Po wtorkowym posiedzeniu rządu premier Mateusz Morawiecki poinformował, że Rada Ministrów postanowiła wystąpić do prezydenta o wprowadzenie stanu wyjątkowego na okres 30 dni w 183 miejscowościach w woj. podlaskim i lubelskim przy granicy z Białorusią.
W TVP Info Kamiński wyjaśnił, że na tym terenie nie będą mogły przebywać osoby, które nie są związane z tymi miejscowościami zawodowo lub życiowo. Jak mówił, dla mieszkańców tych terenów utrudnienia będą minimalnie dotkliwe: będzie to zakaz organizowania zgromadzeń i imprez masowych oraz obowiązek noszenia dowodu osobistego tak, by szybko można było sprawdzić tożsamość danej osoby. "W żaden sposób nie będziemy wprowadzali ograniczeń związanych z uprawą roli, czy wykonywaniem pracy zawodowej nawet przez osoby spoza tych miejscowości, które przed wprowadzeniem stanu wyjątkowego tam pracowały" - wskazał szef MSWiA.
Kamiński podkreślił, że Polska musi zapewnić bezpieczeństwo granicy i mieszkańców terenów przygranicznych. Zaznaczył, że jeśli granica zostanie przełamana, będziemy mieli do czynienia nie z kilkudziesięcioma, ale z dziesiątkami tysięcy uchodźców.
"Zidentyfikowaliśmy, że w ostatnich tygodniach miało miejsce 46 lotów z Bagdadu do Mińska. Tymi samolotami dotarło na Białoruś ok. 10 tys. obywateli Iraku. W tej chwili w Iraku jest w miarę stabilna sytuacja polityczna. Ci ludzie chcą poprawić swoje warunki" - mówił Kamiński.
Dodał, że Polska obserwuje działania władz Białorusi. "Wiemy, że rozmawiają w Pakistanie, Iranie, Maroku, żeby uruchomić linie lotnicze. Wiemy, że zaczęli sprowadzać uchodźców z Libanu. To są miejsca, skąd setki milionów ludzi może trafić na naszą granicę. Musimy pokazać, że te działania Łukaszenki są nieskuteczne, nie prowadzą do celów, które on chce osiągnąć" – podkreślił minister.
Wyraził nadzieję, że 30 dni wystarczy na zażegnanie kryzysu.
Na liście miejscowości znalazło się wiele wsi i miast, wśród nich także przygraniczny Usnarz Górny, nieopodal którego od trzech tygodni, po stronie białoruskiej przebywa grupa migrantów. Liczy ona według polskiej Straży Granicznej od 24 do 30 osób.
Mieszkańcy wsi, z którymi rozmawiała PAP, pozytywnie ocenili projekt wprowadzenia stanu wyjątkowego. "Granica będzie lepiej strzeżona, to będzie bezpieczniej" – powiedziała jedna z mieszkanek Usnarza Górnego. Przyznała, że choć mieszka we wsi niemal całe życie, to nigdy dotąd nie czuła zagrożenia. "Nigdy niczego się nie baliśmy, dopiero teraz, kiedy przechodzi tylu imigrantów, to człowiek się obawia. Bo to wiadomo, co się może wydarzyć" – dodała.
Cudzoziemcy od ponad trzech tygodni koczują tuż przy granicy z Polską. Za koczowiskiem stoją białoruscy funkcjonariusze. Cudzoziemcy chcą się przedostać do Polski, czemu zapobiega Straż Graniczna, którą wspiera policja i wojsko. Mundurowi odgrodzili też obszar kilkuset metrów od granicy. Wolontariusze próbują się komunikować z cudzoziemcami za pomocą megafonu.
Polska, Litwa, Łotwa i Estonia zarzucają Białorusi zorganizowanie przerzutu imigrantów na ich terytorium w ramach tzw. wojny hybrydowej. We wspólnym oświadczeniu premierzy Polski i krajów bałtyckich ocenili, że kryzys na granicach z Białorusią został zaplanowany i systematycznie zorganizowany przez reżim Aleksandra Łukaszenki. Wezwali też władze białoruskie do zaprzestania działań prowadzących do eskalacji napięć.
Komisarz Unii Europejskiej ds. migracji Ylva Johansson oświadczyła w piątek, że sytuacja na granicy polsko-białoruskiej nie jest kwestią migracji, ale częścią agresji Łukaszenki na Polskę, Litwę i Łotwę w celu destabilizacji UE. Służby prasowe Komisji Europejskiej przekazały PAP, że jest to też stanowisko Unii Europejskiej, które było wyrażane wcześniej przez ministrów spraw zagranicznych państw UE.