„Ponury żniwiarz” (ang. Grim Reaper), „Darth Vader”, „Bogaty Mitch” (ang. Rich Mich), „Moscow Mitch” – to tylko niektóre z przydomków, których dorobił się McConnell przez blisko 40 lat, które spędził w senackich ławach. Część z nich – jak przyznaje – nawet mu się podoba. Oburza się na ten ostatni.

Liczy się władza

Nestor Partii Republikańskiej w Senacie unika błysku fleszy i nie jest częstym gościem amerykańskich telewizji. Gdy trzeba, potrafi milczeć i wyczekiwać. Z umiejętnością przepchnięcia lub zablokowania w Kongresie niemal każdego projektu ustawy doskonale odnajduje się w roli szarej eminencji. A przede wszystkim pozostaje mistrzem zakulisowych rozgrywek, także tych ponadpartyjnych, skutecznie przy tym zbierając pieniądze na kampanię. Przy tym wszystkim nie za bardzo przejmuje się oskarżeniami o hipokryzję, cynizm i koniunkturalność oraz tym, że zdarzało się, że według ogólnokrajowych mediów bywał najmniej popularnym senatorem w kraju.
Reklama

Treść całego artykułu można przeczytać w czwartkowym, weekendowym wydaniu Dziennika Gazety Prawnej oraz w eDGP.