Dzisiejsze łańcuchy dostaw są bardziej zglobalizowane niż kiedykolwiek wcześniej. Światowa wymiana handlowa jako odsetek światowego PKB wzrosła z 25 proc. na początku lat 70. do 60 proc. obecnie. Dzięki złożonym powiązaniom handlowym dzisiejsze przedsiębiorstwa, niezależnie od ich wielkości, są uzależnione od rozrośniętych globalnych łańcuchów dostaw.

Skąd reshoring?

Jednak od czasu światowego kryzysu finansowego z 2008 r. fundamenty globalizacji zaczęły kruszeć. Coraz częściej mówiło się o slowbalizacji czy nawet deglobalizacji oraz o reindustrializacji. Według Global Trade Alert w latach 2009–2022 utrudnienia w handlu międzynarodowym wzrosły aż 6-krotnie. Rok 2018 upłynął pod znakiem amerykańsko-chińskiej wojny handlowej. Jednak prawdziwy przełom w losach globalizacji i offshoringu nastąpił z chwilą wybuchu pandemii, gdy zaczęły rwać się zglobalizowane łańcuchy wartości. Zachód stanął w obliczu zakłóceń spowodowanych problemami z dostawcami w odległych regionach geograficznych. Wówczas Europie i Ameryce zajrzał w oczy „głód” materiałowy.

Nie mniej istotnym czynnikiem reshoringu stały się napięcia geopolityczne (agresja Rosji na Ukrainę, groźba aneksji Tajwanu przez Chiny) oraz obawa Zachodu przed byciem zdanym na łaskę i niełaskę reżimów autokratycznych w zakresie dostaw dla gospodarki. Rządy i producenci szukają więc sposobów na zwiększenie odporności łańcuchów dostaw i eliminowanie wąskich gardeł w logistyce transkontynentalnej. Zdali sobie sprawę, że bezpieczniej jest produkować bliżej konsumentów. Zaczęło się przenoszenie produkcji z odległych zakątków świata, głównie z Azji, do krajów macierzystych (reshoring), położonych w pobliżu (nearshoring) lub zaprzyjaźnionych (friendshoring). Na odchodzeniu od wysoce zintegrowanego i zglobalizowanego świata najbardziej tracą Chiny. Groźba zawisła także nad innymi rynkami azjatyckimi, skąd według Międzynarodowego Funduszu Walutowego pochodzi około połowa importu do USA i jedna trzecia do Europy.

Reklama

Rywalizacja o materiały krytyczne

Jeśli chodzi o zużycie materiałowe przetwórstwa przemysłowego, to zarówno w UE, jak i w USA w relatywnie niewielkim stopniu pochodzi ono spoza UE i OECD: 11,7 proc. w przypadku państw unijnych i 6,8 proc. w przypadku USA (dane Polskiego Instytutu Ekonomicznego). Znacznie mniej optymistycznie wygląda sytuacja w zakresie zdolności produkcyjnych kopalin, szczególnie wydobycia i przetwarzania metali potrzebnych do transformacji energetycznej i cyfrowej (miedź, lit, kobalt). Chiny starały się w ostatnich latach przejąć kontrolę nad całym łańcuchem dostaw tych kluczowych metali przemysłowych.

Tymczasem administracja USA kontynuuje politykę technologicznego powstrzymywania chińskiego rywala, uciekając się do kontroli eksportu kluczowych technologii, takich jak zaawansowane półprzewodniki. UE, podobnie, pracuje nad wzmocnieniem swojego potencjału w zakresie produkcji materiałów niezbędnych do transformacji energetycznej i technologicznej. Z badań Polskiego Instytutu Ekonomicznego wynika, że 87 proc. unijnego importu produktów najbardziej krytycznych pochodzi z państw spoza OECD, z czego jedna czwarta z Chin.

Nowe miejsca pracy

Przenoszenie produkcji przez firmy jest zjawiskiem długofalowym i jako takie wymaga od rządów odpowiedniej polityki. Stany Zjednoczone i Unia Europejska zachęcają producentów najnowocześniejszych technologii do lokowania produkcji na ich terytorium. Bank UBS zbadał trend reshoringu wśród 1600 dyrektorów wysokiego szczebla w różnych sektorach: 78 proc. ankietowanych w Europie i 70 proc. w USA zadeklarowało, że ich firmy zamierzają przenieść części łańcucha dostaw bliżej rynków zbytu.

Według grupy lobbingowej Reshoring Initiative amerykańskie firmy zatrudniały w 2022 r. rekordową liczbę pracowników w produkcji: o ponad 50 proc. więcej niż w 2021 r. Oczekuje się, że aż 38 proc. nowych miejsc pracy w USA powstanie w wyniku reshoringu lub bezpośrednich inwestycji zagranicznych. Ten odsetek mógłby być jeszcze większy, gdyby nie automatyzacja, którą zaczyna stosować wiele firm przenoszących aktywa produkcyjne z Chin. Najwięcej miejsc pracy tworzą producenci sprzętu elektrycznego, akumulatorów oraz sprzętu komputerowego, w tym chipów. To dobra wiadomość, bo jeśli USA chcą postawić na niskoemisyjność i unowocześnić infrastrukturę, to muszą poważnie zacząć myśleć o kontrolowaniu swoich łańcuchów dostaw. Obecnie zarówno akumulatory, jak i półprzewodniki są wciąż produkowane w większości w Azji.

Wzrost BIZ w USA i w Polsce

Ostatnio doszło jednak do relatywnego wzrostu znaczenia strumieni BIZ napływających do krajów rozwiniętych względem krajów rozwijających się. Aż o 134 proc. rok do roku wzrósł wolumen bezpośrednich inwestycji zagranicznych, które napłynęły do krajów rozwiniętych w 2021 r. – wynika z raportu Polskiego Instytutu Ekonomicznego pt. „Nowe oblicze globalnego handlu. Czy mamy do czynienia z reshoringiem?”. Na tej statystyce zaważył ponad dwukrotny wzrost transakcji BIZ zarejestrowanych w USA, podczas gdy w UE strumienie BIZ znacząco zmalały, choć nie dotyczyło to Polski, która zanotowała wzrost o 84 proc. Ponadto w 2021 r. nastąpił 15-proc. wzrost wartości inwestycji greenfield (tworzenie nowego przedsiębiorstwa od podstaw) w skali ogólnoświatowej. Co frapujące, w całości przypadł on na kraje wysoko rozwinięte. Sytuacja, w której w krajach rozwiniętych ogłasza się więcej inwestycji typu greenfield niż w rozwijających się, nie była notowana od 20 lat – czytamy we wspomnianym raporcie. W tym samym 2021 r. wartość inwestycji greenfield w Chinach zmniejszyła się o połowę w stosunku do przedpandemicznego 2019 r. i aż o 71 proc. względem roku 2018 (dane PIE). Częściowo wpłynęła na to blokada gospodarcza Chin w związku z polityką „zero-COVID”.

Automatyzacja pracy w cenie

Azjatyckie centra produkcyjne są nadal konkurencyjne kosztowo, ale przewaga ta topnieje ze względu na lokalne podwyżki płac, a także większą wydajność pracy i korzyści wynikające z automatyzacji na Zachodzie oraz znaczny wzrost cen frachtu morskiego od 2020 r. Pracownicy fabryk na Zachodzie zarabiają więcej niż w krajach rozwijających się, ale producenci mogą ten ciężar skompensować dzięki automatyzacji, niższym kosztom transportu i skróceniu czasu realizacji zamówień. W tym kontekście rośnie konkurencyjność państw Europy Środkowej jako destynacji friendshoringu, gdzie, jak piszą autorzy raportu PIE, „procesy automatyzacji przyspieszają, jednak dzieje się to przy wciąż relatywnie niskich kosztach pracy i dużej dostępności wysoko wykwalifikowanej siły roboczej. Wyniki badań wskazują, że wzrost liczby robotów o jeden na tysiąc pracowników przynosi wzrost intensywności reshoringu w Europie Wschodniej o 6 proc.”.

Globalizacja napędza innowacje produktowe i skraca czas wprowadzania produktów na rynek dzięki temu, że zamawiający korzystają z know-how i wąskich specjalizacji dostawców. Z biegiem czasu jednak większość producentów prawdopodobnie będzie współpracować z dostawcami, którzy operują bliżej ich rynków końcowych, mimo że początkowe koszty związane z rekonfiguracją łańcuchów dostaw mogą spowodować presję inflacyjną w krótkim okresie. Pozwoli to zrzucać zależność od logistyki transkontynentalnej i podnosić odporność biznesu na wstrząsy podażowe na dalszych poziomach łańcucha dostaw. Tania produkcja będzie ustępować przed imperatywem odporności łańcucha dostaw. Czynnikami sprzyjającymi reshoringowi będą: automatyzacja produkcji, wyższa wydajność w gospodarkach bardziej dojrzałych i stopniowe zawężanie rozziewu płacowego między krajami rozwiniętymi a rozwijającymi się. Nie bez znaczenia dla regionalizacji zaopatrzenia są zachęty na szczeblu politycznym zarówno w USA, jak i w UE.

Strategie alternatywne wobec reshoringu

Przeniesienie produkcji tylko z jednego poziomu z powrotem na rynki macierzyste nie zmieni zasadniczo sytuacji w całym łańcuchu dostaw, który współzależnościami stoi. Z kolei relokacja wszystkich ogniw to potężny wysiłek logistyczny i finansowy. Z tych względów reshoring będzie zachodzić w ograniczonym zakresie. „Wiele firm nie rozpatruje reshoringu w kategoriach binarnych (albo-albo) i zwiększa swoją odporność na wstrząsy i niedobory, stosując alternatywne strategie, takie jak podwajanie źródeł zaopatrzenia, zwiększanie buforów magazynowych, skuteczniejsze zarządzanie ryzykiem etc. Zmiany w zakresie architektury łańcuchów dostaw wymagają bowiem złożonej oceny opłacalności, ponoszenia wysokich kosztów i nie są pozbawione ryzyka, zwłaszcza biorąc pod uwagę kategorię kosztów utopionych, czyli już poniesionych przez firmy wchodzące na dany rynek” – zauważają autorzy raportu PIE. Trzeba przy tym pamiętać, że poszczególne branże różnią się elastycznością, jeśli chodzi o wymogi stawiane dostawcom i uwarunkowania na rynkach dostaw. Na pewno będą się one posiłkowały multisourcingiem, aby budować zróżnicowaną bazę dostaw i unikać sytuacji, w których występuje wyłączny dostawca. Nauczone doświadczeniami ostatnich lat będą także tworzyły zapasy w swoim łańcuchu dostaw, aby reagować na gwałtowne wzrosty popytu i radzić sobie z zakłóceniami w dostawach i zmiennością cen. Będą też angażowały strategicznych dostawców w planowanie innowacji i zrównoważonego rozwoju.

Chiny nieprędko stracą jednak status „fabryki świata”. Mimo że jednostkowe koszty pracy wzrosły tu w ostatnich dwóch dekadach o 285 proc. w porównaniu do 132 proc. w Indiach, 25 proc. w Tajlandii czy 12 proc. w Kambodży, to Państwo Środka wciąż dysponuje atutami, jakich nie mają mniejsze kraje azjatyckie: ogromne zasoby siły roboczej, szacowane na ponad 200 mln wykwalifikowanych pracowników, unikatowe zdolności wytwórcze (według UNIDO pod względem wielkości produkcji Chiny prowadzą w 16 z 22 kategorii produktów przemysłowych oraz zajmują drugie miejsce w 6 pozostałych), wreszcie oferują dostęp do gigantycznego rynku zbytu – czytamy w raporcie PIE. „Już teraz wielkość klasy średniej w Chinach jest szacowana na ponad 700 mln osób, czyli niewiele mniej niż łączna populacja USA i UE. Bank of America szacuje, że koszty wycofania się firm zagranicznych z Chin, z pominięciem tych, które obsługują rynek lokalny, mogą wynieść 1 bln dolarów w ciągu pięciu lat. Dlatego bardziej praktycznym scenariuszem od porzucania rynku chińskiego staje się np. model China+1, polegający na pozostaniu w Chinach przy jednoczesnej dywersyfikacji dostaw zaopatrzeniowych do innych, relatywnie tańszych kosztowo azjatyckich krajów” – konkludują autorzy.

Bank Światowy przestrzega przed reshoringiem

Bank Światowy bije na alarm, że reshoring zaszkodzi krajom rozwijającym się, przyczyniając się do znacznego wzrostu ubóstwa. Dzięki zglobalizowaniu łańcuchów wartości w latach 1990–2017 kraje o niskich i średnich dochodach prawie podwoiły swój udział w światowym eksporcie z 16 proc. do 30 proc. W tym samym okresie dostęp do nowych rynków pozwolił im zmniejszyć odsetek osób żyjących w skrajnym ubóstwie z 36 proc. do 9 proc. Ponadto polityka protekcjonistyczna zakłóca korzyści efektywnościowe wynikające z wolnego handlu i może potęgować napięcia na arenie międzynarodowej, zwłaszcza jeśli USA będą się uciekać do sankcji wtórnych, mających na celu wymuszenie na innych państwach stosowania restrykcji wobec chińskich firm. Z tych względów Bank Światowy rekomenduje raczej zmniejszanie barier handlowych i ułatwianie przepływu towarów i usług przez granice w celu głębszej integracji w globalnych łańcuchach wartości, aniżeli relokację aktywów produkcyjnych, wprowadzanie ceł i subsydiów. Z drugiej strony pozytywnym skutkiem ubocznym reshoringu byłoby przeciwdziałanie praniu pieniędzy, pracy przymusowej i handlu ludźmi.

Grażyna Śleszyńska
ikona lupy />
Obserwator Finansowy - otwarta licencja / obserwatorfinansowy.pl