Od lat 11 listopada wygląda dokładnie tak samo: ulicami Warszawy przejdzie Marsz Niepodległości – może już nie tak liczny, jak na początku (kto pamięta, że pierwszy odbył się 11 lat temu?), zaś na wysokości ronda de Gaulle’a będzie na niego czekała kontrmanifestacja. Część komentatorów napisze o zawłaszczonym przez radykałów święcie, niektórzy z nich niekoniecznie przy tym uznając jego społeczne znaczenie. Inni publicyści będą z kolei odmawiać prawa do świętowania tego dnia odmiennie myślącym. Znowu nastąpią te rytualne pohukiwania.
A jednocześnie nie jestem przekonana, czy da się jeszcze z marszem coś zrobić i czy ma to w ogóle sens. Być może należy pogodzić się z tym, że inaczej ten dzień w stolicy wyglądać nie będzie, a nadać znaczenie oraz rozgłos budującym inicjatywom lokalnym? Bo np. w Poznaniu 11 listopada wygląda odmiennie, nie kojarzy się z rozróbą.

Treść całej opinii można przeczytać w czwartkowym, weekendowym wydaniu Dziennika Gazety Prawnej oraz w eDGP.

Reklama