Jak informuje Krajowy Rejestr Długów, największą grupą cyklicznych opłat „za życie”, o których Polakom zdarza się zapomnieć lub celowo nie płacić, są właśnie rachunki za mieszkania. Aż 94 proc. z dorosłych Polaków wskazuje, że tego typu opłaty ich dotyczą, a jednocześnie prawie 1/3 przyznaje, że zdarza im się płacić z opóźnieniem.

Efekt? Z danych KRD wynika, że obecnie do rejestru długów wpisanych jest prawie 19 tys. nierzetelnych lokatorów, zadłużonych łącznie na 280 mln zł. Oznacza to, że średni dług mieszkaniowy wynosi aż 15 tys. zł.

- Musimy wziąć jednak pod uwagę, że jest to tylko wierzchołek góry lodowej całego zadłużenia czynszowego Polaków, które z różnych względów nie trafia w ogóle do KRD– mówi Adam Łącki, prezes Krajowego Rejestru Długów Biura Informacji Gospodarczej.

Reklama

KRD szacuje, że rzeczywiste zadłużenie czynszowe jest kilkakrotnie większe od tego, co trafia do ich bazy. Oznacza to, że prawdopodobnie suma należności przekracza w Polsce już miliard złotych.

Eksperci KRD przeprowadzili niedawno eksperyment i zsumowali dane o zadłużeniu lokatorów w 5 losowo wybranych miastach średniej wielkości. Łącznie zadłużenie wyniosło 177 mln zł, z czego jedynie 34,3 mln zł, czyli 1/5, zostało wpisanych do KRD.

- Można się tylko domyślać, że zarządcy próbują własnych metod windykacyjnych, które niestety nie skutkują odzyskaniem należności. Większość administratorów zgłasza do rejestru jedynie promil całego zadłużenia” – komentuje wyniki eksperymentu Łącki.

Kto i dlaczego najczęściej nie płaci?

O profil społeczny nierzetelnych lokatorów pytamyKarola Czerwca, prezesa lokatorsko-własnościowej spółdzielni mieszkaniowej „Własne Mieszkanie” w Błoniu (woj. mazowieckie). Jak się okazuje, zaległości dotyczą zarówno osób młodych, prowadzących dobrze prosperującą własną działalność, osób posiadających np. trzy mieszkania w zasobach, oraz oczywiście osób starszych, które świadomie nie płacą za czynsz, ponieważ muszą wybrać pomiędzy lekami, jedzeniem, a wydatkami związanymi z opłatami za mieszkanie.

Dane KRD pokazują, że pod względem płci liczba niesolidnych dłużników rozkłada się mniej więcej po równo, choć to kobiety notują nieco wyższe łączne zadłużenie (147 mln zł wobec 133 mln zł u mężczyzn).

Czerwiec dodaje, że zaległości w płatnościach wynikają z kilku powodów.

- Głównym powodem są oczywiście niewystarczające środki finansowe i konsekwencje, jakie z tego wynikają. Opłaty za mieszkanie są często na ostatnim miejscu na liście comiesięcznych zobowiązań. Wcześniej ludzie spłacają zobowiązania wynikające z zaciągniętych kredytów, opłat za telefon komórkowy, prąd czy telewizję, gdyż widmo pozbawienia tych dóbr w perspektywie krótkoterminowej jest dla ludzi bardziej dotkliwe – mówi Forsalowi Czerwiec.

Prawo nie pomaga w ściąganiu należności

Do płacenia w terminie nie mobilizuje również stosunkowo niewielkie ryzyko poniesienia kary, jak również długotrwałe procesy windykacyjne.

- Dłużnicy są coraz bardziej świadomi „swoich praw” i można mnożyć przykłady sprawdzonych sposobów na wydłużanie w czasie - a w konsekwencji umarzanie przez sąd - procesu windykacyjnego – wskazuje prezes spółdzielni.

Czerwiec dodaje, że polskie prawo bardziej chroni lokatorów-dłużników przed konsekwencjami niewywiązywania się ze swoich obowiązków niż właścicieli nieruchomości.

- Proces windykacyjny, którego elementem jest niejednokrotnie eksmisja, to proces długotrwały, często wieloletni, poparty mnóstwem nakazów i wyroków sądowych. O Ile proces teoretycznie jest możliwy, w praktyce skuteczna eksmisja trwa bardzo długo i po drodze napotyka na wiele niuansów, które skutecznie wydłużają całą procedurę – wskazuje Czerwiec.

Jak zaznacza Katarzyna Krzyżaniak, kierownik zespołu wsparcia i obsługi klienta strategicznego w KRD, ciężar utrzymania nieruchomości, gdy jeden lub więcej lokatorów nie ponosi kosztów, spada na pozostałych mieszkańców.

Problem staje się poważny, gdy dana osoba przestaje w ogóle płacić. Można powiedzieć, że w takiej sytuacji „utrzymują ją” pozostali lokatorzy. A wystarczyłoby podejmować skuteczniejsze działania windykacyjne. Z tym administratorzy nieruchomości ciągle mają kłopot – mówi Krzyżaniak.