W Polsce znów zrobiło się głośno o Sorosu za sprawą procesu sprzedaży Radia Zet. Wśród podmiotów ubiegających się o przejęcie Zetki jest konsorcjum Agory i SFS Ventures. W jednej i drugiej spółce udziały ma jeden z funduszy wspieranych przez George’a Sorosa. W wyścigu po radio startuje też Fratria, która jest właścicielem portalu wPolityce.pl, i zapewne dlatego dość często się tam o Sorosu wspomina. Raczej w złym kontekście. „To jest groźny spekulant, który potrafi używać swoich wpływów. Gra kursami walut, potrafi doprowadzać do bankructwa, brutalnie wyzyskiwać wpływy polityczne do obalania rządów” – tak wypowiada się dla portalu wPolityce.pl ktoś, kogo portal określa jako „osobę z obozu władzy”.
Cechą charakterystyczną George’a Sorosa jest to, że pisanie o nim w złym kontekście jest wyjątkowo łatwe. Wystarczy przypomnieć, że w 1992 r. obalił brytyjskiego funta, przyczyniając się do recesji i wielu nieszczęść w Wielkiej Brytanii. I koniecznie, że zarobił na tym miliard dolarów. Ta historia jest tak słynna i regularnie powtarzana, że można dojść do wniosku, że ten urodzony 88 lat temu na Węgrzech człowiek niczego innego w życiu nie osiągnął.

Pod presją marki

Trwałość mitu o tym, że George Soros nagle swoimi spekulacjami doprowadził do upadku waluty Wielkiej Brytanii po to, aby się obłowić kosztem niewinnych Brytyjczyków, jest absolutnie zadziwiająca. Zawiera on, jak każdy mit, wiele uproszczeń i niedokładności. Warto sobie przypomnieć, jak to było.
Reklama
Mówiąc w skrócie: funt w 1992 r. upadł nie przez spekulacje Sorosa, ale przez zjednoczenie Niemiec, które miało miejsce dwa lata wcześniej. A Soros i wielu innych inwestorów potrafili dostrzec to, co nastąpi i ustawić się na rynku w odpowiednim czasie i miejscu. Najważniejsze jest to, że nawet i bez niego pozycja brytyjskiego funta w europejskim wężu walutowym była w 1992 r. nie od obrony. To, co się stało, i tak by się stało, tylko może trochę później. I też ktoś by na tym sporo zarobił, bo na gwałtownych ruchach na rynku walutowym zawsze ktoś zarabia, a ktoś inny traci.
W latach 70. kraje zrzeszone w Europejskiej Wspólnocie Gospodarczej już pracowały nad koncepcją wprowadzenia w przyszłości wspólnej waluty – euro. Uznały, że drogę od sytuacji, w której istnieje kilkanaście niezależnych walut, których notowania się zmieniają, do sytuacji, w której istnieje tylko jedna wspólna waluta, warto przejść powoli, stopniowo, tak aby uniknąć niepotrzebnych szoków.
W ten sposób opracowano system ERM (Exchange Rate Mechanism), czyli wąż walutowy. Chodziło w nim o to, że odgórnie wyliczone zostały wzajemne relacje walut wszystkich państw, które chciały w przyszłości wejść do euro. Następnie zezwolono, aby te kursy mogły się odchylać na rynku od wyznaczonych poziomów tylko o niewielki, dopuszczalny zakres.
Wielka Brytania początkowo nie weszła do ERM. Uczyniła to dopiero w październiku 1990 r. i niestety zrobiła to przy nie najlepszym dla siebie kursie. Parytet pomiędzy brytyjskim funtem a niemiecką marką ustalono na poziomie 2,95 marki za funta. Zrobiono to w momencie, w którym funt akurat kończył kilkumiesięczny trend umacniania się – na początku 1990 r. płacono za funta tylko 2,7 marki. Jednak ten ruch funta w górę był tylko krótką korektą w długoterminowym trendzie powolnego spadku wartości brytyjskiej waluty. Jeszcze na przełomie lat 1988 i 1989 za funta trzeba było płacić aż 3,30 marki niemieckiej. Tak więc przez niecałe dwa lata poprzedzające wejście funta do ERM waluta ta straciła na wartości do marki ok. 10 proc. A od tego momentu mogła się odchylać od przyjętego parytetu tylko o 6 proc. w jedną lub drugą stronę. Już w tym momencie widać było, że to posunięcie bardzo ryzykowne.
Po wejściu do ERM, czyli od listopada 1990 r., za funta ani razu nie płacono więcej niż 3 marki. Od samego początku przebywania w wężu walutowym funt powoli poruszał się tylko w jedną stronę, zbliżając się do jego dolnego ograniczenia, które przebił we wrześniu 1992 r. przy wydatnej pomocy Geor ge’a Sorosa. Kluczowe jest jednak to, że to nie Soros wykreował cały trend. On tylko podpiął się do czegoś, co już wcześniej było widoczne i miało bardziej fundamentalne przyczyny.
Funt po 1990 r. nieustannie osłabiał się wobec marki, bo Niemcy po zjednoczeniu jesienią 1990 r. podnieśli swoje stopy procentowe, obawiając się wzrostu inflacji. Miała ona być następstwem zwiększonych wydatków budżetowych związanych z procesem unifikacji na terenie byłego NRD. Cel osiągnięto – inflację utrzymano w ryzach. Ale efektem ubocznym było umacnianie się marki. Tak więc systematyczny trend osłabiania funta wobec waluty niemieckiej był skutkiem tego, co wydarzyło się w Niemczech, a nie w Wielkiej Brytanii.

Zgodnie z trendem

Z punktu widzenia Londynu pojawiły się więc dwie bardzo niekorzystne okoliczności. Po pierwsze, Brytyjczycy zapisali się do ERM przy zawyżonym kursie w stosunku do waluty niemieckiej, a chwilę później marka dodatkowo zaczęła się umacniać.
Do dolnej bariery węża walutowego, czyli poziomu 2,77 marki, kurs funta dotarł w drugiej połowie sierpnia 1992 r., po czym przez niemal miesiąc trwała walka o utrzymanie go powyżej tej bariery. Soros zaczął budować swoją pozycję na rynku, kupując marki i sprzedając funty już kilka miesięcy wcześniej – najwyraźniej zakładał, że nic nie będzie w stanie zmienić długoterminowego trendu osłabiania się funta, a prawdopodobne interwencje Bank of England będą obarczone ryzykiem porażki. Wybrał więc hipotetyczny, możliwy do zrealizowania scenariusz i zaryzykował swoim własnym kapitałem. Wygrał, bo grał zgodnie z trendem rynkowym opartym na fundamentalnych przemianach w gospodarce niemieckiej po 1990 r.
Pomógł mu też brak konsekwencji ze strony brytyjskich władz, a także niezbyt duża wiarygodność i brak doświadczenia w radzeniu sobie z atakami spekulacyjnymi po stronie ówczesnego Bank of England. Dziś, po wydarzeniach z kryzysu lat 2008–2012, banki centralne na świecie zapewne byłyby już w stanie poradzić sobie z takim atakiem i uniknąć katastrofy.
Zresztą trudno też jednoznacznie uznać wyjście Wielkiej Brytanii z systemu ERM za katastrofę. Oczywiście kraj zaliczył w kolejnym roku recesję, ale dzięki osłabieniu funta gospodarka brytyjska zyskała na konkurencyjności i wkrótce po smutnych wydarzeniach 1992 r. rozpoczęła trwający kilkanaście lat okres bezprecedensowej ekspansji gospodarczej.
Sam system ERM także poprawiono, poszerzając w 1993 r. dopuszczalne widełki dla wahań walut aż do 15 proc. Dzięki temu system ten przetrwał do powstania Unii Europejskiej i wprowadzenia euro.

Surowy nauczyciel

Można więc uznać, że Soros, przyspieszając swoim atakiem wypadnięcie Wielkiej Brytanii z ERM, spełnił rolę, jaką powinien w gospodarkach spełniać rynek finansowy. Najpierw zauważył błędy popełnione przez polityków, a następnie zaprezentował im w sposób surowy ich konsekwencje, tak aby sami mogli je skorygować.
Wielka Brytania popełniła błąd, wchodząc do ERM ze złym kursem, i nie zauważyła groźnych dla siebie zmian w gospodarce niemieckiej. Soros i inni spekulanci na rynku walutowym zmusili polityków do wycofania się z ERM, dzięki czemu Wielka Brytania mogła zacząć się szybko rozwijać, zamiast tkwić w niedobrej dla siebie sytuacji. Być może ktoś powinien za to Sorosowi podziękować.
A że zarobił przy okazji miliard dolarów? No cóż, zaryzykował własnymi pieniędzmi, narażając się na potencjalne straty, i uniknął błędów. A politycy brytyjscy popełnili je, ryzykując pieniędzmi podatników.
To zresztą jedna z zasad rządzących rynkiem finansowym. Szanse na zyski ze spekulacji są większe wtedy, kiedy jest ona oparta na ewidentnych błędach polityków. Może dlatego nie lubią oni spekulantów i tak wielu z nich nie przepada za tym najsłynniejszym – Georgem Sorosem.