Prezes NBP sugeruje obniżki stóp procentowych może nawet już w marcu

Stopy procentowe w Polsce zaczną iść w dół w przyszłym roku, najwcześniej w marcu – do takiego wniosku można dojść po czwartkowej konferencji prezesa Narodowego Banku Polskiego, Adama Glapińskiego. Oczywiście, pójdą one w dół, zakładając, że po drodze nie wydarzy się żadna nowa gospodarcza niespodzianka. Prezes brzmiał jednak tak, jakby był gotowy na przejście do obniżek, kiedy tylko zostaną spełnione warunki, o których wielokrotnie wspominał, czyli inflacja przestanie rosnąć, a z projekcją inflacyjną NBP będzie jasno wskazywać jej spadek i powrót do celu na poziomie 2,5 proc. w kolejnych kwartałach.

Prezes powiedział wprost, że ma nadzieje, że te warunki będą spełnione już w marcu (wtedy NBP opublikuje projekcję, która będzie obejmować już 2027 rok, a inflacja powinna osiągnąć swój szczyt wcześniej, na początku 2025 roku).

Prezes NBP powiedział też, że nadchodząca obniżka będzie na pewno o 25 punktów bazowych i że nie będzie jej towarzyszyć komunikat o tym, że to początek dłuższego cyklu obniżek.

Jeśli więc teraz rynek finansowy założy, że Rada Polityki Pieniężnej obniży stopy w marcu, to stawka WIBOR 3M, od której zależy oprocentowanie większości kredytów mieszkaniowych w Polsce, może zacząć obniżać się w okolicach początku 2025 roku. Dziś wynosi ona 5,85 proc. Notowania na rynku kontraktów terminowych na stopę procentową wskazują, że w grudniu będzie ona w okolicach 5,72 proc. a w styczniu 5,63 proc., w lutym zaś to już 5,5 proc. Rynek więc „wycenia” pierwszą obniżkę o 25 punktów bazowych w przypadku trzymiesięcznej stawki WIBOR w ciągu najbliższych 4-5 miesięcy. To z kolei oznacza, że pierwszej obniżki oficjalnej stopy w NBP można oczekiwać za 7-8 miesięcy, czyli w drugim kwartale 2025 roku.

To samo prognozują np. ekonomiści z banku ING. Ci z Santandera spodziewają się pierwszej obniżki stóp dopiero w lipcu 2025. Team ekonomistów z Pekao SA przyznaje z kolei, że ich dotychczasowa prognoza zakładająca brak obniżek w przyszłym roku, po konferencji prezesa Glapińskiego stoi pod bardzo dużym znakiem zapytania.

Niemieckie PKB w tym roku nie urośnie

Gospodarka Niemiec w tym roku w ogóle nie urośnie, prognozuje znany niemiecki instytut Ifo, który wcześniej zapowiadał wzrost PKB o 0,4 proc. Teraz zdaniem Instytutu nic nie wskazuje na to, aby u naszych zachodnich sąsiadów udało się osiągnąć nawet tak drobny wzrost gospodarczy i zamiast niego będzie rok stagnacji. Produkcja przemysłowa ma w tym roku spaść o 2 proc., więc Niemcy unikną recesji głównie dzięki wzrostowi w sektorze usług. W 2025 roku PKB Niemiec ma rosnąć, ale tylko o 0,9 proc. Wcześniejsza prognoza mówiła o wzroście o 1,5 proc.

Cytowany przez Reutersa ekonomista z Ifo, Timo Wollmershaeuser, mówi, że w niemieckiej gospodarce bardzo brakuje inwestycji, zaś konsumpcja pomimo wzrostu wynagrodzeń pozostaje słaba, ponieważ gospodarstwa domowe zwiększają głównie swoje oszczędności i są zbyt wystraszone na to, aby zwiększać konsumpcję. Inwestycji zaś nie ma, ponieważ prywatne firmy mają problemy ze wzrostem kosztów, zaś państwo jest zajęte głównie redukowaniem deficytu budżetowego, a wydatki inwestycyjne tylko by go powiększały. W efekcie cała gospodarka, jak to ujął Wollmershaeuser, „utknęła”.

W tym kontekście zaskakująco wyglądają najnowsze dane o zamówieniach w przemyśle Niemiec, które właśnie urosły o 2,9 proc. chociaż prognozowano ich spadek o 1,5 proc. Co więcej, to już drugi miesiąc z rzędu takich wzrostów. Ekonomiści jednak są przekonani, że nie jest to początek żadnego ożywienia, a wzrost w danych widać tylko dzięki kilku pojedynczym, bardzo dużym zamówieniom, które w kolejnych miesiącach nie będą się powtarzać. Wskazują oni, że jeśli pominiemy zamówienia dotyczące samolotów, statków i transportu kolejowego, to cała reszta w ostatnim raporcie spada o 0,4 proc. zamiast rosnąć.

OPEC+ stara się powstrzymać spadek cen ropy

Kartel OPEC+ zareagował na ostatnie, spore spadki cen ropy naftowej i ogłosił, że nie zwiększy swojego wydobycia w październiku, tak jak wcześniej zapowiadał. Rynek zareagował na to tylko krótkim, przejściowym i niewielkim wzrostem ceny surowca, po którym pod koniec dnia nie było już śladu. Faktem jednak jest, że dzięki temu czwartek był pierwszym dniem od tygodnia, w którym w efekcie cena ropy nie spadła.

Większej reakcji nie było, bo OPEC+ nie odwołuje wzrostu wydobycia, tylko przesuwa go w czasie o dwa miesiące, na grudzień. Komunikat mówi jednak o tym, że w razie potrzeba będzie można go przesunąć ponownie, albo w ogóle odwołać.

OPEC+ to osiem państw wchodzących w skład kartelu OPEC oraz Rosja i paru innych producentów ropy pozostających poza kartelem. Nałożyły one na siebie ograniczenia dotyczące wydobycia ropy, aby powstrzymać spadek jej cen kilka lat temu. Kilka miesięcy temu postanowiły one zacząć wycofywać się z tych ograniczeń, ponieważ zakładały, że popyt na ropę będzie teraz stopniowo się zwiększać wraz z nadchodzącym globalnym ożywieniem gospodarczym. Ożywienia jednak nie widać, gospodarka Chin ma wciąż problemy, podobnie wygląda sytuacja w strefie euro, a gospodarka amerykańska ma się lepiej, ale nieco słabnie. Rynek jest więc przekonany, że popyt na ropę pozostanie słaby, stąd ostatnie spadki jej cen. Zdaniem wielu analityków OPEC+ aby wywołać ponowne wzrosty cen ropy, musiałby wprowadzić nowe, dodatkowe cięcia wydobycia, a samo przesuwanie w czasie zapowiedzianego wzrostu produkcji z pewnością jest ruchem niewystarczającym.

Beko zamyka dwie fabryki w Polsce

Firma Beko, producent sprzętu AGD, zamyka dwie fabryki w Polsce. Chodzi o zakład we Wrocławiu produkujący lodówki, oraz fabrykę w Łodzi, która wytwarza między innymi kuchenki i suszarki. Spółka informuje w komunikacie, że popyt na sprzęt produkowany w tych fabrykach jest mały, a one same od lat przynoszą straty. Produkcja ma się zakończyć do kwietnia przyszłego roku, potem pracę straci około 1800 osób.

Beko to czołowy producent pralek, zmywarek i lodówek na rynku europejskim. Jego właścicielami są turecki Arcelik i amerykański Whirlpool, które połączyły siły w ubiegłym roku. Polskie fabryki wcześniej należały właśnie do Whirlpoola. Wśród marek należących do spółki obok Beko i Whirlpoola są jeszcze np. Grundig, Indesit, Hotpoint i Ariston.

Beko Europe nie wycofuje się z Polski całkowicie. Nadal będą funkcjonować fabryka w Radomsku i fabryka kuchenek we Wrocławiu, oraz centrum usługowe w Łodzi. Zamknięcie dwóch fabryk ma przywrócić zyskowność jej biznesowi w naszym kraju.

Fitch: presja na wydatki w Polsce jest większa, niż oczekiwaliśmy

Propozycja polskiego budżetu na przyszły rok wskazuje, że presja na wydatki jest większa, niż przewidywaliśmy – przyznaje agencja ratingowa Fitch, co brzmi groźnie, jednak na razie chyba nie grożą nam z tego powodu żadne ratingowe konsekwencje. Agencja podkreśla bowiem jednocześnie, że naszą mocną stroną pozostaje stabilna baza dochodów budżetowych w porównaniu z innymi krajami posiadającymi ten sam rating. Niemniej jednak ewentualny gwałtowny wzrost długu publicznego w relacji do PKB w tak zwanym średnim terminie pozostaje głównym ryzykiem dla naszej oceny.

Zakładany przez rząd dług publiczny w przyszłym roku na poziomie 59,8 proc. PKB jest o ponad 4 punkty procentowe wyższy od czerwcowych prognoz agencji Fitch.

Fitch zauważył też, że rząd w projekcie budżetu podniósł prognozę inflacji na przyszły rok, dzięki czemu teraz lepiej wygląda planowany nominalny wzrost PKB (który ma wynieść ponad 9 proc.). Agencja pisze jednak, że jeśli faktyczny wzrost PKB będzie niższy od prognozowanego, to wtedy gromadzenie dochodów państwa na założonym poziomie będzie utrudnione i w efekcie utrudni to też „wysiłki na rzecz konsolidacji fiskalnej”, czyli nie uda się zmniejszyć deficytu i ograniczyć przyrastania długu publicznego.