Obserwator Finansowy: Czy wynik październikowych wyborów parlamentarnych w Czechach poskutkuje jakąś radykalną zmianą w polityce gospodarczej i fiskalnej? Przypominam, że wygrała je prawicowa koalicja SPOLU przed ruchem Ano dotychczasowego premiera Andreja Babisza, która podpisała porozumienie z koalicją PIRSTAN. Nowym premierem został Petr Fiala, lider prawicowej Obywatelskiej Partii Demokratycznej (ODS).

Pavel Sobíšek (główny ekonomista UniCredit Bank Czech Republic and Slovakia): Nie sądzę, by to rozstrzygnięcie przyniosło jakąś rewolucję. W Czechach obowiązuje system wyborów proporcjonalnych, w dodatku mamy dwie izby w Parlamencie kontrolujące siebie nawzajem. Zmiany na pewno będą, ale one będą raczej stopniowe i ewolucyjne, bo to wynika zarówno z charakteru systemu politycznego, jak i cech koalicji, która objęła rządy.

Jak ocenia Pan jakość czeskiej polityki gospodarczej i fiskalnej w okresie pandemii? Czy czeski rząd sprawił się dobrze, a może wynik wyborów jest sygnałem, że społeczeństwo odpowiedziało na to pytanie przecząco?

Generalnie nie oceniam działań podjętych przez czeski rząd negatywnie, ale jest jeden bardzo niepokojący aspekt, który trzeba skrytykować. Wydaje mi się, że rządzący ordynowali programy pomocowe bez patrzenia na koszty, bez głębszej kalkulacji. W rezultacie, dług publiczny w relacji do PKB urośnie w okresie 2019-2022 o około 14 pkt. proc., tymczasem na przykład w Polsce powinien pójść w górę o ledwie 4 pkt. proc. Widać więc różnicę, czeski rząd jakby przeszarżował, co może mieć bardzo negatywne konsekwencje w przyszłości.

Reklama

Wiadomo, że czeska gospodarka jest dość mocno zależna od gospodarki niemieckiej. Czy to nie stało się jej przekleństwem, w dobie post-pandemicznych problemów przemysłu motoryzacyjnego z dostępem do półprzewodników?

Rzeczywiście, w żartach czescy ekonomiści mówią, że nasz kraj to siedemnasty land RFN, bo ta gospodarcza kooperacja jest naprawdę bliska i silna. Jednakże, ta współpraca jest niejako naturalna, wynika z bliskości geograficznej i wbrew pozorom nie ogranicza się do przemysłu motoryzacyjnego.

Przemysł motoryzacyjny odpowiada za około 10 proc. czeskiego PKB. To rzeczywiście oznacza, że nasza gospodarka jest bardziej wrażliwa, niż inne gospodarki europejskie, na ewentualne problemy w cyklu produkcyjnym.

Z kolei wymiana handlowa między Czechami a Polską chyba nie była nigdy w historii bardziej rozwinięta, niż w tej chwili, jednak od czasu do czasu między oboma krajami pojawiają się konflikty gospodarcze. A to o jakość żywności importowanej znad Wisły, a to w zakresie działalności Orlenu nad Wełtawą, a to o elektrownię Turów. Jak Pan w takiej sytuacji ocenia perspektywy polsko-czeskiej współpracy gospodarczej?

Uważam, że można pokazać mnóstwo pozytywnych przykładów polsko-czeskiej współpracy gospodarczej i wydaje mi się, że tutaj drzemie olbrzymi potencjał. Sądzę, że oba kraje powinny postarać się rozwiązywać te sporadyczne konflikty jak najszybciej i jak najbardziej koncyliacyjnie, bo to leży w ich interesie. Udana współpraca polsko-czeska to sytuacja win-win dla obu stron.

Jak Pan ocenia stan czeskiego sektora finansowego po pandemii? Pytam o kwestię poziomu NPL (non-performing loans), wskaźników wypłacalności.

W Czechach pandemia koronawirusa nie doprowadziła do znaczącego pogorszenia się jakości portfeli kredytowych banków, w odróżnieniu od kryzysu finansowego z 2008 roku. Jak wielokrotnie podkreślał czeski bank centralny w swoich raportach, czeskie banki są w sytuacji stabilnej i mogłyby znieść nawet szok o większej skali, niż pandemia.

Przed pandemią czeskie obligacje i korona czeska to były takie środkowoeuropejskie aktywa typu safe haven, czyli bezpieczne przystanie dla kapitału. Mówiło się już nawet, że kraj ze stolicą w Pradze stał się taką Szwajcarią Europy centralnej. Ale pandemia chyba wiele zmieniła?

Czechy są poza strefą euro, więc są postrzegane przez inwestorów jako rynek wschodzący, mimo swojego dość istotnego zaawansowania gospodarczego. Istnieje w związku z tym silna długoterminowa korelacja negatywna między kursem EUR/USD a EUR/CZK, co oznacza, że czeska korona stała się ofiarą słabości europejskiej waluty względem dolara amerykańskiego. Warto jednak zwrócić uwagę na to, że w ostatnich tygodniach korona czeska zachowała się lepiej względem euro, niż złoty polski czy forint węgierski, a to z uwagi na zacieśnianie polityki pieniężnej przez czeski bank centralny.

Jak Pan ocenia tę dużą dynamikę podnoszenia głównej stopy procentowej nad Wełtawą? Od początku maja br. poszła ona w górę z poziomu 0,25 proc. do 2,75 proc.

Ta błyskawiczna podwyżka stóp – bardziej dynamiczna, niż gdziekolwiek w Europie – jest reakcją na problemy czeskiego rynku pracy. Niedostatki podaży siły roboczej mogą w bardzo łatwy sposób przełożyć się na presję inflacyjną. Wydaje mi się, że obecnie według ČNB główna stopa jest już na odpowiednim poziomie.

A czemu właściwie Czechy nie chcą przyjąć euro? Wydaje się, że to byłoby ożywcze dla czeskiej gospodarki.

Sam się nad tym wiele razy zastanawiałem. Odpowiedzi prawdopodobnie trzeba szukać w dziedzictwie ideologicznym, pozostałym po czasach, gdy rządzący rozpowszechniali wizję upadku strefy euro, a nawet całej Unii Europejskiej. Poza tym, w Czechach nigdy nie było kryzysu walutowego z prawdziwego zdarzenia, który mógłby podkopać zaufanie do korony. No i jest jeszcze jeden czynnik, wynikający z cech narodowych: Czesi generalnie nie są chętni do zmian.

Skoro mowa o zmianach, czy Czechy są gotowe na transformację energetyczną, na „Fit for 55″? Mówię tu oczywiście o pakiecie aktów prawnych, które mają na celu radykalne zmniejszenie emisji gazów cieplarnianych w krajach członkowskich UE do 2030 roku.

Obecnie chyba żaden kraj w UE nie jest w pełni przygotowany na „Fit for 55”. Niemniej, należy odbierać bardzo pozytywnie fakt, że nowa koalicja rządząca w ramach porozumienia powyborczego zadeklarowała, iż postara się prowadzić taką politykę energetyczną, która będzie w pełni zgodna z celami UE.

Jakie są generalnie najmocniejsze i najsłabsze strony czeskiej gospodarki? Pytam tutaj na przykład o stopień zaawansowania technologicznego.

Jeśli chodzi o mocne strony, to wskazałbym na stabilność makroekonomiczną, dobrze wykształconą siłę roboczą z dobrymi zdolnościami technicznymi oraz na spójność społeczną. Jeśli chodzi o słabe strony, daje się zaobserwować niedostatki siły roboczej i to relatywnie większe, niż w innych krajach europejskich. Słabo funkcjonuje także administracja publiczna. Poza tym, tak jak wspominałem wcześniej, polityka fiskalna stała się niestabilna i nieprzewidywalna, podnosząc w sposób nieodpowiedzialny wysokość długu publicznego w relacji do PKB.

Jeśli chodzi o zaawansowanie technologiczne czeskiej gospodarki, to sektor teleinformatyczny jest bardzo ważną jej gałęzią i jedną z najszybciej rosnących. Jednakże w mojej opinii Czechy są raczej hubem produkcyjno-usługowym dla firm międzynarodowych, a nie centrum innowacyjności. Tutaj można by jeszcze wiele zrobić, pytanie, czy takie kroki zostaną podjęte, bo one wymagają zaordynowania odważnej polityki rozwojowej.

Jednakże w mojej opinii Czechy są raczej hubem produkcyjno-usługowym dla firm międzynarodowych, a nie centrum innowacyjności. Tutaj można by jeszcze wiele zrobić, pytanie czy takie kroki zostaną podjęte, bo one wymagają zaordynowania odważnej polityki rozwojowej.

Na koniec nieco luźniejsze pytanie. Czechy słyną z dobrego piwa, ale ono nie ma dużego udziału w eksporcie ogółem. Z czego wynika taka sytuacja?

Generalnie piwo jest ważnym towarem eksportowym czeskiej gospodarki. Jeśli spojrzymy na wolumen eksportu per capita, to Czechy są jednym z głównych eksporterów tego chmielowego płynu na świecie. Jednakże, w ujęciu nominalnym, produkcja piwa nie może się równać z produkcją przemysłową, obejmującą wytwarzanie samochodów, maszyn i urządzeń.

– Rozmawiał Piotr Rosik

Pavel Sobíšek – Główny ekonomista UniCredit Bank Czech Republic and Slovakia od 23 lat. Na początku kariery był głównym analitykiem Zivnostenska Banka. Ukończył matematykę i fizykę na Uniwersytecie Karola w Pradze.