Tak politycy kupowali wyborców. Przegląd obietnic dla kluczowych grup
Kampania to doskonała okazja do rozdania nie swoich pieniędzy. Tym razem jednak festiwal obietnic trwał znacznie dłużej niż poprzednio. W zasadzie już od wyborów samorządowych jesienią ubiegłego roku. Prezentujemy subiektywny przegląd grup, którym udało się przekonać polityków do swoich postulatów.
Kampania to doskonała okazja do rozdania nie swoich pieniędzy. Tym razem jednak festiwal obietnic trwał znacznie dłużej niż poprzednio. W zasadzie już od wyborów samorządowych jesienią ubiegłego roku. Prezentujemy subiektywny przegląd grup, którym udało się przekonać polityków do swoich postulatów.
1
Tradycyjnie to jedna z najbardziej aktywnych grup. Czarnym snem każdego rządu liczącego na reelekcję są tłumy górników palących opony przed Sejmem lub kancelarią premiera. W tym roku było podobnie. W ostatni czwartek, tuż przed niedzielnymi wyborami, doszło do protestów w ok. 100 miastach – głównie Śląska i Małopolski. Kilkaset osób zjechało też do Warszawy. Trudno jednoznacznie wskazać górników jako społecznych zwycięzców lub przegranych tegorocznej kampanii. Rząd PO– –PSL nie zrealizował porozumień ze stycznia 2015 (do końca września miała powstać Nowa Kompania Węglowa). Ewa Kopacz zawiesiła te plany, obawiając się, że Bruksela uzna je za niedozwoloną pomoc publiczną.
Z drugiej strony w budżecie na 2016 r. rząd już zaplanował dodatkowe 900 mln zł na „kontynuację dofinansowania zadań restrukturyzacyjnych w sektorze górnictwa węgla kamiennego”. W planach jest również zasilenie kopalni TF Silesia akcjami spółek Skarbu Państwa (PZU, PGE, PGNiG) w kwocie 1,4 mld zł.
To jednak górników nie przekonuje. Dlatego coraz jawniej deklarują swoje poparcie dla PiS. Partia Jarosława Kaczyńskiego szybko wyczuła te nastroje. Przed wyborami Beata Szydło obiecała utrzymanie przywilejów górniczych i zniesienie części podatków, jakimi obciążone są górnicze spółki (głównie chodzi o KGHM). Niezależnie więc od ostatecznego wyniku wyborów górnicy zyskali.
Dziennik Gazeta Prawna
2
Doskonale w wyborczy festiwal obietnic ze swoimi postulatami wstrzeliły się pielęgniarki. Kobiety w białych kitlach pojawiły się pod Sejmem 10 września; według organizatorów miało ich być 7 tys., ale zjechało znacznie więcej. Przyczyną manifestacji był sprzeciw wobec zaproponowanych przez rząd warunków, których wykonanie wiązało się z wprowadzeniem podwyżek. Resort zdrowia zaproponował wzrost uposażenia tej grupy zawodowej o 300 zł przez pięć lat. Pielęgniarki zażądały trzech podwyżek po 500 zł.
Politycy poszli za ciosem. Porozmawiać z pielęgniarkami wyszli m.in. Leszek Miller i Jarosław Gowin, a w Sejmie przedstawicielki związku zawodowego spotkały się z Beatą Szydło. Wyjątkowo otwarty na postulaty środowiska był też szef resortu zdrowia prof. Marian Zembala. Minister, który jeszcze w połowie czerwca wyrażał swoją dezaprobatę dla strajków, ostatecznie w koncyliacyjnym tonie zaoferował, że pielęgniarki otrzymają cztery podwyżki po 400 zł. Odpowiednie rozporządzenie, które wyrównywało pielęgniarkom podwyżki do obiecanego poziomu (od 1 września otrzymały 300 zł, które planował rząd), a także wprowadzało podwyżki od 1 stycznia 2017 r. minister podpisał w połowie października.
ShutterStock
3
Skuteczny okazał się również przedwyborczy lobbing tej grupy. Kilka tygodni temu MSW zapewniło, że od stycznia 2016 r. podwyżkami objęci zostaną funkcjonariusze i pracownicy cywilni służb mundurowych. MSW zasili podlegające resortowi formacje kwotą ok. 443 mln zł. – Wszyscy komendanci główni służb podległych MSW mają do końca października przedstawić uzgodnioną ze związkami zawodowymi koncepcję realizacji podwyżek funkcjonariuszy – poinformowała Małgorzata Woźniak, rzeczniczka resortu.
Szacuje się, że wynagrodzenia funkcjonariuszy policji, straży granicznej, Straży Pożarnej czy Biura Ochrony Rządu wzrosną o ok. 4 proc., a pracowników cywilnych – o ok. 6 proc. O tym, że tę grupę trzeba zaliczyć do wygranych grup społecznych minionych wyborów, dodatkowo świadczy fakt, że funkcjonariusze dostali również podwyżki wcześniej – w 2009 r. oraz w 2012 r. Płace podniesiono mimo zamrażania wynagrodzeń w całej sferze budżetowej.
ShutterStock
4
Wygląda na to, że w tym roku pracownikom sektora oświaty niewiele udało się ugrać. Rząd ze swojej strony zadeklarował jednoznacznie – podwyżek wynagrodzeń nie będzie. – Po kryzysie gospodarczym to jedyna grupa zawodowa, która regularnie przez cztery lata je otrzymywała – komentował w jednym z wywiadów Rafał Grupiński z PO. Niepewne jest także to, czy ugrupowaniu Beaty Szydło zależy na finansowym docenieniu tej grupy zawodowej. Co prawda PiS deklarował chęć podwyższenia uposażeń, ale ich wysokość uzależnia od sytuacji budżetowej. Wiadomo też, że za sprawą PiS nie znikną przywileje zapisane w Karcie nauczyciela. Na razie nic nie mówi się o jej ewentualnej reformie.
ShutterStock
5
W kluczowym roku wyborczym rząd nie zapomniał także o jednej z największych grup zawodowych w kraju, czyli o pracownikach administracji. Rozbrojenie potencjalnej miny wyborczej nastąpiło dzięki zarezerwowaniu w ustawie budżetowej 2 mld zł na ten cel. Dodatkowych środków na podwyżki dla administracji centralnej nie przeznaczono od 2008 r., kiedy decyzją ministra finansów Jacka Rostowskiego zamrożono fundusz płac w budżetówce. Jednocześnie przez ten czas wynagrodzenia w sektorze prywatnym wzrosły o jedną trzecią.
„Zamrożono” nie oznacza jednak, że nikt przez siedem lat nie zobaczył większej kwoty na przelewie od publicznego pracodawcy. Urzędy miały po prostu mieścić się co roku w tej samej puli wydatków. Co dawało dyrektorom generalnym pewne pole manewru, np. zwolnienie kogoś lub przejście na emeryturę uwalniało środki w ramach tej zamrożonej puli. Dodatkowa kwota, którą udało się wyasygnować w przyszłorocznym budżecie (m.in. dzięki zdjęciu z Polski przez KE procedury nadmiernego deficytu), przeznaczona jest tylko na podwyżki w administracji centralnej (tym samym urzędnicy samorządowi są z niej wyłączeni). Jak pisaliśmy na łamach naszej gazety w niektórych urzędach, np. wojewódzkich, w tym roku wcześniej, bo jeszcze przed wyborami, wypłacono urzędnikom nagrody.
Bloomberg
6
Prawo i Sprawiedliwość zapowiedziało, że chce się wsłuchiwać w głos przedsiębiorców. Beata Szydło mówiła nawet o stworzeniu specjalnej instytucji, w ramach której będzie prowadzony dialog z biznesem (Narodowe Forum Przedsiębiorców). Do takich deklaracji należy jednak podchodzić z ostrożnością (wystarczy spojrzeć na prace sejmowej komisji „Przyjazne państwo”, której celem było zbieranie spostrzeżeń od przedsiębiorców). PiS chciałoby również obniżyć do 15 proc. stawkę podatku CIT dla przedsiębiorstw mających roczny obrót w wysokości nieprzekraczającej 1,2 mln euro.
ShutterStock
7 Inne galerie forsal.pl
ShutterStock
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję