Marzec miał rozpocząć serię dziwnych odczytów gospodarczych danych, bo równo rok wcześniej na wyniki makro zaczęła mieć wpływ pandemia. Na kilka miesięcy zdławiła aktywność firm i konsumentów. Produkcja przemysłowa miała wzrosnąć w dwucyfrowym tempie (bo rok wcześniej zaczął się jej kilkumiesięczny spadek), efekt niskiej bazy statystycznej miał też podbijać wzrost wynagrodzeń. Ale nikt nie zakładał na marzec niemal 19-proc. wzrostu produkcji i 8-proc. płac. A takie dane – dotyczące porównania z marcem ub.r. – podał wczoraj Główny Urząd Statystyczny.
W porównaniu z lutym, uwzględniając zmiany sezonowe, przemysł sprzedał wyroby o wartości o 2,3 proc. większej. Głównie to świadczy o jego dobrej kondycji. Bo w marcu został zaostrzony lockdown, wprowadzony w odpowiedzi na szybko narastającą trzecią falę zakażeń. Firmy przemysłowe okazały się nie tylko na to odporne, ale też poradziły sobie z trudnościami w pozyskiwaniu komponentów do produkcji, wywołanymi przez utrudnienia w transporcie międzynarodowym.