W historii inwigilacji polityków i urzędników za pomocą tego systemu wiele osób podkreśla kwestię naruszenia prywatności. To oczywiście bardzo ważna sprawa, lecz tak naprawdę w tej aferze chodzi o tak fundamentalną rzecz, jak uczciwość głosowania. Za pomocą Pegasusa próbowano ukraść swobodę podejmowania decyzji wyborczych.
W 2019 r. Pegasusem inwigilowano Krzysztofa Brejzę, szefa kampanii wyborczej Platformy Obywatelskiej. Dzięki temu, że – bez jego wiedzy – zainstalowano to narzędzie na jego telefonie, służby zyskały dostęp do całej jego komunikacji, także tej prowadzonej przez szyfrowane aplikacje. Wiedziały, jakie tematy będą istotne dla sztabu wyborczego PO, jakie kolejne działania planuje ta partia. A informacje to władza – dzięki temu rządzący mogli się przygotować do kolejnych ruchów PO. Szczerze, od razu nasuwa mi się pytanie, co się działo w 2023 r. i czy służby podczas tej kampanii także wykorzystywały jakieś zaawansowane narzędzia inwigilacji.
Cały tekst w weekendowym wydaniu Dziennika Gazety Prawnej oraz w cyfrowej subskrypcji DGP