Do jednej z wytwórni fajerwerków w Słubicach ustawiały się kolejki, w których czekało się nawet do trzech godzin. Niektórzy Niemcy przyjechali w tym celu z drugiego końca kraju.

Dziennik podkreśla, że chętni na sztuczne ognie muszą się liczyć z limitem 50 kg fajerwerków na pojazd oraz z wyrywkowymi kontrolami policji.

W Niemczech drugi rok z rzędu obowiązuje zakaz sprzedaży materiałów pirotechnicznych przed wieczorem sylwestrowym. Ponadto w sylwestra i Nowy Rok obowiązuje ogólnokrajowy zakaz dużych zgromadzeń, a także zakaz puszczania fajerwerków w często odwiedzanych przestrzeniach publicznych. Zasady wprowadzono, by powstrzymać rozprzestrzenianie się wariantu koronawirusa Omikron oraz odciążyć szpitale, do których po zabawach noworocznych trafiają pacjenci z poważnymi poparzeniami czy uszkodzeniami ciała.

Według sondażu YouGov przeprowadzonego dla agencji dpa 66 proc. Niemców popiera zakaz sprzedaży fajerwerków.

Reklama

Niemiecka branża pirotechniczna ocenia, że zakaz ten jest niesprawiedliwy, bo klienci mają możliwość sprowadzenia ich z zagranicy, i zapowiedziała, że w związku z tym podejmie kroki prawne.

Przed pandemią sprzedaż fajerwerków w ciągu trzech ostatnich dni roku przynosiła niemieckim producentom 95 proc. rocznego zysku, szacowanego na 200 mln euro. Niektórzy przedstawiciele branży uważają, że ochrona przed koronawirusem jest wykorzystywana jako pretekst, by doprowadzić ją do bankructwa.(PAP)