Sasin pytany, dlaczego rząd nie proponuje nauczycielom takich podwyżek, jakich chcą, odpowiedział, że żądania, które formułuje szef Związku Nauczycielstwa Polskiego Sławomir Broniarz są "żądaniami zaporowymi", nastawionymi na to, żeby nie doszło do porozumienia.

Szef KSRM mówił, że pensje nauczycieli powinny być wyższe, ale - jak ocenił - przez kilka poprzednich lat to rząd PO-PSL "zamroził" pensje tej grupy zawodowej.

"Będziemy pokazywać różnego rodzaju propozycje. Nie sądzę, byśmy mogli mówić, że tego typu żądania, które są formułowane, mogły być uwzględnione, one w takiej wysokości na pewno uwzględnione nie będą" - powiedział szef KSRM, pytany, czy rząd będzie miał nowe propozycje dla nauczycieli przed 8 kwietnia.

"Jesteśmy gotowi rozmawiać o tym, aby różnego rodzaju obciążenia, które mają nauczyciele, np. administracyjne, likwidować, żeby praca nauczyciela mogła być efektywna" - dodał Sasin.

Reklama

Szef KSRM zaznaczył, że nie ma możliwości, aby uwzględnić podwyżki, których domagają się obecnie nauczyciele. "One w takiej wysokości, jak chce pan Broniarz, kosztowałyby 17 mld zł rocznie" - mówił Sasin.

W poniedziałek w Centrum Partnerstwa Społecznego "Dialog" odbyło się nadzwyczajne posiedzenie Prezydium Rady Dialogu Społecznego na temat sytuacji w oświacie. Uczestniczyli w nim m.in. wicepremier Beata Szydło, minister edukacji narodowej Anna Zalewska i szefowa MRPiPS Elżbieta Rafalska. Według związkowców strona rządowa nie przedstawiła podczas spotkania żadnych nowych propozycji. Beata Szydło poinformowała zaś, że rozmowy w sprawie sytuacji w oświacie będą kontynuowane w poniedziałek 1 kwietnia. Zapewniła, że rząd jest otwarty na dialog.

ZNP chce zwiększenia o 1000 zł tzw. kwoty bazowej służącej do wyliczania średniego wynagrodzenia nauczycieli. Forum Związków Zawodowych żąda zwiększenia o 1000 zł wynagrodzenia zasadniczego nauczycieli na wszystkich stopniach awansu zawodowego. Sekcja Krajowa Oświaty i Wychowania NSZZ "Solidarność" domagała się natomiast wcześniej podwyżki o 15 proc. jeszcze w tym roku, a później poinformowała, że żąda m.in. podniesienia płac w oświacie, podobnie jak w resortach mundurowych, czyli nie mniej niż 650 zł od stycznia tego roku i kolejnych 15 proc. od stycznia 2020 r. do wynagrodzenia zasadniczego bez względu na stopień awansu zawodowego nauczyciela.

Procedury sporu zbiorowego w styczniu rozpoczęły ZNP i Wolny Związek Zawodowy "Solidarność – Oświata", należący do FZZ, prowadząc referenda strajkowe. Jeśli taka będzie wyrażona w referendum wola większości, strajk rozpocznie się 8 kwietnia. Oznacza to, że jego termin może zbiec się z zaplanowanymi na kwiecień egzaminami zewnętrznymi: 10, 11 i 12 kwietnia ma odbyć się egzamin gimnazjalny, 15, 16 i 17 kwietnia – egzamin ósmoklasisty, a 6 maja mają rozpocząć się matury.

W ramach negocjacji płacowych, które rozpoczęły się w styczniu, szefowa MEN zaproponowała nauczycielom przyspieszenie trzeciej z zapowiedzianych pięcioprocentowych podwyżek. Chodzi o trzy podwyżki wynagrodzeń nauczycieli po 5 proc., zapowiedziane w 2017 r. przez ówczesną premier Beatę Szydło. Pierwszą podwyżkę nauczycielom przyznano od kwietnia 2018 r., drugą – od stycznia 2019 r. Trzecią podwyżkę nauczyciele mają otrzymać – zgodnie z projektem nowelizacji ustawy Karta nauczyciela, który trafił na początku marca do konsultacji – we wrześniu 2019 r. Pierwotnie trzecią podwyżkę nauczyciele mieli dostać w styczniu 2020 r. Podczas negocjacji szefowa MEN zapowiedziała też przyznanie dodatku "na start" nauczycielom stażystom, a dodatku za wyróżniającą się pracę nie tylko nauczycielom dyplomowanym, ale także kontraktowym i mianowanym.

>>> Polecamy: "Dom nie jest filią szkoły". Rodzice sprzeciwiają się edukacji na wynos