Najkosztowniejszy pomysł PiS to grant dla kobiet prowadzących działalność gospodarczą. Ma wynieść sześć minimalnych wynagrodzeń. W przyszłym roku – zgodnie z wieloletnim planem finansowym państwa, opublikowanym niedawno przez MF, i według szacunków Federacji Przedsiębiorców Polskich (FPP) – pensja minimalna wzrośnie do ok. 4254 zł. To oznaczałoby, że w przyszłorocznych warunkach grant mógłby wynieść maksymalnie ponad 25,5 tys. zł. Trafiłby do kobiet, które prowadzą własną działalność, być może do tych, które chcą ją założyć. Miałby także pomóc rozważającym zakończenie działalności własnej firmy. To nierzadki przypadek mikrofirm, np. z branży beauty, które kończą działalność po dwóch latach, gdy kończy się tzw. mały ZUS. Grant można byłoby przeznaczyć na pokrycie zwiększonych kosztów działalności firmy lub inny dowolny cel. – Taki grant w skali makro będzie miał mniejsze oddziaływanie niż instrumenty dotyczące pracowników, ponieważ przedsiębiorców jest mniej niż pracowników, choć takie wsparcie może pomóc rozwijać biznes – ocenia Łukasz Kozłowski z FPP.

Na firmy i kwalifikacje

Trudno jest policzyć koszty tego rozwiązania. Ile kobiet przebywających na macierzyńskim czy rodzicielskim prowadzi własną działalność? Można szacować, że skoro kobiety stanowią około jednej trzeciej osób prowadzących firmy jednoosobowe, to jest ich około pół miliona. To znaczy, że w każdym roczniku kobiet jest ok. 15 tys. Skoro do grantu mają być uprawnione faktycznie dwa czy trzy roczniki matek, mogłoby to oznaczać początkowy koszt 1,1 mld zł w pierwszym roku, a potem niespełna 400 mln zł za każdy kolejny rocznik. Oczywiście koszty pójdą w górę, jeśli grant zachęci do zakładania działalności kobiety, które o tym do tej pory nie myślały.

Reklama

Kolejny pomysł to bon na szkolenia o wartości 7 tys. zł. Ma pozwolić kobietom zmienić kwalifikacje zawodowe lub doszkolić się i zwiększyć kompetencje, by móc zarabiać więcej. Nie znamy szczegółów tego pomysłu, ale zapewne może być bardziej masowy niż grant. Jak wynika z danych ZUS, przeciętnie na urlopie macierzyńskim przebywa ok. 250 tys. kobiet. Gdyby wszystkie z nich, poza tymi prowadzącymi działalność gospodarczą, wystąpiły o bon, to koszt tego rozwiązania dla jednego rocznika to ponad 1,6 mld zł.

Wreszcie trzeci pomysł to korzystniejsze, jeśli chodzi o oskładkowanie ZUS, warunki zatrudnienia na niepełny etat. – Szczegóły policzy nam ZUS – mówi nasz rozmówca z obozu rządowego.

Cały artykuł przeczytasz w dzisiejszym wydaniu Dziennika Gazety Prawnej i na e-DGP.