W ramach sprawdzania 250 produktów zakupionych w internecie sześć zespołów skupionych w Europejskiej Organizacji Konsumentów BEUC prześwietliło m.in. zabawki, kosmetyki czy alarmy przeciwpożarowe z takich sklepów jak Amazon, AliExpress, eBay czy Wish.

Produkty zostały wybrane w oparciu o możliwe ryzyko, jakie mogą stwarzać. Wyniki są alarmujące: 66 proc. z nich nie spełniło unijnych norm bezpieczeństwa, co mogło spowodować takie konsekwencje jak porażenie prądem, pożar lub zaczadzenie.

"Testy grup konsumentów pokazują, że zakupy online nie są tak bezpieczne jak te w świecie offline. Prostym powodem jest to, że platformy sprzedażowe nie zapobiegają pojawianiu się niebezpiecznych produktów na swoich stronach. Jeśli kupisz na przykład czujniki dymu, które nie potrafią wykryć dymu, to łatwo przewidzieć, że może to mieć katastrofalne konsekwencje" - podkreśliła dyrektor generalna BEUC Monique Goyens.

Powodów, przez które produkty nie przeszły pomyślnie testów bezpieczeństwa, jest wiele - od przekroczenia limitów zawartości niebezpiecznych substancji w zabawkach, poprzez czujniki tlenku węgla, które w ogóle go nie wykrywają, aż po topiący się po podłączeniu do zasilania powerbank.

Reklama

BEUC zauważyła, że chociaż platformy internetowe usuwają niebezpieczne produkty, gdy są o nich informowane, to często pojawiają się one ponownie. Jednym z głównych problemów jest to, że platformy uznają, że nie są odpowiedzialne za bezpieczeństwo sprzedawanych u nich produktów, a co za tym idzie, nie kontrolują z góry w wystarczającym stopniu wiarygodności sprzedawców - argumentuje BEUC.

"Grupy konsumentów wielokrotnie zgłaszały niebezpieczne produkty, po których platformy je usuwały. Nie może to jednak stać się sposobem działania na rzecz bezpieczeństwa konsumentów, ponieważ w internecie pojawiają się podobne lub nowe niebezpieczne produkty" - zauważyła Goyens.

BEUC uważa, że UE powinna zmienić regulacje tak, by platformy internetowe były odpowiedziane za sprzedaż niebezpiecznych produktów na swoich stronach. Z kolei władze krajowe powinny je poddawać większej kontroli.

Żaden z siedmiu testowanych czujników tlenku węgla nie wykrył śmiertelnych ilości tego gazu. Cztery z nich były też zbyt ciche. Wszystkie cztery testowane czujniki dymu nie wykrywały dymu ze spalania drewna, bawełny lub plastiku.

Inny przykład dotyczy substancji do wybielania zębów. Siedem na 10 sprawdzonych produktów zawierało zbyt wysoki poziom nadtlenku wodoru w stosunku do poziomu przewidzianego do użytku domowego (> 0,1 proc.). Limity były przekraczane od 14 do 70 razy. W niektórych produktach stężenie było wyższe niż prawo dopuszcza do użytku w gabinetach dentystycznych. Dla konsumentów to groźba podrażnienia dziąseł lub spowodowania nadwrażliwości zębów.

Niebezpieczne okazywały się też zabawki, które zawierały ftalany (czyli estry kwasu ftalowego). Normalnie używa się ich, by zabawki były miękkie i giętkie. Jednak w związku z podejrzeniami, że mogą one zaburzać działanie hormonów, użycie tych substancji jest zabronione w przypadku zabawek przeznaczonych dla dzieci poniżej 3. roku życia i dopuszczone w ograniczonym stopniu w przypadku zabawek dla dzieci do 9 lat. Dziewięć z 29 badanych zabawek przekraczało jednak limity, niektóre nawet 200 razy.

Testy zostały przeprowadzone przez międzynarodową organizację badań i testów konsumenckich (ICRT) w imieniu konsorcjum kierowanego przez Test Achats / Test Aankoop z Belgii. Badania przeprowadzano też we Włoszech, Holandii, Danii, Niemczech, Wielkiej Brytanii, Portugalii i Hiszpanii.

Z Brukseli Krzysztof Strzępka (PAP)