"Nikomu nie wolno relatywizować historii. Współczesne media, a zwłaszcza internet, obarczone są olbrzymią dozą odpowiedzialności za słowo. Powiedziałbym, że bezprecedensową w historii - ich zasięgi, siła oddziaływania i wpływ na opinię publiczną są większe niż kiedykolwiek" - czytamy w poniedziałkowym wpisie premiera na Facebooku, w którym poinformował o skierowaniu listu do Dekana.

Mateusz Morawiecki stwierdził, że każdy ma dowolną możliwość wyboru preferowanego medium, a wolność debaty i słowa to fundamenty demokracji. "Zawsze będę zwolennikiem i obrońcą pluralizmu medialnego. Jednak jako obywatel, internauta i historyk chciałbym zabrać głos w sprawie artykułów, jakie ukazały się w rocznicę Bitwy Warszawskiej na portalu Onet i tygodniku Newsweek Polska" - napisał szef rządu.

Chodzi o artykuły "Tego, co wyprawiają Polacy, nie da się opowiedzieć. Lekarz Armii Czerwonej pisze z frontu poruszające listy do żony" oraz "Prawda o losach jeńców sowieckich wojny 1920 roku. Piekło za drutami".

"Ich kontekst niesie bardzo duże zagrożenie dla nieświadomych odbiorców. Nie może być zgody na przewartościowywanie ról w konflikcie, wybiórcze, ahistoryczne traktowanie pewnych faktów i zrównywanie cierpień obrońców z agresorami. Prawda leży w interesie nas wszystkich. Nie jest partykularna, ale w pełni uniwersalna. Powinniśmy bronić jej wszyscy" - napisał Morawiecki.

Reklama

"Dlatego skierowałem do Prezesa RASP Polska list, który publikuję poniżej. Zapraszam do czytania, komentowania i oczywiście udostępniania" - dodał szef rządu.

W liście do prezesa RASP Polska Marka Dekana szef polskiego rządu przypomniał kontekst walki z komunistyczną Rosją w 1920 r. i podkreślał, że to Polska nie pozwoliła komunistom "podpalić wtedy Europy".

Morawiecki akcentuje także doświadczenie komunistycznego terroru przez Polaków, które znalazło swój wyraz w ich świadectwach i wspomnieniach.

"Nie wyobrażam sobie, by 1 września - w dzień 81. rocznicy wybuchu II wojny światowej - jakakolwiek z podległych Panu redakcji opublikowała ckliwe wspomnienia członka niemieckiej armii hitlerowskiej, piszącego o potworach z Armii Czerwonej. Chyba, że redakcje należące do kierowanego przez Pana wydawnictwo są zdolne również do tego?" - czytamy w liście Morawieckiego do Dekana.

Szef rządu dodawał, że Polska wciąż jest otwarta na debatę dotyczącą wojny polsko-bolszewickiej.

"Ale jako ofiara sowieckiej agresji nie możemy pozwolić na zafałszowanie prawdziwego obrazu tamtej straszliwej wojny" - dodał premier.