Umowa koalicyjna. Jakie zapisy zawiera?

Nie ma pewności, że dziś oficjalnie dowiemy się, jakie resorty dostaną koalicjanci. Powody są dwa. Po pierwsze, jeszcze wczoraj w ciągu dnia nie wszystko było ustalone i wciąż toczyły się rozmowy ws. ostatecznego podziału sfer wpływów. Chodziło m. in. o to, do kogo trafi resort edukacji - do Pl 2050 czy do Lewicy.

Reklama

Po drugie, na razie i tak to Mateusz Morawiecki otrzyma od prezydenta misję formowania rządu w nowej kadencji, więc z koalicji słychać głosy, że nie ma sensu odsłaniać wszystkich kart. W takiej sytuacji zarówno w przypadku personaliów, jak i bardzo konkretnych zapisów umowy koalicyjnej, rząd byłby narażony na krytykę, zanim by powstał.

Umowa koalicyjna, którą dziś oficjalnie poznamy, zawiera ogólne zapisy, dotyczące m. in. praw kobiet (choć bez zapisów dotyczących liberalizacji prawa do aborcji), ochrony zdrowia, systemu podatkowego i odblokowania środków z KPO.

Z naszych informacji wynika, że nie ma szczegółowego rozpisania, kiedy te rozwiązania mają wejść w życie. Koalicjanci nie chcą też pokazać protokołu rozbieżności.

Nowy rząd Tuska. Ile będzie resortów?

Z rozmów z politykami partii koalicyjnych wynika, że przynajmniej na początku, jeśli chodzi o liczbę resortów, rząd czterech ugrupowań będzie "kopią obecnego gabinetu Morawieckiego", który liczy 17 resortów. Choć bazowy wariant koalicji zakłada, że resortów docelowo może być więcej niż dziś - podzielone miałoby być ministerstwo edukacji i nauki oraz może dojść nowy resort (Ministerstwo Przemysłu).

Czemu więc nie od razu? Jak tłumaczą politycy koalicji, chodzi o maksymalnie bezkolizyjne i szybkie zaprzysiężenie nowego gabinetu po tym, jak swoją misję niepowodzeniem, co zakłada opozycja, zakończy Mateusz Morawiecki. Uważają, że w takim przypadku łatwiej będzie uniknąć ewentualnych zastrzeżeń czy trudności ze strony prezydenta (głębsze zmiany w siatce resortów wymagałyby nowelizacji ustawy o działach administracji rządowej, którą prezydent mógłby zawetować).

Choć akurat Andrzej Duda w ostatnim orędziu zapowiadał, że jeśli Morawieckiemu nie uda się uzyskać wotum zaufania, to szybko zaprzysięgnie rząd wybrany w drugim konstytucyjnym kroku przez Sejm.

W takim scenariuszu nie ma pewności, czy psikusa nie zrobi Mateusz Morawiecki, zaprzysięgając np. nowy rząd w mocno ograniczonym składzie z mniejszą liczbą resortów.

Rządowy kalendarz wystartuje na pierwszym posiedzeniu Sejmu

Jeśli chodzi o planowany rząd opozycyjny, to jego spójność ma gwarantować nie tylko podział resortów między koalicjantów, ale także to, że poszczególne partie delegują do resortów, w których ministrem będzie przedstawiciel innego ugrupowania, swoich przedstawicieli na funkcje sekretarzy i podsekretarzy stanu. To ma zapewnić sprawną komunikację, ale jest także elementem podziału sfery wpływów.

Rządowy kalendarz wystartuje na pierwszym posiedzeniu Sejmu nowej kadencji w najbliższy poniedziałek. Wówczas Mateusz Morawiecki złoży dymisję jako premier dotychczasowego rządu i jednocześnie wystartuje termin dwóch tygodni na zaprzysiężenie przez niego gabinetu w nowej kadencji.

Z rozmów z politykami KO, Trzeciej Drogi i Lewicy, wynika, że w grę nie wchodzi (proponowany przez marszałka seniora Marka Sawickiego)pomysł konstruktywnego wotum nieufności wobec rządu Morawieckiego. - To by przyspieszyło powstanie rządu o kilka dni, a awantura byłaby potężna - mówi ważny polityk opozycji.

Co może się jeszcze wydarzyć?

Na poniedziałkowym posiedzeniu wybrany na marszałka ma być Szymon Hołownia. Koalicjanci rozmawiają, co może się jeszcze wówczas wydarzyć. Choć z naszych informacji wynika, że marszałek senior Marek Sawicki jest tym pomysłom niechętny, to jednak niektórzy biorą pod uwagę przyjęcie uchwał, unieważniających wybór przez Sejm w 2015 r. (krótko po przejęciu władzy przez PiS) trzech sędziów TK tzw. dublerów.

Pod uwagę brana jest także uchwała powołująca nowych członków Trybunału Stanu. Przedstawiciele Iustitii i inicjatywy „Wolne sądy” namawiają także, by przyjąć uchwały, unieważniające wybór KRS w mijającej kadencji.