Oto poranny brief - wszystko, co musisz wiedzieć o tym, co teraz dzieje się w gospodarce.

URE nagle obniża ceny gazu, prąd będzie następny?

Prąd na polskim rynku hurtowym (czyli na Towarowej Giełdzie Energii) nieustannie i szybko tanieje, a to sprawia, że odmrożenie jego cen dla gospodarstw domowych w lipcu może okazać się zdecydowanie mniej bolesne, niż do tej pory się wydawało. Urząd Regulacji Energetyki może bowiem obniżyć taryfę na prąd, tylko dlatego, że ceny na rynku znacząco się obniżyły. Dokładnie to zrobił właśnie z cenami gazu.

Reklama

Ważne

„URE na bieżąco monitoruje sytuację rynkową i podejmuje działania w reakcji na zmieniające się warunki. W związku ze spadkiem cen gazu na rynku hurtowym podjąłem decyzję o wezwaniu czternastu przedsiębiorców do obniżenia cen gazu w taryfach.”

– powiedział Rafał Gawin, prezes Urzędu Regulacji Energetyki. Przedsiębiorcy posłuchali i w efekcie mamy obniżkę o 8,5 proc. z 318 do 291 zł za megawatogodzinę. Te liczby i tak nie mają znaczenia, bo cena gazu dla gospodarstw domowych i tak pozostaje zamrożona na poziomie 200 zł na MWh, ale kluczowe jest tutaj to, że URE korzysta z możliwości zmiany taryfy w przypadku dużych zmian cen na rynku. Tak więc z faktu, że w grudniu zatwierdził taryfę na cały rok, nie wynika, że na pewno ona się faktycznie przez cały rok utrzyma. A prąd na Towarowej Giełdzie Energii tanieje co najmniej tak samo szybko, co gaz.

Średnia cena prądu w najważniejszym na polskim rynku hurtowym kontrakcie terminowym z dostawą w 2025 roku spadła w lutym o 7,8 proc. w stosunku do stycznia i wyniosła 436 zł za megawatogodzinę, czyli niecałe 44 grosze za kilowatogodzinę. To także aż o 46 proc. mniej niż rok temu.

Średnia z wszystkich transakcji na tym kontrakcie od początku ubiegłego roku jest nieco większa i wynosi 54 gr za kWh, z miesiąca na miesiąc spada mniej więcej o 3 gr (po grudniu była ona na poziomie 61 gr, a po styczniu – 58 gr).

Gospodarstwa domowe mają obecnie ceny zamrożone na poziomie 41 gr za kilowatogodzinę z 2021 roku. Jednak w taryfie na ten rok zatwierdzonej przez URE widnieje cena na poziomie 75 gr za kilowatogodzinę (a do tego dodatkowa opłata blisko 50 gr za kWh, za przesył). Jeśli rząd nie przedłuży okresu zamrożenia cen, który wygasa 1 lipca, koszty opłat za energię wzrosną więc w gospodarstwach domowych o kilkadziesiąt procent.

Tyle że wspomniane 75 gr za kWh to dziś cena aż o 72 proc. wyższa od bieżących cen na rynku hurtowym i o 38 proc. wyższa od średniej z rynku hurtowego za ostatnie czternaście miesięcy. URE mógłby więc obniżyć taryfy dla gospodarstw domowych, wcześniej wzywając sprzedawców energii do tego, żeby przedstawili nowe wnioski taryfowe z obniżonymi cenami. Prawdopodobieństwo tego, że tak się stanie właśnie wzrosło, bo dokładnie to Urząd zrobił właśnie z cenami gazu.

Komisja Europejska odblokowała nam dostęp do unijnych funduszy

Komisja Europejska oficjalnie uznała, że Polska zrealizowała wszystkie niezbędne kamienie milowe z Krajowego Planu Odbudowy, więc może korzystać z unijnego Funduszu Odbudowy. Nie ma więc przeszkód, aby udostępnić jej 6,3 mld euro, o które rząd Donalda Tuska wnioskował w grudniu. Pozostaje jeszcze tylko formalność w postaci zatwierdzenia tej decyzji przez Radę Unii Europejskiej. Przelew z pieniędzmi, o które wnioskowaliśmy, powinien pojawić się w kraju mniej więcej za miesiąc.

Komisja stwierdziła też, że Polska spełnia wszystkie niezbędne warunki do tego, aby korzystać z funduszy spójności, tutaj więc dostęp także został odblokowany. Te fundusze działają nieco inaczej – Unia przyznaje je w formie refundacji za już zrealizowane inwestycje. Pierwszy wniosek dotyczący 2,9 mld złotych właśnie został złożony, pieniądze mają być za kilka dni, poinformowała o tym minister funduszy i polityki regionalnej, Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz.

Łącznie zyskujemy dostęp do około 137 mld euro, czyli około 590 mld złotych. Składa się na to 59,8 mld euro z funduszy odbudowy i 76,5 mld euro z funduszy spójności.

Zdaniem ekonomistów pełen pozytywny wpływ tych pieniędzy na polską gospodarkę będzie widać w 2025 roku. Minister finansów Andrzej Domański uważa, że dzięki nim tempo wzrostu PKB w przyszłym roku zwiększy się o 1 punkt procentowy.

Komisja Europejska przy okazji wyjaśniła też, dlaczego odblokowała fundusze dla Polski, skoro nie przyjęliśmy żadnych nowych ustaw reformujących sądownictwo. Otóż wg Komisji wystarczyły: rozporządzenie ministra sprawiedliwości umożliwiające powoływanie rzeczników dyscyplinarynych „ad-hoc”, co uznano za wystarczająco zmianę w zakresie postępowań dyscyplinarnych wobec sędziów, oraz potwierdzenie przez Polskę wyższości prawa europejskiego nad krajowym, co zawierał plan zmian przedstawiony w Brukseli przez ministra sprawiedliwości kilkanaście dni temu. Cała reszta warunków była spełniona już ustawą z czerwca 2022 roku, która likwidowała Izbę Dyscyplinarną w Sądzie Najwyższym.

Potrzeby pożyczkowe państwa na ten rok sfinansowane już prawie w połowie

Tegoroczne potrzeby pożyczkowe państwa są na koniec lutego sfinansowane już w około 43 procentach – poinformował wiceminister finansów Jurand Drop.

W lutym resort na trzech przetargach sprzedał łącznie obligacje za 29,3 mld złotych. W dwóch przypadkach za gotówkę, a w trzecim był to tzw. przetarg zamiany, na którym inwestorzy wymienili bezgotówkowo stare obligacje za 10,4 mld zł na nowe. Dzięki temu te stare można było umorzyć, co także zmniejszyło nam potrzeby pożyczkowe.

Podobnie ma być w marcu: planowane są dwa przetargi, na których ministerstwo chce sprzedać dług za 18 mld złotych plus trzeci przetarg zamiany. Polska jeszcze nigdy dotąd nie organizowała trzech przetargów miesięcznie, czyli nie ściągała pieniędzy od inwestorów w takim tempie. Czasy są jednak nadzwyczajne, bo tegoroczne potrzeby pożyczkowe brutto sięgają 450 mld złotych. Ma to związek, z tym że deficyt w sektorze finansów publicznym ma w tym roku zdaniem ekonomistów przekroczyć 5 proc. PKB, głównie ze względu na wydatki zbrojeniowe. Warto zauważyć, że pomimo rekordowego tempa emitowania nowych obligacji, z ich notowaniami na rynku nie dzieje się nic złego. Na przykład rentowność tych dziesięcioletnich stabilnie utrzymuje się w okolicach 5,3 proc., czasami tylko odchylając się w przedziale 5 – 5,5 proc.

Na koniec lutego rząd miał na swoich rachunkach ok. 137 mld złotych, czyli tylko o 1 mld zł mniej niż pod koniec stycznia. Do zrealizowania pozostało 57 proc. potrzeb pożyczkowych, czyli do końca roku rząd musi pożyczyć jeszcze około 255 mld złotych.

Ekonomiści z mBanku: inflacja w lutym spadnie do 3 proc.

Notowania obligacji na rynku teoretycznie powinien wspierać spadek inflacji, a w danych za luty szykuje się nam kolejne solidne zejście tego wskaźnika niżej. Zdaniem ekonomistów z mBanku zobaczymy inflację na poziomie tylko 3 proc. ponieważ tanieje żywność w sklepach

W styczniu inflacja w Polsce spadła do 3,9 proc. czyli do poziomu najniższego od marca 2021 roku. Na poziomie niższym niż 3 proc. mieliśmy inflację ostatni raz w lutym 2021 roku.

Zdaniem wielu ekonomistów w kolejnych miesiącach inflacja spadnie nam do celu wskazanego przez NBP, czyli do 2,5 proc. ale potem zacznie ponownie rosnąć. Obecny spadek jest związany między innymi z tzw. efektem bazy – z wyliczeń rocznego wskaźnika wypadają miesiące sprzed roku, kiedy to ceny rosły znacznie szybciej niż obecnie – to wystarczy, aby wskaźnik obejmujący ostatnie dwanaście miesięcy regularnie schodził coraz niżej. Ten efekt zniknie od maja i wtedy też zapewne inflacja przestanie spadać. A to, co się z nią stanie w drugim półroczu będzie w dużym stopniu zależeć od tego, co rząd zrobi z zamrożonymi do końca czerwca cenami energii elektrycznej. Skala ewentualnej podwyżki będzie mogła mieć spore przełożenie na skalę wzrostu inflacji.

PKB Polski to teraz 3 biliony 400 miliardów złotych

Poznaliśmy więcej szczegółów na temat naszego PKB z czwartego kwartału ubiegłego roku. Już wcześniej wiedzieliśmy, że wzrósł on o 1 proc. w skali roku i że zatrzymał się w miejscu, jeśli mierzymy jego zmianę względem trzeciego kwartału. Teraz jednak GUS podał więcej szczegółów.

Wiemy już, że zdecydowanie największy wpływ wzrost PKB miał eksport netto, czyli różnica między naszym eksportem a importem. Eksport w ciągu roku wzrósł o 2,7 proc. ,a jednocześnie import spadł o 2,3 proc. Bez tego czynnika mielibyśmy spadek PKB zamiast wzrostu. Do tego pomagał też wzrost inwestycji o 8,7 proc. i wzrost wydatków publicznych o 5,7 proc. Nie pomogła za to nasza konsumpcja, która spadła o 0,1 proc. Hamująco na wzrost PKB działał też spadek zapasów w firmach.

Wartość naszego PKB na koniec ubiegłego roku to 3 biliony 396 mld złotych. To o 329 mld złotych więcej niż rok wcześniej. Aby lepiej się orientować w danych, którymi codziennie żonglują politycy, ekonomiści i dziennikarze warto więc pamiętać, że obecnie 1 proc. naszego PKB to już 34 mld złotych. Kwoty mniejsze to już tylko ułamki procenta