W wywiadzie dla tygodnika "Do rzeczy" Ziobro mówi o powodach zmiany nazwy jego partii z Solidarnej Polski na Suwerenną Polskę. Jak podkreśla, dziś kwestia obrony suwerenności odgrywa kluczową rolę w związku z "narastającym szantażem i ingerencją UE w polskie sprawy".

"Nie wymyśliliśmy sobie suwerenności dzisiaj. Walczymy o nią od lat. W uchwale z grudnia 2020 r. przestrzegaliśmy, że w efekcie zgody premiera na unijny mechanizm warunkowości i KPO Polska będzie stopniowo tracić suwerenność. O to, a nie o jakieś osobiste ambicje, toczymy spory w rządzie. Czas jest miarą trafności diagnoz. Pokazuje, kto miał rację: my czy premier, który bagatelizował zagrożenie dla Polski wynikające z mechanizmu warunkowości i KPO. Ustępstwa rządu wobec UE przynoszą dobry skutek czy dalsze upokorzenia?" - powiedział minister sprawiedliwości.

Pytany dlaczego Solidarna Polska nie zaprosiła na swoją konwencję polityków PiS, Ziobro odpowiedział, że jego formacja nie była zapraszana na wszystkie konwencje PiS. "Spotkaliśmy się na kongresie we własnym gronie, by zapobiec niepotrzebnym zgrzytom. Ciężko byłoby powstrzymać emocje 2 tys. ludzi, gdyby przedstawiciel PiS wychwalał europejską strategię premiera, czego nie mogliśmy wykluczyć. Chcieliśmy uniknąć podsycania sporów, a skoncentrować się na wyrazistym przekazie kongresu, czyli na niemieckich planach budowy jednego państwa europejskiego i płynących stąd zagrożeniach" - podkreślił.

Ziobro odniósł się także do tweeta wicemarszałka Sejmu Ryszarda Terleckiego dotyczącego małej partii i 1 proc. poparcia. "Pan marszałek wyzłośliwiał się wobec naszego kongresu. Być może maskował w ten sposób swoje własne rozczarowanie polityką europejską premiera, który we wszystkich najważniejszych decyzjach unijnych się pomylił. Od tak prominentnego polityka, jak Ryszard Terlecki, należałoby oczekiwać więcej. Na przykład aby uzasadnił decyzję premiera, gdy ten zgodził się na drakoński pakiet +Fit for 55+, który — jeśli go nie cofniemy — spustoszy portfele milionów Polaków" - mówi w wywiadzie minister.

Reklama

Wskazał, że Bank Pekao SA wyliczył, że Polacy w ciągu 10 lat zapłacą za niego dodatkowo prawie 2 bln zł. "Premier Morawiecki bez wątpienia przejdzie więc do historii. Jako ten, który jednoosobowo, arbitralnie, bez jakichkolwiek konsultacji z Radą Ministrów podjął decyzję brzemienną w skutkach na dziesięciolecia. A co z KPO? Gdzie są pieniądze? Końca ustępstw jakoś nie widać. Jeśli więc partia z rzekomo jednoprocentowym poparciem miała trafne diagnozy, a premier w kluczowych europejskich kwestiach miał mniej niż 1 proc. racji, to na miejscu Ryszarda Terleckiego powściągnąłbym się w uszczypliwościach" - dodał Ziobro.

Pytany, czy chce, aby projekt Zjednoczonej Prawicy był kontynuowany, Ziobro odpowiada pytaniem, czy jest na horyzoncie lepsza alternatywa. Podkreślił przy tym, że w "przygniatającej liczbie spraw" jego ugrupowanie głosuje razem z PiS. Jak przyznał, "nie jest to momentami przyjemne, ale polityka wymaga pragmatyzmu".

Ziobro mówi, że SP nie stworzyła własnego klubu parlamentarnego, choć - jak zaznacza - byłoby to korzystne. "Stało się tak, bo myślimy w kategoriach wspólnych celów i trzymamy się umowy koalicyjnej. Zjednoczona Prawica to wartość. Dzięki temu obozowi, w którym największym koalicjantem jest PiS, zmieniamy Polskę na lepsze i podnosimy poziom życia Polaków. Potrafiliśmy stawić czoła takim wyzwaniom, jak wojna na Ukrainie" - dodał.

Pytany o rozmowy w sprawie budowania wspólnych list z PiS, Ziobro przyznaje, że nie ma przełomu po stronie PiS, który odkłada decyzję o wspólnych listach. "Jednocześnie są wypowiedzi, które nie napawają nas optymizmem, co do woli naszego koalicjanta. Pomijam już tu środowisko premiera. Doskonale wiemy, że marszałek Terlecki od kilku miesięcy jeździ po Polsce i na zamkniętych spotkaniach działaczy PiS wyklucia nas z koalicji. Opowiadają nam to uczestnicy tych spotkań, którzy mają inne zdanie. Gdybyśmy mieli jasność co do współpracy, moglibyśmy inaczej artykułować nasze postulaty. Na pewno nie wyrzekniemy się pryncypiów i nie zgodzimy się na politykę, która kawałek po kawałku odziera Polskę z suwerenności. Jeśli mamy być w Sejmie, to właśnie po to, aby zagwarantować, że to się wreszcie skończy I dlatego jesteśmy problemem dla tych polityków w obozie ZP, którzy nie chcą się przyznać do błędów w relacjach z UE i chcą kontynuacji obecnej polityki" - powiedział Ziobro.