Które miasta są dziś atrakcyjne dla banków?

W USA jest wiele miast, które są atrakcyjne dla banków z wielu przyczyn. Generalna tendencja jest taka, że banki unikają miejsc związanych z wysokimi kosztami działalności, takich jak Nowy Jork i szukają lokalizacji, gdzie mogą znaleźć zarówno niskie koszty siły roboczej jak i niskie koszty najmu bądź kupna powierzchni biurowej – mam tu na myśli takie miasta jak Salt Lake City, Jacksonville czy Floryda.

Dlaczego te miasta dają większe zachęty dla banków niż Nowy Jork? Jak to robią?

Tak, miasta te mają rozmaite strategie, a banki patrzą na swoją potencjalną lokalizację przez pryzmat różnych kryteriów. Pierwszym z nich jest koszt przeprowadzki do nowego miasta, podatki, które bank będzie musiał płacić, czy są jakieś zachęty pod tym względem. To, co jest również ważne z perspektywy banków, to poziom wykształcenia lokalnej siły roboczej oraz atrakcyjność miasta.

Reklama

Większość banków stosuje taką praktykę, tzn. przenosi swoje wszystkie wykonywane funkcje z lokalizacji wysoko-kosztowej, takiej jak Nowy Jork, do miejsc o niższych kosztach, takich jak Salt Lake City. Wszystkie funkcje i miejsca pracy są przeniesione.

Czy to oznacza, że w nowym miejscu są niższe płace?

Tak, przeważnie banki płacą od 30 do 40 proc. mniej za pracę na tym samym stanowisku.

Aż 40 proc.?!

Tak. Co więcej, znacznie zmniejszają się również koszty zajmowania danego miejsca. Przy przeniesieniu banku do Salt Lake City bank może zredukować swoje koszty nawet o 50 proc. Pod tym względem Manhattan jest ekstremalnie drogi.

Dlaczego te zmiany mają miejsce dopiero teraz, a nie np. kilka lat temu?

Jest to trend, który możemy obserwować od 20 lat. Nawet na początku tłustych lat 90 jeden z nowojorskich banków przeniósł swoją siedzibę do Brooklynu, aby obniżyć koszty.

Ale teraz sam Brooklyn robi się drogi...

To prawda, Brooklyn, Jersey, Long Island przestały być już pod tym względem konkurencyjne, zatem banki muszą szukać niższych kosztów gdzie indziej. Banki po prostu weszły w kolejną falę redukcji kosztów.

James Malick – dyrektor zarządzający z Boston Consulting Group.