Poniedziałek, 13 listopada, może być pechowy dla minister cyfryzacji. Tego dnia ruszy nowa wersja Centralnej Ewidencji Pojazdów. Jeśli coś pójdzie nie tak, będzie to powód do dymisji Anny Streżyńskiej.
A że kłopoty mogą się pojawić, przyznają sami urzędnicy. – Termin 13 listopada wynika z przepisów ustawowych, którymi jesteśmy związani. Niemniej ostateczną decyzję o wdrożeniu podejmiemy wspólnie z interesariuszami najpóźniej 10 listopada. Chodzi o określenie ryzyka, czy wdrażając nowy system, nie spowodujemy większych szkód, niż doprowadzając do czasowej niezgodności z prawem – mówi nam Karol Okoński, podsekretarz stanu w Ministerstwie Cyfryzacji.
Do CEP mają być podłączone wszystkie wydziały komunikacji starostw powiatowych zajmujące się m.in. rejestrowaniem samochodów i wydawaniem dokumentów (wykonują nawet 17 tys. takich czynności dziennie), stacje kontroli pojazdów, a nawet policja.
Całość ma być połączona online z centralnym systemem. I, jak przyznaje nasz informator, jeżeli coś nie zadziała, w najgorszym przypadku może dojść do ogólnopolskiego paraliżu.
Jak wynika z ustaleń Najwyższej Izby Kontroli, na początku września tylko 61 proc. testów funkcjonowania CEP zakończyło się pozytywnie.
Reklama

>>> Czytaj też: Kredyty we frankach: nie restrukturyzacja, a przewalutowanie