Obecnie, szczególnie jeśli mowa o segmentach rynku zdominowanych przez największych graczy, ścigają się ze sobą księgowi i doradcy podatkowi, którzy podpowiadają zarządom, w jaki sposób należy obracać kapitałem, by osiągać zysk w oderwaniu od działalności operacyjnej firm.
Sprawność w obracaniu kapitałem jest kluczowa dla powodzenia międzynarodowego przedsiębiorstwa. Tracą na tym nie tylko konsumenci, którzy otrzymują nie najlepsze produkty, ale też państwa, których budżety są drenowane z wpływów podatkowych. Wspólnota międzynarodowa od jakiegoś czasu zaczęła traktować to zjawisko jako problem, a nawet główkować nad stworzeniem wspólnych rozwiązań podatkowych. Państwa OECD, czyli też Polska, pracują nad wspólnymi standardami opodatkowania osób prawnych, jednak idzie im to jak krew z nosa.
Nieoczekiwanie idea zdobyła znaczącego sojusznika. Administracja prezydenta USA Joego Bidena przesłała OECD propozycję wprowadzenia, w uproszczeniu, globalnego podatku CIT ze stawką 21 proc. W założeniu miałby on wyeliminować przenoszenie zysków do rajów podatkowych, a także ograniczyć zjawisko konkurencji podatkowej między państwami. Chociaż nasz kraj nie należałby do największych beneficjentów tego rozwiązania, to warto poprzeć tę propozycję, gdyż na likwidacji podatkowego wyścigu do dna skorzystaliby wszyscy. Nie licząc rajów podatkowych.

Transakcje z samym sobą

Reklama
Mechanizmy unikania opodatkowania przez korporacje są wyszukane. Nie polegają na prymitywnym ukrywaniu przychodów, czyli działalności w szarej strefie, tylko na sprytnym wykazywaniu kosztów, które fizycznie nie istnieją. Istnieją jednak w świetle prawa.
Najbardziej znane jest pobieranie od spółek córek opłat za wartości niematerialne i prawne. Mowa choćby o korzystaniu ze znaków towarowych lub patentów. Spółka córka płaci innej spółce córce, należącej do tej samej spółki matki, zarejestrowanej w kraju przyjaznym dla podatnika (raju podatkowym), za wykorzystanie znaków towarowych, co jest kosztem tej pierwszej, a zwiększa zyski tej drugiej.