki na Bankowy Fundusz Gwarancyjny (te ostatnie zostały nieco zmniejszone po tym, jak banki zdecydowały się stworzyć SOBK).
Koszty, zwłaszcza te nadzwyczajne, nie uderzają we wszystkie banki jednakowo. SOBK uruchomiło osiem największych banków (dziewiąty pod względem wielkości był Getin). Rezerwy na hipoteki frankowe zawiązują ci gracze, którzy w przeszłości liczyli, że takimi tanimi kredytami zwiążą ze sobą klientów na długie lata. Wakacje kredytowe najbardziej bolą tych, którzy postawili później na wzrost dzięki hipotekom złotowym. Nawet w podatku bankowym są różnice. Co prawda stawka dla wszystkich jest taka sama, ale ci, którzy wejdą w programy sanacyjne, są z płacenia daniny zwolnieni (o tym, jak znaleźć się w programie naprawy, nieco dalej).
„Na koniec listopada 2022 r. 11 banków komercyjnych wykazało łączną stratę w wysokości 4,6 mld zł. Banki te miały ok. 16,1 proc. udziału w aktywach sektora” – przekazywał w comiesięcznej publikacji nadzór finansowy. Kilkanaście procent to stosunkowo niedużo. Warto jednak zdawać sobie sprawę z tego, że w Polsce działa raptem 30 banków komercyjnych. To oznacza, że pod kreską był co trzeci.
Okazuje się przy tym, że w relatywnie najlepszej sytuacji nie są wcale najwięksi gracze, a stosunkowo nieduże banki spółdzielcze. One mają swoich klientów blisko i nie słyną z wysokiego oprocentowania lokat. Mają więc duży wzrost zarobku na różnicy w oprocentowaniu kredytów i depozytów. Podatek bankowy ich nie obejmuje, bo zaczyna się od 4 mld zł aktywów, a banki spółdzielcze są mniejsze. Nie udzielały kredytów walutowych, więc nie muszą tworzyć na nie rezerw. Mają nawet dość sporo hipotek złotowych, ale też stosują nieco inne zasady rachunkowości niż banki komercyjne i wakacje kredytowe nie odbiły się na ich bilansach tak mocno, jak w komercji. Mamy do czynienia z sytuacją w przeszłości niespotykaną – że banki spółdzielcze wypracowują jedną czwartą (może nawet prawie jedną trzecią) zysku całego sektora. Dotąd już parę procent było sukcesem, bo udział banków spółdzielczych w depozytach czy kredytach nie przekracza 10 proc.