Przez stulecia ludzie poszukiwali źródeł energii pod ziemią – wydobywali węgiel, ropę, gaz. Dziś wszyscy zgadzają się, że przyszłością energetyki są odnawialne źródła energii (OZE). Przez wszystkie przypadki odmienia się takie pojęcia jak bezemisyjność czy neutralność klimatyczna. Wiadomo, że to program na dekady, ale cel jest już określony. Dyskusje dotyczą w zasadzie jedynie tempa, w jakim będziemy do owego idealnego bezemisyjnego stanu dochodzić. Jeśli chodzi o jeden z segmentów OZE – fotowoltaikę, Polska narzuciła iście olimpijskie tempo.

Prawdziwy boom

Według danych Polskich Sieci Elektroenergetycznych na 1 czerwca 2020 r. moc zainstalowana fotowoltaiki w Krajowym Systemie Elektroenergetycznym wyniosła 1953,1 MW. Dziś z pewnością przekroczyła już 2 GW, bo tempo przyrostu liczby nowych instalacji jest imponujące. Tylko w maju przybyło ich ponad 120 MW. Dość wspomnieć, że na koniec ubiegłego roku całkowita moc polskiej fotowoltaiki wynosiła 1,3 GW. Tylko w ciągu pięciu miesięcy przybyło zatem ponad 650 MW nowych mocy.

Skąd ten boom? To przede wszystkim efekt programu „Mój prąd”, który umożliwia dofinansowanie indywidualnych mikroinstalacji fotowoltaicznych (2-10 kW). W sumie do tej pory złożono ponad 70 tys. wniosków i ta liczba szybko rośnie – o mniej więcej tysiąc wniosków dziennie. Po pierwszym naborze do programu udało się łącznie dofinansować 17,5 tys. instalacji PV. Kwota dotacji sięgnęła 90 mln zł. Drugi nabór wystartował w styczniu 2020 r. Termin składania wniosków mija 18 grudnia 2020 r. Według wstępnych szacunków z programu może skorzystać ok. 200 tys. beneficjentów.

Dziś to właśnie instalacje prosumenckie są motorem rozwoju fotowoltaiki. W ubiegłym roku segment mikroinstalacji odpowiadał aż za cztery piąte zainstalowanej mocy. Tylko 20 proc. uruchomiono w instalacjach o jednostkowej mocy powyżej 50 kW. Dane dają też pojęcie o rozmiarach prosumenckiego boomu. Całkowita moc działających w Polsce na koniec 2019 r. mikroinstalacji PV wyniosła 1040,8 MW w stosunku do 342,5 MW rok wcześniej, 174,5 MW dwa lata wcześniej oraz 91,2 MW na koniec 2016 r.

Dlaczego fotowoltaika?

Dzięki instalacji paneli słonecznych można produkować energię na własny użytek. Darmową. Oczywiście, najpierw trzeba sporo zainwestować, ale według szacunków instalacja ze wsparciem „Mojego prądu” (dopłata do połowy wartości instalacji, ale nie więcej niż 5 tys. zł) powinna się zwrócić w 6–8 lat.

Program „Mój prąd” pojawił się w momencie, kiedy ceny instalacji fotowoltaicznych mocno spadały. W ciągu ostatniej dekady o ok. 70 proc. Co oznacza również, że czas zwrotu z inwestycji mocno się skrócił. Stały się one więc szerzej dostępne. Jeszcze dekadę temu problemem było, czy poza walorami ekologicznymi, fotowoltaika ma jakiekolwiek sens finansowy – czas zwrotu z inwestycji w najlepszym razie zbliżony był do czasu żywotności paneli.

Plusem jest oczywiście wpływ na środowisko. Fotowoltaika to bezemisyjne źródło – gdy panele zastępują energię wytwarzaną z paliw kopalnych, spada emisja CO2 i innych szkodliwych substancji. To rezultat w skali makro, być może niezauważalny dla indywidualnego użytkownika paneli.

Źródło niestabilne, ale stabilizujące

Jest jeszcze jedna korzyść z fotowoltaiki w skali makro. Źródła energii słonecznej mogą stabilizować cały system elektroenergetyczny. To trochę paradoks, bo fotowoltaika (podobnie jak farmy wiatrowe) – uznawane są za źródła niestabilne – wszak nie zawsze świeci słońce i nie zawsze wieje wiatr. Z drugiej jednak strony nawet przy pochmurnej pogodzie panele fotowoltaiczne wnoszą do systemu dodatkowe kilowatogodziny.

Dla polskiej energetyki zawodowej szczególnie trudnym czasem jest upalne lato. Nie wnikając w szczegóły – wysoka temperatura wody w rzekach plus ich niski stan (a z roku na rok mamy z tym coraz większy problem) znacząco obniżają dostępność i sprawność elektrowni węglowych. To właśnie wtedy może dojść do blackoutu, czyli przerw w dostawie prądu. Z taką sytuacją mieliśmy prawie do czynienia w upalnym sierpniu 2015 r. Prawie – bo do blackoutu nie doszło, władze wprowadziły jednak tzw. 20 stopień zasilania, czyli obowiązek ograniczenia zużycia energii przede wszystkim przez odbiorców przemysłowych. W takiej sytuacji owe 2 GW mocy fotowoltaicznych, dla których upały to wymarzona sytuacja, bardzo by się systemowi przydały.

Fotowoltaika jeszcze długo nie zastąpi źródeł tradycyjnych, przynajmniej dopóki nie zostanie rozwiązany problem magazynowania energii na dużą skalę. Dziś, mimo boomu i piątej pozycji naszego kraju w Europie pod względem tempa rozwoju fotowoltaiki, jej udział w miksie energetycznym Polski, czyli w strukturze źródeł energii, nie przekracza 5 proc. Może jednak stanowić cenne uzupełnienie. Coraz cenniejsze, w miarę spadku cen paneli i ich coraz większej sprawności.

Nie tylko prosumenci

Energetyka zawodowa coraz odważniej planuje instalacje fotowoltaiczne. Dotychczas ogłoszone zamiary rozwoju w segmencie PV największych grup energetycznych przekraczają łącznie 4 GW do 2030 r.

Pierwsza spośród nich na rynek fotowoltaiki weszła Energa, uruchamiając już w 2014 r. farmę fotowoltaiczną Delta o mocy 1,63 MW. Rok później ta grupa dołożyła do swojego portfela farmę PV Czernikowo o mocy prawie 3,8 MW. Koncern ten poinformował ponadto o rozpoczęciu przygotowań do realizacji farmy fotowoltaicznej Gryf o mocy 19,83 MW. W raporcie za 2019 r. grupa podała, że projekt uzyskał warunki przyłączenia do sieci elektroenergetycznej, a 13 listopada 2019 r. wydane zostało pozwolenie na budowę.

Na zaangażowanie w energetykę niskoemisyjną, jako jeden ze swoich priorytetów wskazuje PKN Orlen, co nie powinno dziwić, gdyż kojarzona głównie z produkcją i dystrybucją paliw firma jest już czwartym wytwórcą energii elektrycznej w kraju. Płocki koncern przymierza się do budowy elektrowni fotowoltaicznej wraz z infrastrukturą techniczną we Włocławku. Ma ona powstać na obszarze ok. 5 hektarów. Elektrownia fotowoltaiczna ma mieć moc zainstalowaną elektryczną nieprzekraczającą 2 MWp. Obecnie przygotowywane jest postępowanie zakupowe oraz złożony został wniosku o wydanie decyzji środowiskowej.

Niedawna akwizycja Energii przez PKN Orlen pozwoliła koncernowi na zwiększenie portfela źródeł OZE w grupie kapitałowej i wskazuje na dynamiczny jej rozwój w obszarze energetyki odnawialnej.

Na rynek PV wchodzi też Enea. W październiku 2019 r. podpisała ze spółką Lubelski Węgiel Bogdanka list intencyjny w sprawie budowy farm PV o mocy do ok. 30 MW na terenach kopalni. Te farmy mają produkować prąd dla Bogdanki. Podobny projekt ma PGE. W maju 2019 r. podpisała list intencyjny ze spółką Kopalnie i Zakłady Chemiczne Siarki „Siarkopol” – Grupa Azoty w sprawie współpracy przy budowie farmy PV o mocy 5 MW. W grudniu 2019 r. Enea przedstawiła strategię rozwoju do 2030 r. z perspektywą 2035 r. Podała wtedy, że zgodnie z zakładaną zmianą aktywów wytwórczych grupy w 2030 r. moc z OZE ma sięgnąć 2,5 GW, w tym ok. 1,5 GW z fotowoltaiki.

Grupa PGE planuje do 2030 r. osiągnąć moc 2,5 GW z energii słonecznej. Tauron podawał, że jego plan rozwoju w segmencie fotowoltaiki to 300 MW do 2025 r. Już rozpoczęto pozyskiwanie tysiąca hektarów gruntów. Największe projekty zostaną realizowane w województwach: lubelskim, lubuskim, łódzkim, podkarpackim i zachodniopomorskim.

Z planów koncernów energetycznych widać jednak, że instalacje fotowoltaiczne będą tworzone w znacznej mierze na potrzeby własne lub partnerów. Nie staną się podstawowym źródłem energii (pamiętajmy, że uzyskanie dużych mocy fotowoltaicznych wymaga olbrzymich powierzchni – największa elektrownia słoneczna świecie Noor Abu Dhabi w Arabii Saudyjskiej o mocy 1,1 GW – czyli trochę więcej niż wytwarza jeden z dwóch nowych bloków elektrowni Opole, zajmuje 8 km kwadratowych), ale mogą być darmowym uzupełnieniem zakupów energii z zewnątrz.

Gwiazda do prywatnego użytku

Coraz powszechniejszy jest trend wykorzystywania Słońca jako dodatkowego źródła energii dla konkretnych obiektów.

Jesienią ubiegłego roku Jadwiga Emilewicz – jeszcze jako minister przedsiębiorczości i technologii zapowiedziała budowę trzech mikroinstalacji PV o łącznej mocy 150 kWp (kilowatopików, jednostka określająca maksymalną moc instalacji fotowoltaicznej) na dachu budynku resortu, a w styczniu – już jako minister rozwoju ogłosiła zakończenie tej inwestycji.

W grupie Enea własną mikroinstalację PV o mocy prawie 36 kW ma Enea Serwis, która w 2019 r. pokryła z tej instalacji 10 proc. zapotrzebowania swojej siedziby na energię elektryczną.

Bardzo mocno w niskoemisyjną energetykę zaangażowała się Grupa Orlen, uruchamiając Program Fotowoltaiki. Pierwszy jego etap objął sześć lokalizacji, dla których podjęte zostały działania zmierzające do pozyskania dokumentacji przedprojektowej oraz pozwoleń administracyjnych. Zakładana moc instalacji zrealizowanych w pierwszym etapie może wynieść do 18 MWp. Budowa tych obiektów zaplanowana jest na 2021 r. Celem jest wykorzystanie niezagospodarowanych nieruchomości oraz częściowa lub całkowita produkcja energii elektrycznej na potrzeby własne w wybranych lokalizacjach.

W grupie Orlenu są już mikroinstalacje PV, z których energia wykorzystywana jest na potrzeby własne. Znajdują się one np. na dachach 11 stacji paliw. Orlen Projekt. na budynku w Płocku zamontował mikroinstalację fotowoltaiczną o mocy prawie 50 kWp, która umożliwi tej spółce zmniejszenie do 25 proc. w skali roku opłat za zużycie energii elektrycznej oraz istotne ograniczenie emisji CO2 do atmosfery. Instalacja została zamontowana na budynku sąsiadującym z głównym budynkiem spółki Orlen Projekt. Składa się z 175 paneli polikrystalicznych o mocy 285 W każdy, wyposażonych w optymalizatory mocy, które pozwalają zwiększyć do 25 proc. wytworzonej energii elektrycznej w przypadku niekorzystnych warunków atmosferycznych lub zacienienia.

Tak zaprojektowana instalacja umożliwia wyprodukowanie w skali roku do 51 MWh energii elektrycznej. W ciągu roku pozwoliłaby naładować prawie 1300 samochodów elektrycznych albo pokryć zapotrzebowanie na energię elektryczną dla 12 gospodarstw domowych.

ADS

Partner

ikona lupy />
Materiały prasowe