„Od pałaców Montezumy / po plaże Trypolisu / walczymy w bitwach za nasz kraj” – tak brzmią pierwsze wersy hymnu amerykańskich marines. Zaszyte jest w nich odniesienie do I wojny berberyjskiej, w której w latach 1801–1805 Stany Zjednoczone starły się z muzułmańskimi krajami północnej Afryki.

Napady piratów z Trypolisu czy Algieru utrudniały funkcjonowanie szlaków handlowych na Morzu Śródziemnym. Modus operandi nie polegał na grabieży, ale na przechwytywaniu statków i żądaniu wykupu. Stany Zjednoczone płacić nie chciały. Wygrały wojnę i porządek został przywrócony. Jednak wówczas – u zarania rewolucji przemysłowej – jeszcze nie one, ale Anglia była największą potęgą na świecie. To Anglia zabezpieczała światowy handel. Stany zastąpiły ją w tej roli dopiero po II wojnie światowej. Zrobiły to z przytupem, otwierając drogę globalizacji. Jak podaje Światowa Organizacja Handlu (WHO), od 1950 r. całkowity wolumen światowej wymiany gospodarczej pod kuratelą amerykańskiej potęgi militarnej wzrósł o 4,5 tys. proc.