Polski rząd ogłasza odejście od węgla, w kraju i na świecie rosną kolejne farmy solarne i wiatrowe. Jednocześnie inwestowanie w spółki zajmujące się odnawialnymi źródłami energii (OZE) stało się tak modne, że powstają bańki spekulacyjne. W Nowym Jorku, ale także w Warszawie.

Na świecie trwa hossa na spółkach zajmujących się produkcją baterii solarnych czy turbin wiatrowych. Od giełdowego dołka z marca koszyk akcji utworzony z takich spółek zwiększył swą wartość o ponad 50 proc.

- Jest to branża dużej bańki spekulacyjnej - mówi w rozmowie z MarketNews24 Łukasz Wardyn, dyrektor CMC Markets na Europę Wschodnią. - Także w Polsce, skoro na NewConnect mamy firmę, której kurs w ciągu dwóch lat wzrósł z poziomu 1 zł do okolic 100 zł za akcję.

Oprócz ryzyka rynkowego, warto brać pod uwagę również to polityczne, na przykład związane z możliwym opóźnieniem z powodu pandemii zaplanowanej zielonej transformacji w UE. Dla inwestujących w spółki z branży OZE bardzo istotne będą też wybory prezydenckie w USA, które odbędą się 3 listopada. Przedwyborcze sondaże pokazują dużą przewagę kontrkandydata Donalda Trumpa.

Reklama

- W rozważaniach, który kandydat na prezydenta USA byłby lepszy dla giełdy, inwestorzy dostrzegli, że Joe Biden jest wielkim zwolennikiem energii odnawialnej i do 2035 r. chciałby drastycznie zredukować emisję CO2 – wyjaśnia ekspert CMC Markets.