W tym tygodniu odbyło się wspólne posiedzenie dwóch komisji: do spraw energii, klimatu i aktywów państwowych oraz finansów publicznych w sprawie pomocy dla spółek górniczych. Przedmiotem prac są dwa projekty ustaw: pierwszy z nich zakłada wydłużony okres spłaty pożyczek PFR, ZUS do grudnia 2025 r. (chodzi o 820 mln zł zobowiązań PGG z tytułu niezapłaconych składek na ZUS oraz 1 mld pożyczki z Polskiego Funduszu Rozwoju. Trzy spółki mają być również zwolnione z zaliczek na podatek CIT); drugi to autopoprawka do projektu budżetu państwa, dzięki której obligacje o wartości 7 miliardów zł zostaną przeznaczone na pomoc dla Polskiej Grupy Górniczej, Tauron Wydobycie i Węglokoks Kraj.

Według obliczeń analityków Instrat, do 2031 r. do kopalni tych trzech spółek dopłacimy ok. 31 mld złotych. Oznacza to, że średnio jeden górnik będzie otrzymywał dodatkowo 5,5 tys. złotych miesięcznie z państwowej kasy. Tymczasem zgodnie z prognozami wydobycie w Polsce będzie spadać – jeszcze w 2021 r. wyniosło ok. 30 mln ton; w 2023 r. będzie to ok. 22 mln ton.

Spada efektywność wydobycia

Reklama

Krzysztof Bocian, analityk WiseEuropa, zwraca uwagę, że w sektorze jest coraz mniej zatrudnionych, coraz mniejsze wydobycie, coraz większe koszty wydobycia i efekt jest taki, że spada efektywność wydobycia – i to w szybkim tempie. - W 2015 r. średnie wydobycie na osobę zatrudnioną w sektorze to było 72 tony, w 2022 roku dla PGG to już tylko 53 tony, a w maju obecnego 2023 r. 47 ton. W Polsce do wydobycia 1 ton węgla potrzeba ponad 2,5-razy więcej górników niż średnio na świecie i aż 10-krotnie więcej niż w USA czy Australii. Sektor egzystuje, ale jest mało rentowny (niektóre spółki) lub balansuje na granicy w dobrym wypadku. Spora większość spółek wydobywczych miała problemy przy rekordowych cenach surowca w 2022 r., więc teraz, kiedy cena spada potrzeby stają się coraz większe – zaznacza ekspert.

- Warto zwrócić uwagę również na wysokość zarobków górników w Polsce, które średnio wyniosły w ostatnich miesiącach ok. 12 000 – 14 000 złotych za miesiąc i wypłacane jest dodatkowo wiele benefitów (premie kwartalne, roczne, nagrody). Przy niskiej rentowności i lukratywnych świadczeniach oraz dodatkach jakie są wewnątrz sektora, branża wymaga dotowania ze strony podatników – dodaje analityk.

"Pada często pytanie kto jest winny za odchodzenie od węgla?"

Z kolei zdaniem Michała Hetmańskiego, konstrukcja systemu wsparcia zapisana w ustawie z początku 2022 r., jest wadliwa pod tym kątem, że nie stwarza zachęt dla kopalni do pilnowania swoich kosztów. - Pokazuje to sytuacja z przełomu 2022 i 2023 r. – kopalnie były skłonne obniżyć cenę sprzedaży węgla z polskich kopalń do polskich elektrowni, z rekordowych 32 zł do 23 zł za GJ, bo wiedzą, że różnica zostanie im dopłacona z budżetu państwa, ponieważ konstrukcja mechanizmu ustawy zakłada odniesienie do ceny międzynarodowej – mówi w rozmowie z Forsal.pl.

- W związku z tym kopalnie mogą tylko pogłębiać problem, zamiast tworzyć bardziej realistyczne plany wydobywcze, które w naszej ocenie nie uwzględniają nie tylko drastycznego wzrostu mocy zainstalowanej OZE, ale wchodzenia do miksu energetycznego elektrowni gazowych. Na przestrzeni pięciu lat będziemy mieć ok. 4 GW nowych mocy w gazie, które są w budowie i mają kontrakty w ramach rynku mocy. Pada często pytanie kto jest winny za odchodzenie od węgla? Czy OZE? To głównie spółki skarbu państwa z namaszczeniem państwa i rynku mocy zbudowały elektrownie gazowe, które wyprą elektrownie węglowe z polskiego miksu. Należy zaktualizować plan wydobywczy kopalni, w innym razie będziemy dopłacać coraz więcej pieniędzy do rosnących zapasów węgla. Pieniądze należą się górnikom, ale na odprawy i wsparcie w zatrudnieniu – podkreśla Hetmański.

Uważa on, że przelew pomocy publicznej, który dostała PGG na początku 2022 r. był nielegalny. - W ustawie było jasno napisane, że program pomocy może być dystrybuowany tylko w przypadku pozytywnej oceny ze strony Komisji Europejskiej. Ta do tej pory nie została udzielona, postępowanie notyfikacyjne trwa. Rząd i spółki górnicze twierdzą, że zajmuje to tak dużo czasu w wyniku opieszałości Komisji, ale w mojej ocenie program ten został skonstruowany tylko po to, by wykazać, że to Komisja go odrzuci, a nie polski rząd – zaznacza w rozmowie z Forsal.pl.

Nie oznacza to, że każda pomoc dla górnictwa jest z założenia niewłaściwa. Zdaniem Hetmańskiego Ministerstwo Aktywów Państwowych wykonało bardzo dobrą pracę w przypadku wsparcia dla górnictwa i energetyki węgla brunatnego. - We wrześniu przyjęta została ustawa, złożony został wniosek do Komisji Europejskiej, jesteśmy na ostatniej prostej wyjaśnień w KE z poszczególnymi dyrektoriatami, które zgłaszają bardzo drobne zastrzeżenia. Dzięki temu ok. 400 najstarszych pracowników Kopalni Węgla Brunatnego z Konina dostanie pieniądze na przełomie tego roku, jeśli zostanie wydana pozytywna decyzja ws. pomocy publicznej. Przelanie im pieniędzy teraz byłoby nielegalne. To pokazuje priorytety – ocenia ekspert.

"Polska jest największym beneficjentem Funduszu Sprawiedliwej Transformacji"

- Polska jest największym beneficjentem Funduszu Sprawiedliwej Transformacji. Dostaliśmy od Brukseli dodatkowo ponad 4 mld euro dla polskich regionów węglowych. Najwięcej, bo 2 mld euro, trafiło na Górny Śląsk – mówi Michał Hetmański.

"Dodatkowo, z budżetu państwa czy Funduszu Modernizacyjnego można uruchamiać bardziej dynamiczne i mniej biurokratyczne programy w zakresie wsparcia samych pracowników. Nie możemy dopłacać kopalniom do ich kosztów operacyjnych za kontynuację wydobycia, a nawet, w niektórych przypadkach, za jego wzrost, jak zakładał MAP jeszcze pod koniec 2021 r.. Trzeba dopłacać przede wszystkim do odejść z zawodu, przekwalifikowania i znalezienia nowej pracy, ale nie do kosztów operacyjnych" – dodaje.