Segregacja śmieci - jak wygląda sytuacja dzisiaj?
Choć uczymy się segregacji od dziecka, prawda jest brutalna. Obecny system tylko pozornie działa. Do „żółtego worka” wrzucamy najróżniejsze opakowania, od butelek, po reklamówki i folie, ale znaczna część tych odpadów w ogóle nie zostaje poddana recyklingowi. A to dlatego, że plastik plastikowi jest nierówny.
Polietylen, polipropylen, polistyren, PET, folie wielowarstwowe, opakowania z kilkoma rodzajami tworzyw, każdy z nich wymaga innej technologii przetwarzania. Wystarczy, że torebka ma cieniutką warstwę metalu, że folia jest z dwóch typów tworzyw, że butelka ma naklejkę nie do usunięcia, że opakowanie jest tłuste albo po prostu zmieszane z innymi materiałami i już ląduje na wysypisku lub w spalarni.
Statystyki mówią głośno - mimo naszych wysiłków, większość plastiku i tak nie wraca do ponownego obiegu. Recykling mechaniczny jest wybredny i wymaga idealnie czystych i jednorodnych materiałów. To dlatego w praktyce segregacja jest bardziej rolą mieszkańców niż realnym narzędziem ratowania planety.
Nowy katalizator, który może to wszystko zmienić
Przełom przyszedł z laboratoriów Northwestern University, gdzie zespół chemików stworzył innowacyjny katalizator na bazie niklu, opisany w prestiżowym czasopiśmie Nature Chemistry. To właśnie on wywołał sensację, bo robi coś, co dotąd uważano za niemal niemożliwe.
Ten katalizator potrafi doprowadzić do rozpadu poliolefinów czyli najpopularniejszych plastików tj. polietylen (PE) i polipropylen (PP). To one są podstawą większości opakowań: torebek, reklamówek, folii, kubków, zakrętek, pudełek, tacek i setek innych wyrobów, które wyrzucamy codziennie.
Najważniejsze jest jednak to, że technologia działa, nawet jeśli odpady są zmieszane, zabrudzone lub sklejone z innymi tworzywami. Nie trzeba ich myć, sortować, rozdzielać ani usuwać etykiet. W efekcie plastik rozpada się na mniejsze cząsteczki, które można wykorzystać ponownie do produkcji paliw, olejów, wosków czy nawet nowych tworzyw.
Czy to oznacza koniec segregowania?
Jeśli technologia zostanie wdrożona na szeroką skalę, zmieni sposób, w jaki traktujemy śmieci. Nie trzeba będzie już zgadywać, czy torebka „ma metalizowaną warstwę”, czy „nadaje się do recyklingu”, czy to jest „PE-HD”, „PP”, „PET”, czy „LDPE”. Nie trzeba będzie zrywać etykiet ani osobno odkładać folii po serze, saszetek, opakowań z chipsów czy reklamówek z supermarketu.
W praktyce może to wyglądać tak:
- Cały plastik trafi do jednego pojemnika.
- Bez stresu, bez odróżniania, bez czytania oznaczeń.
- Nie będzie znaczenia, czy opakowanie jest brudne, tłuste, częściowo papierowe czy wielowarstwowe.
To nie jest futurystyczna wizja oddalona o dekady. Technologia już działa w warunkach laboratoryjnych, a jej wdrożenie wymaga przede wszystkim budowy odpowiednich instalacji.
Oczywiście, zanim to się stanie, minie trochę czasu. Zmiany w gospodarce odpadami wymagają decyzji rządów, inwestycji, przepisów i wdrożeń. Ale pierwszy raz mamy realny powód, by wierzyć, że segregacja plastiku może stać się przeszłością.
Trzeba wiedzieć, że plastik stał się największym odpadowym problemem współczesnego świata. Aktualnie segregacja jest tylko plasterkiem na ranę, a nie lekarstwem. Plastik powstaje szybciej, niż jesteśmy w stanie go przetwarzać, a system „żółtych worków” ma niestety wady.