Nad takimi rozwiązaniami pracuje rząd, szczegóły możemy poznać jeszcze dziś. Rząd zdecydował się na ochronę tych grup za pomocą cen maksymalnych, choć niektórzy z naszych rozmówców z rządu nazywają te rozwiązania taryfami. Mają one chronić małe i średnie firmy, samorządy i odbiorców wrażliwych Dla porównania niektóre samorządy dostały propozycje na 2023 r. nawet o kilkaset procent wyższe niż opłaty tegoroczne. Na przykład Piotrków Trybunalski w tym roku płaci 338 zł za 1 MWh, w przyszłym zaproponowano mu 3517,8 zł. Tymczasem według propozycji rządu ma to być 785 zł

Cena maksymalna ma być też odgórnym ograniczeniem dla decyzji prezesa URE w sprawie taryf dla gospodarstw domowych, choć tu wartość ma być niższa niż w przypadku opisanych wyżej instytucji i wynosić 699 zł. Firmy energetyczne będą wysyłały do URE swoje propozycje na przyszły rok, prezes będzie je zatwierdzał, ale ostateczna opłata nie będzie mogła przekroczyć ceny maksymalnej. Nie zmienia to tego, że dla gospodarstw domowych, które zużyją mniej prądu, niż wynoszą przyjęte już limity (2000 kWh dla większości gospodarstw, ale 3000 dla rolników i dużych rodzin), ceny zostaną zamrożone na poziomie z tego roku. Za wprowadzenie systemu cen maksymalnych firmy energetyczne mają otrzymać rekompensaty. – Nie może być tak, że te spółki stracą płynność – podkreśla nasz rozmówca z rządu.

Nasz rozmówca z kręgów rządowych twierdzi, że w przypadku odbiorców wrażliwych (także samorządowych) będzie lista, która enumeratywnie wskaże, dla kogo przewidziane są preferencyjne ceny energii. – Wszystkiego się nie da objąć taryfami. O ile Komisja Europejska zawsze to przepuści w przypadku szkół, urzędów, DPS-ów itd., o tyle dla aquaparków taryfy już nie będziemy mogli zastosować – przekonuje. Jak wskazuje, efekt będzie taki, że choć trzeba się liczyć z podwyżkami, to będą wielokrotnie niższe niż obecnie. Jeśli chodzi o firmy to cena maksymalna ma dotyczyć małych i średnich czyli zatrudniających do 250 osób.