Oto poranny brief - wszystko, co musisz wiedzieć o tym, co teraz dzieje się w gospodarce.
PKB i płace w strefie euro rosną wolniej, tak więc obniżki stóp procentowych są pewne
Wrzesień będzie miesiącem, w którym dwa najważniejsze banki centralne świata będą obniżać stopy procentowe – inwestorzy są w tej chwili tego absolutnie pewni. Jeśli chodzi o Europejski Bank Centralny, zostali oni dodatkowo utwierdzeni w swoim przekonaniu po publikacji danych o słabym wzroście PKB i słabnącym wzroście wynagrodzeń.
PKB strefy euro w drugim kwartale wzrósł w stosunku do pierwszego tylko o 0,2 proc. Jest to korekta wstępnych danych z połowy sierpnia, kiedy była mowa o wzroście o 0,3 proc.
Pomiędzy obydwoma odczytami zrewidowano dane dotyczące kilku państw, a do tego doszły też wcześniej brakujące dane z Chorwacji, Grecji i Danii. Wypadły one jednak całkiem nieźle, a za zmianę tempa wzrostu w całej Unii odpowiadają głównie rewizje dotyczące PKB Austrii (w sierpniu podano, że stoi on w miejscu, czyli zmiana wynosi 0 proc. a teraz jest spadek o 0,4 proc.) oraz Irlandii (był wzrost o 1,2 proc., jest spadek o 1 proc.). Nie zmieniło się to, że najszybciej rosnącą gospodarką w Unii jest Polska, ze wzrostem o 1,5 proc. licząc kwartał do kwartału.
W ujęciu rok do roku mamy wzrost o 4 proc. i jesteśmy na drugim miejscu, tuż za Maltą, gdzie PKB rośnie o 4,2 proc.
Płace w strefie euro z kolei urosły w drugim kwartale o 4,3 proc. i jest to ich najwolniejsze tempo wzrostu od blisko dwóch lat. Kwartał wcześniej wzrost wynosił 4,8 proc., a Europejski Bank Centralny prognozował, że teraz zobaczymy 5,1 proc.
Wynagrodzenia rosną więc wyraźnie poniżej oczekiwań, co oznacza, że mniejsza powinna być też presja inflacyjna w gospodarce ze strony popytu. A skoro tak, to wydaje się, że droga do kolejnej obniżki stóp w strefie euro jest otwarta. Decyzję poznamy już w tym tygodniu, w czwartek.
Idą duże obniżki cen paliw
Ceny paliw na stacjach benzynowych powinny w tym tygodniu spaść o kolejne 5 – 10 groszy na litrze – prognozują eksperci z Biura Maklerskiego Reflex. Obecnie średnia cena to 6,21 zł za litr, zarówno dla benzyny 95, jak i oleju napędowego. Obydwa rodzaje paliw w ubiegłym tygodniu potaniały o 5 groszy na litrze i są teraz najtańsze od października ubiegłego roku.
Jednak w hurcie ceny są w tej chwili najniższe od grudnia 2021 roku, zaś w ubiegłym tygodniu spadły aż o 20 groszy na litrze w przypadku benzyny i o 15 groszy w przypadku diesla. Oczekiwania dotyczące dalszych obniżek na stacjach są więc w tym kontekście całkowicie uzasadnione.
W grudniu 2021 roku, kiedy na rynku hurtowym ceny były takie same jak dziś, na stacjach paliwa kosztowały około 5,75 zł, czyli o ponad 40 groszy na litrze mniej niż dziś. Różnicę częściowo można tłumaczyć niższymi wtedy marżami detalicznymi na stacjach. Według danych Polskiej Organizacji Przemysłu i Handlu Naftowego wtedy były one blisko zera, na poziomie paru groszy na litrze. Wg ostatnich danych za czerwiec tego roku były ona już znacznie wyżej, w okolicach 25 groszy na litrze.
Giełdy dalej spadają, rozstając się z marzeniami o wspaniałym AI
Amerykańskie giełdy mają za sobą najgorszy tydzień w tym roku. Indeks S&P 500 spadł o 4,2 proc. a Nasdaq o 5,8 proc. Główną przyczyną spadków jest realizowanie przez inwestorów zysków na akcjach spółek związanych z dotychczasowymi opowieściami o sztucznej inteligencji, głównie producentów mikroprocesorów. Akcje NVidii w ciągu tygodnia spadły o blisko 14 proc., a Broadcom, który publikował swoje wyniki finansowe w czwartek, co do których żywiono po cichu nadzieję, że może przywrócą hossę, jeśli okażą się świetne, poleciał w dół o blisko 16 proc. Wyniki bowiem, podobnie, jak tydzień wcześniej w przypadku NVidii, były zupełnie dobre, ale nie aż tak wspaniałe, aby zmienić nastroje na rynku.
W ślad za amerykańskimi giełdami spada też większość pozostałych rynków na świecie. U nas WIG 20 spadł o 3,9 proc., czyli najbardziej od roku. Ogólnoeuropejski Stoxx 600 spadł o 3,5 proc., słabo wyglądają też rynki w Azji. Nikkei w Japonii spadł w ubiegłym tygodniu o 5,8 proc., a dziś leci w dół o kolejne 0,8 proc. Spadki mamy też w Korei i Chinach. Możliwe, że sytuacja się zmieni na lepsze po otwarciu rynków europejskich, bowiem kontrakt terminowy na niemieckiego DAXa rośnie teraz o 0,4 proc.
Warto tu też zaznaczyć, że nastrojów na rynkach w piątek nie poprawiły comiesięczne dane z amerykańskiego rynku pracy. Wypadły one nie najlepiej, ale w czasach lepszych nastrojów rynek zinterpretowałby je pozytywnie, bo przybliżają nas one do obniżek stóp w USA. Tym razem takiej reakcji nie było.
Słabe dane z amerykańskiego rynku pracy
Ze wspomnianych danych wynika, że w sierpniu w Stanach pojawiło się 142 tys. nowych miejsc pracy, a oczekiwano, że będzie ich 160 tys. Do tego wyraźnie w dół zrewidowano dane z poprzednich dwóch miesięcy. Po rewizji okazuje się, że w lipcu, pierwszy raz od czasów pandemii przyrost nowych miejsc pracy nie przekroczył 100 tysięcy.
Dane wyraźnie więc wskazują na osłabianie się koniunktury na rynku pracy, a skoro tak, że Ameryce raczej nie grozi nowa presja płacowa z tej strony, mogą podnosić inflację. A skoro tak, to są to dane umacniające wszystkich w przekonaniu, że już w tym miesiącu Fed zacznie obniżać stopy procentowe. Rynek się jednak z tego nie cieszy, ponieważ obstawia taki scenariusz już od dawna. Po drugie jeśli dane będą się dalej osłabiać, to coraz ważniejsze będą obawy o koniunkturę gospodarczą w USA, możliwe, że wręcz obawy o recesję. A po trzecie reszta z opublikowanego w piątek zestawu danych nie wyglądała tak słabo. Stopa bezrobocia bowiem spadła z 4,3 proc. do 4,2 proc. tempo wzrostu płac godzinowych przyspieszyło z 3,6 proc. do 3,8 proc. Te liczby już wcale nie wyglądają słabo. Stąd też w toczącej się od tygodni dyskusji o tym, czy Fed we wrześniu obniży stopy o 25 punktów bazowych, czy może aż o 50 punktów, przeważa ta pierwsza, czyli ostrożniejsza opcja. Prawdopodobieństwo obniżki o 50 p.b. to obecnie, według notowań kontraktów terminowych na stopę procentową, tylko około 30 proc.
Inflacja w Chinach dalej wygląda blado
W nocy pojawiły się też nowe dane z Chin dotyczące inflacji. Nadal nie chce ona rosnąć nieco szybciej, czym sugerowałaby pojawienie się pewnego ożywienia w chińskiej gospodarce.
Wskaźnik podniósł się wprawdzie z 0,5 proc. w lipcu do 0,6 proc., co oznacza, że jest najwyżej od lutego, ale z pewnością nie oznacza to żadnego przełomu. Do tego wskaźnik PPI, czyli tak zwana inflacja producentów, która pokazuje co dzieje się z cenami w transakcjach pomiędzy producentami dóbr, a ich pośrednikach, czy też hurtownikami, spadł z -0,8 proc. do -1,8 proc. i jest najniżej od kwietnia.
Warto tu zaznaczyć, że wskaźnik PPI w Chinach jest poniżej zera nieprzerwanie od października 2022 roku, co sugeruje, że druga największa gospodarka świata ma obecnie problem z deflacją, a nie z inflacją.
Średni wzrost cen na poziomie 0,6 proc. w skali roku cały czas sugeruje, że Chiny wciąż nie są w stanie rozruszać swojej gospodarki po szoku związanym z pandemią i niezwykle ostrymi restrykcjami, które jej w tym kraju towarzyszyły.
Indeksy giełdowe w Chinach po publikacji tych danych spadają o około 1 proc. i są najniżej od lutego.