W teorii odpowiedź na tytułowe pytanie wydaje się trywialnie prosta: wyższy dochód powinien gwarantować nam większą niezależność, pozwalać wieść życie w dostatku i zdrowiu. Po prostu nieść szczęście. Ale rzeczywistość – jak to zazwyczaj bywa – jest bardziej skomplikowana.
Zacznijmy od tego, czy da się zmierzyć coś tak ulotnego jak szczęście? Tak. Naukowcy zamiast toczyć długie spory o definicje, stworzyli ankiety pozwalające ocenić poziom satysfakcji z życia. Co ciekawe, okazały się one zaskakująco miarodajne. Samooceny badanych są stabilne w czasie i spójne z opiniami ich najbliższych, a także zbieżne z innymi miarami zadowolenia z życia, jak np. intensywność uśmiechu czy łatwość przywoływania pozytywnych wspomnień.
Przeniesienie ciężaru na badania empiryczne pozwoliło dokonać frapujących odkryć. Noblista Daniel Kahneman (Uniwersytet Princeton) oraz Angus Deaton (Uniwersytet Princeton) ujawnili ciekawą rozbieżność w tym, jak postrzegamy siebie samych: inaczej doświadczamy życia tu i teraz, a inaczej oceniamy je z dystansu. W pierwszym przypadku bierzemy je takim, jakie jest, w drugim jest przefiltrowane przez sumę naszych wyselekcjonowanych wspomnień, oczekiwań i aspiracji. Weźmy przykład wyjazdu wakacyjnego. Pierwsze „ja” przeżywa urlop dzień po dniu. Drugie będzie go wspominać, skupiając się na najbardziej intensywnych doznaniach oraz ostatnich chwilach wycieczki, ignorując długość jej trwania. Czyli ostatni dzień urlopu – deszczowy i nerwowy – będzie bez większego znaczenia dla pierwszego „ja”, zaś nieproporcjonalnie mocno wpłynie na ocenę całego wyjazdu przez nasze drugie „ja”.