Oto poranny brief - wszystko, co musisz wiedzieć o tym, co teraz dzieje się w gospodarce.
Powódź może obniżyć PKB i nieco podnieść inflację
Walka z powodzią na południowym zachodzie Polski trwa, natomiast ekonomiści powoli zaczynają zastanawiać się, jak duży wpływ to zdarzenie może mieć na całą polską gospodarkę. Santander Bank pisze, że oczywiście w tej chwili trudno to precyzyjnie ocenić, ale przypomina, że powódź z 2010 roku kosztowała kraj około 1 procenta PKB. Gdyby dzisiaj koszty były na takim samym poziomie, oznaczałoby to około 35 mld złotych. Ekonomiści wskazują też, że potencjalne efekty katastrofy mogą polegać po pierwsze na trochę wyższej inflacji, bo na terenach zagrożonych powodzią mamy zakłócenia dostaw towarów ze względu, chociażby na zalane drogi, tory kolejowe, zamknięte, lub zniszczone mosty. Po drugie, rośnie prawdopodobieństwo nowelizacji budżetu, a po trzecie, może osłabić się aktywność gospodarcza, przede wszystkim w rolnictwie, turystyce, transporcie i handlu. Natomiast w dłuższym terminie na terenach objętych zniszczeniami powodziowymi powinniśmy obserwować wzrost inwestycji związanych z odbudową.
Ekonomiści Santandera piszą też, że „jak na razie powodzie występują na terenach o małym natężeniu gospodarczym, więc jeśli nie dojdzie do pogorszenia sytuacji, wpływ na PKB może być mocno ograniczony.”
Do tych wniosków Santandera można dodać też z pewnością mniejszą aktywność gospodarczą we Wrocławiu i okolicach, gdzie ludzie już wczoraj zajęci byli często organizowaniem pomocy i ratowaniem swojego dobytku, nie mając po prostu czasu na pracę zawodową.
W kolejnych dniach prób podsumowań strat dla gospodarki i szacunków kosztów będzie z pewnością pojawiać się coraz więcej.
Zaczęło się zbieranie pieniędzy na pokrywanie strat powodziowych, UE ma się dorzucić
Jak duże będą finalnie straty związane z powodzią, na razie nie wiadomo, natomiast już teraz trwa zbieranie pieniędzy na ich pokrywanie. Pojawiają się w związku z tym kolejne deklaracje ze strony polityków.
Premier Donald Tusk powiedział, że Unia Europejska ma przeznaczyć na ten cel 1,5 mld euro. Te pieniądze jednak będą skierowane do kilku państw, a nie tylko do Polski, więc my dostaniemy tylko część tej sumy i to dopiero po przedstawieniu w Brukseli rachunków dotyczących strat. Kasa ta będzie więc zapewne działać bardziej na zasadzie końcowej refundacji wydatków, które wcześniej już poniesiono lokalnie. Więcej na ten temat być może powie szefowa Komisji Europejskiej, Ursula von der Leyen, która podobno ma się pojawić we Wrocławiu w najbliższych dniach. Premier Tusk powiedział, że jest to niewykluczone.
Ponadto mamy występować do Unii o pieniądze na odbudowę np. dróg, czy mostów, które wcześniej już były finansowane z unijnych pieniędzy, co zapowiedziała minister funduszy i polityki regionalnej Katarzyna Pełczyńska – Nałęcz.
Do tego na usuwanie szkód i odbudowę można przesunąć 1,5 mld złotych z unijnych funduszy spójności, natomiast kolejne 3,5 mld zł przeznaczyć na odbudowę i budowę infrastruktury przeciwpowodziowej, czyli tam, zbiorników i wałów.
Rząd jeszcze w poniedziałek informował o przeznaczeniu 1 mld złotych na zwalczanie skutków powodzi. Minister finansów Andrzej Domański zastrzegał wtedy jednak, że kwota ta może rosnąć, jeśli będzie taka potrzeba. We wtorek więc mowa była już o 2 mld złotych.
Plan odbudowy zalanych terenów ma według premiera zostać zaprezentowany po zakończeniu działań ratunkowych. „Będziemy musieli w tej sprawie przemyśleć także założenia budżetowe" - powiedział Tusk, cytowany w komunikacie Kancelarii Premiera.
Rząd ma też znaleźć jakiś sposób na uratowanie osób, które spłacały kredyty mieszkaniowe, przyznane na budowę domów, które zostały zniszczone przez powódź. Z kolei przedsiębiorcy z terenów zalanych wodą, którzy stracili swój majątek mają uzyskać zwolnienie z obowiązku płacenia składek do ZUS.
Kontrolowany przez Skarb Państwa bank PKO BP już teraz oferuje klientom z terenów objętych stanem klęski żywiołowej bezpłatne zawieszenie spłaty rat kapitałowo-odsetkowych na trzy miesiące.
Dziś w końcu obniżka stóp procentowych w USA
Rynki finansowe dziś wieczorem w końcu doczekają się tego, na co czekają od dawna. Amerykański Fed ma obniżyć stopy procentowe. Od tygodni trwa dyskusja, czy cięcie będzie o 25 punktów bazowych, czy może o 50 p.b. W ostatnich dniach przeważał ten drugi scenariusz, ale uległ on zachwianiu we wtorek, kiedy pojawiły się dane o produkcji przemysłowej i sprzedaży detalicznej w USA, które wypadły lepiej od oczekiwań. Produkcja w sierpniu miał urosnąć o 0,2 proc. w relacji do lipca, a wzrosła aż o 0,8 proc. z kolei sprzedaż urosła tylko o 0,1 proc., ale oczekiwano, że spadnie o 0,2 proc.
Dane, które są lepsze od oczekiwań i prognoz generalnie sugerują, że gospodarka jest w całkiem niezłej kondycji, a w związku z tym nie ma potrzeby zaskakiwania jej dużą obniżką stóp procentowych aż o 50 punktów bazowych. Stąd większość ekonomistów dziś uważa, że będzie to „zwykła” obniżka o 25 p.b.
Rynek natomiast nadal upiera się przy obniżce o 50 p.b. – kontrakty terminowe na stopę procentową wskazują, że ten scenariusz w oczach inwestorów ma 65 proc. szans na realizację.
Następnie w listopadzie ma nastąpić zwykła obniżka o 25 p.b., a w grudniu kolejna, znów o 50 p.b. W efekcie główna stopa procentowa Fed ma spaść do końca roku z obecnego przedziału 5,25 – 5,5 proc. do 4 – 4,25 proc. Natomiast w 2025 roku ma spadać dalej, aż do 2,75 – 3 proc.
Rynek więc zakłada, że w ciągu najbliższego roku poziom stóp w Stanach obniży się o 2,5 punktu procentowego (250 punktów bazowych). Oczywiście rynek może się mylić, w efekcie potem korygować swoje prognozy i często to robi.
Generalnie rozpoczęcie cyklu obniżek stóp w USA będzie mieć bardzo duże znaczenie dla gospodarki na całym świecie, ponieważ dzięki temu łatwiejszy i tańszy będzie dostęp do dolarów. Jest to bardzo ważne dla krajów rozwijających się, które nie mają wystarczająco dużo własnego kapitału, aby się rozwijać i są w mniejszym lub większym stopniu uzależnione gospodarczo od finansowania z zewnątrz, najczęściej właśnie w dolarach.
W efekcie podwyżki stóp w USA często doprowadzają do kryzysów, albo wręcz bankructw całych państw na świecie. Natomiast z drugiej strony obniżki stóp oznaczają w tych wszystkich miejscach poprawę sytuacji i szansę na szybszy rozwój.
Pojawił się projekt ustawy o portalu z cenami nieruchomości
Rząd ma już projekt ustawy, która zakłada powstanie portalu z cenami nieruchomości. Pomysł ten pojawił się jeszcze w czasach rządu Mateusza Morawieckiego, potem przez dłuższy czas było o nim cicho, teraz w końcu pojawiło się więcej szczegółów. Projekt w tej chwili trafił do konsultacji. Projekt zakłada prowadzenie portalu przez Ubezpieczeniowy Fundusz Gwarancyjny. Portal Danych o Obrocie Mieszkaniami (Portal DOM) ma prezentować statystyki i dane dotyczące cen transakcyjnych na rynku mieszkaniowym, które będzie można sortować według np. liczby pokoi, powierzchni użytkowych, rynku pierwotnego lub wtórnego, domu jednorodzinnego albo lokalu mieszkalnego, umiejscowienia na danej kondygnacji czy lokalizacji.Dane jednostkowych transakcji, w tym dane osobowe nie będą upubliczniane.
Portal będzie pozyskiwać dane o transakcjach od notariuszy za pośrednictwem Krajowej Administracji Skarbowej, a w przypadku rynku pierwotnego dodatkowo także od deweloperów.
Niestety na uruchomienie tego portalu trzeba będzie jeszcze dość długo poczekać. Najpierw bowiem projekt musi przejść całą drogę prawną, uzyskać akceptację rządu, a potem parlamentu i Prezydenta RP. Dodatkowo w projekcie ustawy zapisano, że portal ma ruszyć dopiero 20 miesięcy po opublikowaniu ustawy. Tyle czasu bowiem zajmie jego przygotowanie i stworzenie całego systemu informatycznego niezbędnego do jego funkcjonowania.
Rekordy pesymizmu w niemieckiej gospodarce
Sytuacja gospodarcza w Niemczech cały czas wygląda fatalnie. Indeks ZEW spadł tam właśnie do poziomu najniższego od października ubiegłego roku, całkowicie wbrew wcześniejszym, w miarę optymistycznym przewidywaniom. Indeks ten obrazuje oczekiwania inwestorów w Niemczech co do przyszłego rozwoju sytuacji gospodarczej. Z kolei indeks pokazujący ocenę sytuacji bieżącej jest najniżej od 2020 roku, czyli od czasów pandemii.
Zdaniem Instytutu ZEW nadzieje na lepszą przyszłość w niemieckiej gospodarce wyraźnie gasną, a wpływ na tow ostatnich tygodniach miał cały szeregniefortunnych zdarzeń: zapowiedzi zamykania fabryk ze strony Volkswagena, pogłoski o możliwym przejęciu Commerzbanku przez włoski Unicredit, a parę dni temu także decyzja Intela o wstrzymaniu budowy nowej fabryki. Do tego dochodzą sukcesy partii skrajnie prawicowych i skrajnie lewicowych w kolejnych wyborach lokalnych, a także niewielki, ale jednak spadek niemieckiego PKB w drugim kwartale. Rzeczywiście trudno w takiej sytuacji pozostać optymistą.